Kiedy Michałek umarł nie pamiętam nawet czy płakałem. Chyba nie. Byliśmy w szpitalu i czekaliśmy kiedy lekarka pozwoli nam się z nim zobaczyc, mysleliśmy czy Asia będzie mogła zostać z nim w szpitalu jeśli będzie potrzeba.... Zamiast tego lekarka wzięła nas do siebie i powiedziała, że nasz 16 miesięczny synek umiera. Wszedłem tylko na chwilę się z nim pożegnać. Asia tak cierpiała i rozpaczała, że nie dała rady wejść ze mną. Nie miałem czasu na płacz. Michałek był jedynakiem. Żona długo się leczyła i ciąża z nim była takim prawie "cudem". A 4 miesiące przed śmiercią Michałka udało się nam jeszcze raz i po 2 miesiącach ciąża obumarła. Teraz została tylko pustka