Dziś mija dziesięć miesięcy kiedy tragiczne w skutkach zdażenie pozbawiło nas Maćka. Tak jak chyba każdy już tysiące razy zadawałem sobie to pytanie "Dlaczego", czy ta świeczka już musiała mu zgasnąć, czy Bóg musi zabiezać tak młode osoby, czy gdybym tam nie pojechał, czy też gdybym nie pozwolił pójść na tą cholerną plażę to by żył. Nie wiem już co robić, jak żyć. Wiem jedno, że nigdy nie uzyskam odpowiedzi na te pytania. Wiem, że ciągłe zadawanie ich może mnie doprowadzić do obłędu, ale jak tu przestać myśleć o kimś kogo się pielęgnowało , troszczyło o niego, a przedewszystkim KOCHAŁO. Ostatnio śnił mi się Maciej, że wrucił do domu, po tych dziesięciu miesiącach. Okazało się że nie utonął, a ktoś go wyłowił i przez długi czas był w śpiączce, a po przebudzeniu nic nie pamiętał. Szok , obudziłem się i długo płakałem, Byłem zły , że to był tylko sen. O Boże jak ja go kocham. Współczuję Wam z całego serca. Wiem że to ciężko, ale trzymajcie się. Zaraz idę do Macieja na cmenterz, Zapalę jedną lampkę za wasze aniołki. Pozdrawiam Zbyszek Zbyszek - tata Ś.P. Macieja (*14.02.1988 +15.07.2006 )
|