ja już jestem przed samym finałem tej mojej ciężkiej ciąży... ciężkiej psychicznie... lęk mnie nie opuszcza niestety... chciałabym żeby mój synuś już w końcu postanowił przyjść na świat ale jakoś mu się nie spieszy... do terminu zostało 3 dni... termin z usg już minął i nic... czasem kilka skurczów, ale to wszystko... boję się porodu... tego żeby wszystko było ok... żeby mój synuś urodził się cały i zdrowy, żeby nie było żadnych komplikacji... to moje czarnowidztwo mnie dobija... wiem że już niedługo się zobaczymy, mam taką nadzieję, że limit nieszczęść już wyczerpałam, wszyscy z niecierpliwością czekają na narodziny... ziemska siostrzyczka co dzień wypytuje się kiedy w końcu braciszek się urodzi... trzymajcie kciuki za te ostatnie chwile w ciąży... mam nadzieję, że już niedługo będę mogła napisać o cudownych narodzinach mojego synia... . Franczeska mama ziemskiej Juleczki (6 lat) Aniołków Lenki (+21.06.2012 17 t.c.) i Okruszka (+11.06.2013 9 t.c.) i Bartusia ur. 05.06.2014
|