Mamo Andrzejka ja z Paulinką byłam w klinice w Warszawie, 160 km. od domu sama ( mąż przyjeżdżał do nas w weekendy ) rodzice moi byli raz na samym początku,potem jak dobrze wiesz w trakcje leczenia surowicą i sterydami jest zakaz odwiedzin.Diagnozę poznałam będąc z córką w szpitalu w Kielcach.W tedy to po raz pierwszy w życiu usłyszałam o tej chorobie.Nie zapomnę jak p.ordynator w którymś momencie powiedziała że szkoda że to nie białaczka . Wtedy nie rozumiałam o co jej chodzi,po niecałym miesiącu zrozumiałam.Przecież 1,5 miesiąca wcześniej Paulinka była ,, zdrową'' rozwijającą się nastolatką ,nigdy nie była w szpitalu a i w wieku dziecięcym mało chorowała. Do dnia dzisiejszego nie wiem co było przyczyną tej choroby, nikt nie umiał mi powiedzieć. 29 maja umarła ,a część mnie razem z nią. Była nie tylko moim dzieckiem ale i sensem życia , wszystko co robiłam robiłam z myślą o niej. Jak daje radę nie wiem ? Egzystuje z dnia na dzień a tęsknota za nią staje się nie do zniesienia. Gdybyś miała ochotę napisać do mnie podaje ci adres mojej poczty - KasiaLech1974@02.pl DLA wszystkich dzieciaczków które tak wcześnie odeszły ; () () () [] [] [] mama Paulinki. Artur Lech
|