A ja bym tak chciałą jak piszesz... siedzieć w domu i czekać... NA spotkanie z córeczką. Tylko, że wszyscy wokół na siłę wyciągają człowieka na powierzchnię. Nie pozwalają zatonąć. Sprawiają że człowiek ma jeszcze wyrzuty sumienia w żwiązku z Nimi. Nie wiem czym sobie zasłużyliśmy... my rodzice zmarłych dzieci. Nie wiem czy to było czymś podyktowane. WIerzyc sie nie chce że to ma jakiś sens. ALe w widzeniu sensu (choć nie w rozumieniu go) ja jakoś egzystuję dalej. I w wierzę że życie to nie koniec. Tylko w tym. Ania