Cześć dziewczyny. Trochę mnie tu nie było, ostatni okres to dla mnie ogromne zamieszanie, bardzo dużo emocji, stresu itd.. Ale od początku. Ponad tydzień (od początku 37 tc), leżę już w szpitalu, na wszelki wypadek, na obserwacji. Od początku było bardzo nerwowo, bo mój lekarz, który miał mnie przyjąć do siebie na oddział sam wylądowałam nagle na stole operacyjnym i wszystkie wcześniejsze ustalenia stanęły pod znakiem zapytania. No ale udało się! Jesteśmy w szpitalu. Nie jest to łatwy pobyt, ale bardzo się cieszę, że tu jestem. Malutka jest tu na pewno bezpieczniejsza. Ciągłe ktg, sprawdzanie tętna, usg co trzy dni. Nie jest to też łatwe. Położna nie zawsze znajduje tętno od razu i pojawia się strach. Strach jest cały czas, ale jesteśmy już coraz bliżej! Wstępnie na piątek, 26.02., lekarze ustalili termin cesarskiego cięcia. Proszę Was kochane o kciuki, o modlitwę. Jesteśmy już tak blisko. Boje się. Ale wierzę, że Martynka niedługo będzie już z nami cała i zdrowa. Malwinki na pewno nad nami czuwa :-* . Jola, mama Malwinki (*+9.10.2014 r., w 40tc) i Martynki w brzuszku
"Ludzie marzą o Aniołach - niektórzy mieli takie szczęście by trzymać jednego z Nich w ramionach..."
|