Ciągle widzę Cię, jak leżysz sama, opuszczona, I ciszy spokój wciąż słyszę w szpitalnej sali. Widzę, jak noc - nad Tobą czule pochylona - W mrok Cię utula, do Boga zabiera w oddali... Świętojańskiego robaczka rączyny i nóżki Z ranami - jak u Pana Jezusa - wielkimi... I główka... nie zaśnie już na piórkach poduszki, W mej dłoni, między palcy spoczywa moimi... Dlaczego nikt ciepłą Cię nie owinął pieluszką? Powiedz! Czy Ci nie zimno? Nie straszno? Maleńka?! Na drogę przestrogi wciąż Ci szepczę na uszko, Słona się toczy po ciałku chudziutkim kropelka... W Anioła nosku biedniutkim dziurka poraniona, Krwawy napawa lękiem gazik na pępuszku... Leżysz tak samotna, tak cicha, nieruchoma... Rozmodlona... Już zamieszkał Pan Bóg w Twym serduszku... Ten obraz wciąż wyciska mi łzy... Będzie towarzyszył mi do końca życia... Moje biedne Maleństwo... Wybacz Mamie, ze Cię wtedy nie utuliła... Kocham Cię... Mojemu Maleństwu w Niebie - mama * (wiersz jest mojego autorstwa - Soffija) * (") ŚWIATEŁKO DLA MOJEJ CÓRECZKI W NIEBIE: http://www.republikadzieci.pl/rd/content/view/1362/184/ MOJE WIERSZE DLA ZOSIEŃKI http://www.dlaczego.org.pl/d/index.php?option=com_content&task=view&id=184&Itemid=26 HISTORIA ZOSIEŃKI: http://www.dlaczego.org.pl/forum/view.php?bn=nowe_listy&key=1171577295&st=20
|