Drogi Arturze W chwili kiedy człowiek musi pozegnac swoje dziecko nie wie nic. Trafnie napisałeś temat wątku: ...nie wiem...Kimże człowiek wtedy sie czuje. Marną drobiną od której nic, kompletnie nic nie zależy. Ja - mama, która wszystko zawsze potrafiła załatwić, jednej rzeczy nie potrafiłam. Nie potrafiłam zalatwić aby moja córka była zdrowa, aby nie było tego raka. Aby żyła. Tego nie udało mi sie załatwić. I to prawda, mam 48 lat i wiem, że nic nie wiem. Że plany nie mają sensu. Życ z dnia na dzień, teraźniejszością. TAk trzeba. Dowiadujemy sie o tym wówczas dopiero, kiedy doswiadczamy takich tragedii, jak nasze. Arturze, nie napisałes wiele, bo zapewne to teraz niedawno pożegnałeś córkę. Ból zbyt mocny, rana zbyt swieża. Czas nie zagoi do końca ran, ale pozwoli nauczyc sie żyć z dnia na dzien z tym bólem i tęsknotą. Skoro zostałeś, skoro żyjesz, więc masz coś ważnego jeszcze do zrobienia. Niczego nie uda sie przyśpieszyć.Okres buntu, żalu, niepogodzenia z tym co sie stało każdy przejśc musi naswój sposób. Można starać sie tylko to złagodzic. Jeśli masz potrzebę, jak wiekszość osieroconych rodziców mów o swojej córeczce, pisz o niej. My chętnie wysłuchamy. to bedzie pisanie ze łzami, z płaczem, ale przynosi ulge. Wierz mi. Przynosi ulgę. Nie wstydź się łez. Płacz. Mężczyźni też mogą płakać i powinni. Napisz nam o tym co czujesz, o swojej córeczce. Będzie Ci lżej Halina-mamaAgatki
|