Witam Kiedyś pisałam o mojej Ani którą straciłam 20.01.2012r, a teraz piszę o stracie drugiej córki Asi, która zmarła 20.06.2018r. będąc na wycieczce marzeń w Hiszpanii, dostała wylewu i już nic nie dało się zrobić, teraz cierpię okrutnie, mój mąż ma córki już przy sobie w niebie, ja zostałam tu na ziemi z synem i jego rodziną małymi wnukami, które nie zapamiętają cioci Asi oraz nie znają cioci Ani, a dziadka nie pamiętają, ale on się cieszył że je poznał, nie doczekał wymarzonej wnuczki, ciężki czas znowu na mnie nastał, w ciągu 6 lat dwie córki, mąż, i moi rodzice, taki mój krzyż muszę nosić, cierpieć. Taki mój los, chociaż jedno jest pocieszające ,(może to dla niektórych może to być dziwne, ale nas z synem to pociesza,mimo swojej przypadłości moya-moya, zawsze pomagała ludziom swoim uśmiechem, zawsze mówiła po I wylewie, że podarowano jej drugie życie i starała się zwiedzać świat), moja Asia żyje gdzieś w Hiszpanii jej serce , trzustka i wątroba uratowały życie komuś, i jej cząstka żyje w jej wymarzonej Hiszpanii. mama ANI
|