W "rozmowach o wierze" piszecie o zachowaniach księży. Zgadzam się z tym, że księża mogą być różni, przecież to tylko ludzie. Ja chciałabym tu napisać o księdzu, który odwiedził moją Kasiunię w szpitalu. Kiedy byłyśmy w szpitalu we Wrocławiu na Grabiszyńskiej (tylko trzy dni, chodziło o konsultację pulmonologa), wieczorem do naszej sali przyszedł ksiądz i zapytał, czy Kasia chciałaby z nim porozmawiać. Wtedy moje dziecko powiedziało, że tak, ale chce się do tej rozmowy przygotować i poprosiła żeby przyszedł jutro ( miałam bardzo mieszane uczucia, bałam się, że Kasia to odbierze jako "ostatnią spowiedź").NO i przyszedł, mimo że to nie był dzień jego odwiedzin w tym szpitalu. Przywitał się, przysunął sobie krzesło i usiadł przy Kasiuni. Ja wyszłam na korytarz, usiadłam na podłodze, modliłam się i czekałam. Nie wiem jak to długo trwało. Kiedy w końcu ksiądz otworzył drzwi i poprosił mnie do środka, w jego oczach widziałam łzy. Udzielał nam Komuni Św. i płakał. Do dziś nie wiem, co powiedział mojemu dziecku, nigdy z Kasią na ten temat nie rozmawiałam, ale wiem jedno - to musiał byś wspaniały, dobry i mądry człowiek. Po jego wyjściu Kasia zasnęła bez żadnych tabletek, przespała całą noc snem spokojnym i głębokim (a ja czuwałam i cały czas nasłuchiwałam czy oddycha, tak jak kiedyś, kiedy była malutka i spała w łóżeczku)a rano obudziła się i uśmiechnęła. Do dziś dziękuję temu księdzu za to, że sprawił, że moje dziecko chociaż na chwilę przestało się bać. Teresa-mama Anioła Kasi L.
Naucz się szczęścia, tylko pamiętaj,by nie zapomnieć nigdy.
|