Niebawem minie rok, jak ostatni raz widziałem i słyszałem mojego syna Macieja. Czuję się tak jak by minęła wieczność, ale z drugiej strony - czuję jak by to wydażyło się wczoraj. Czas zatrzymał się dla mnie. Przez cały czas w głowie mam ten dzień , ten okres czasu, kiedy stała się ta okropna tragedia. I ostatnie słowa Maćka do minie przed pójściem na plaże "Tato zaopiekuj się moim zegarkiem" , poszukiwania na plaży zaraz po tym cholernym wydażeniu, telefon z policji, i najgorszy moment, którego nie zapomnę do końca swoich dni, to identyfikacja ciała Maćka po tygodniowym pobycie w morzu. Boże jak to bolało, jak nadal boli. Boję się, nie wiem jak to wytrzymam. 15.07. o g. 12.15 odbędzie się msza za Maćka, przyjedzie rodzina, znajomi . Potem cmentarz, kwiaty, lampki. Czy tak już będzie zawsze. Boję się o Tereskę, ona tak mocno to przeżywa. Zamknęła się na świat. Boję sie o Agatkę, nawet jak wychodzi na spotkanie towarzyskie. Życie zmieniło się diametralnie. Czy jest jakieś antidotum na tego typu dolegliwość. Chyba nie. Tak już nam pozostanie żyć. Zapalam te światełka internetowe dla naszych ANIOŁKÓW (*) (*) (*) (*) (*) (*) (*) (*) (*) Zbyszek - tata Ś.P. Macieja (*14.02.1988 +15.07.2006 )
|