dlaczego.org.pl  
Forum dlaczego.org.pl  >> PORONIENIE
Nie jesteś zalogowany!       

pożegnanie PawełkaHits: 766
aniołek  
30-04-2013 23:10
[     ]
     
Witam Wszystkich!!! To mój pierwszy raz na takim forum...jeszcze się nie ogarnęlam i wpis jest pewnie nieco haotyczny, ale zrobiło mi się odrobinkę lżej ... Ta ciąża była cudem...udało się po pięciu latach mimo stwierdzenia u męża niepłodności. Z niedowierzaniem słuchałam lekarza i patrzyłam na malutką fasolkę wewnątrz której biło serduszko wielkości kropki na końcu zdania...Szaleliśmy z mężem ze szczęścia, snuliśmy plany...fasolka zmieniła się w miniaturowego człowieczka. Byłam wtedy na USG razem z mężem i popłakaliśmy się ze szczęścia. Drżałam o zdrowie naszego maluszka i dręczyłam lekarza mnóstwem pytań. Wszystko było dobrze do szesnastego tygodnia...zaczęło mi dokuczać wysokie ciśnienie, które rosło z każdym tygodniem ciąży. Na początku leki dobrze się spisywały, chodziłam na wizyty co dwa tygodnie. Lekarz twierdził, że dziecko rozwija się dobrze, ale ja czułam się coraz gorzej, mimo leków ciśnienie nadal rosło, brałam coraz większe dawki...Od dwudziestego tygodnia czułam się tak fatalnie, że przestałam wychodzić z domu, miałam złe przeczucia, ruchy dziecka były jakieś dziwne, zaczęłam tracić przytomność, karetka przyjeżdżała, jechałam do szpitala, USG i następne, zapewnienie, ze z dzieckiem wszystko w porządku, zmiana dawek leków i tak aż do pierwszego kwietnia...Zaczął mnie pobolewać brzuch, potem ciśnienie skoczyło do 200/130. Znowu karetka i tym razem dziesięć dni pobytu w szpitalu. To był według miesiączki 24tc, miałam robione USG trzy razy przez trzech różnych lekarzy i jednemu wyszło, że wiek ciąży nie zgadza się z masą i wymiarami płodu...moje złe przeczucia nabrały mocy...Robione cztery razy na dobę KTG było prawidłowe, ciśnienie zostało zbite i 11 kwietnia wypisano mnie do domu. Wszystko miało być dobrze. Piętnastego kwietnia miałam wizytę u swojego ginekologa który stwierdził, że wszystko jest dobrze, dziecko się rusza, rozwija i nie ma powodu do niepokoju. Trochę mnie to uspokoiło, wrócił dobry humor, ciśnienie się ustabilizowało...W nocy z 20 na 21 kwietnia obudził mnie dziwny sen...szła procesja na czele której szły dwie kobiety z czarnymi krzyżami uniesionymi do góry. Niepokój powrócił, jakiś irracjonalny lęk nie pozwolił mi już zasnąć. Opowiedziałam o tym mężowi, ale in tylko machnął ręką, pocałował mnie i powiedział, że panikuję niepotrzebnie...W niedzielę czułam się wyjątkowo dobrze aż do późnego popołudnia...potem straciłam przytomność i obudziłam się w szpitalu podłączona pod kroplówkę. Niezbyt kontaktowałam i nie wiedziałam co się dookoła mnie dzieje. Oprzytomniałam w poniedziałek, kiedy zrobiono mi USG i lekarz sciszonym głosem powiedział mi, że dzidzia nie żyje i trzeba ją wydobyć zemnie jak najszybciej. Chyba nie dotarło do mnie to, bo nie poczułam nic...beznamiętnym głosem zapytałam tylko dokąd mnie zabierają...pojechaliśmy do zabiegowego, dostałam jakąś dopochwową tabletkę, po czterech godzinach następną i rozpoczął się poród...nie bolało...zaczęła boleć cisza jaka trwała po wydobyciu dziecka...dostałam histerii...dali mi zastrzyk, wezwali psychiatrę i jakimś cudem nie umarłam z żalu, bólu i pustki jaka pozostała mi w sercu i w łonie...dokonało się ostateczne - moje dziecko dołączyło do grona aniołków...Pogrzeb był w piątek...Mój synek spoczął na cmentarzu...Żegnaj Pawełku... 


  Temat Autor Data
*  pożegnanie Pawełka aniołek 30-04-2013 23:10
  Re: pożegnanie Pawełka Ryba2508 01-05-2013 14:01
::   w górę   ::
Przeskocz do :
Forum tworzone przez W-Agora