Szpitale nigdy nie robiły więcej niż musiały :), a czasami robiły nawet mniej niż powinny. To bolało. Zdawaliśmy sobie sprawę ze stanu synka, nie oczekiwaliśmy od lekarzy rzeczy niemożliwych. Chcieliśmy tylko opieki na równi z innymi dziećmi. Gdy zgłaszałam od 16:00 do 1:00 w nocy, ze synek ma problem z oddychaniem to nikt nie reagował na moje sygnały. Przecież nie będą sobie zawracać głowy. Dopiero gdy postraszyłam TV się zainteresowali, ale wtedy już było za późno. Mój synek stracił przytomność i musiał być reanimowany. Pani dr pełniąca dyżur przepraszała mnie, że mnie nie słuchała. Po tej reanimacji założono Marcelkowi rurkę tracheo i pega i przeżył jeszcze 8 miesięcy. A o stronce dowiedziałam się...- zastanawiam się i chyba przez przypadek na nią wpadłam jak szukałam informacji o chorobie mojego synka, gdy jeszcze żył. Już wtedy zraziłam się mocno do lekarzy, bo większość z nich podkreślało, że mój synek jest bez szans, że nie warto. To co wywalczyliśmy - to mieliśmy. Dla nas było warto. Stąd moje szukanie wiedzy w internecie. Z resztą lekarz mojego synka też tej wiedzy szukał w sieci jak przedstawiłam diagnozę specjalistów. Czasami miałam wrażenie, że wiem więcej od nich.
Wracając do Twojego pytania o osoby po stracie i ich poszukiwanie pomocy...Na pewno wiele osób nie jest gotowych jeszcze na kontakt z innymi. Nawet kontakt przez stronę internetową bywa trudny. Beata Mama Marcelka z wadą letalną ur.14.05.2009 - zm 24.03.2011 http://funer.com.pl/epitafium,marcel-wysocki,5849,1.html
|