Bliźniaki mają roczek:)jak czas będzie tak szybko mijał to życie ucieknie mi przed oczami:)a chłopcy są przesłodcy, zwłaszcza kiedy przybiegają się przytulic..tylko zmeczenie czasem sięga zenitu i oczy za łobuziakami nie nadążają:)nigdy nie śmiałam narzekac (nawet wtedy gdy przesypiałam max 3-4 godz na dobę)i co dzień dziękuję, że ich mam..Jasia nadal odwiedzam często..zdarza się, że i 4-5 razy w tyg i żal w sercu mam nadal ogromny tylko tak lżej jest po prostu oddychac.. czasem wieczorami łezka w oku się zakręci, czasem przyśni się szpital..Pierworodny został Aniołem, dwójka w tym samym wieku biega po ziemi..Zostałam wybrana - tak czasem o sobie myślę..nie każdy ma takiego Anioła Stróża i nie każdemu rodzą się bliźnięta..Tylko dlaczego przez tak cierniową drogą musiałam przejśc? Generalnie zamysł był taki aby podzielic się z Wami moim, mam nadzieję happy endem:)bo nie mogę napisac, że pomimo życia nie usłanego płatkami róż, jestem nieszczęśliwa..mam absolutnie fantastycznych a przede wszystkim dwójkę zdrowych dzieci..ale bagaż przykrych rzeczy ogromny i liczę już tylko na dobrą pasę:) Ewelina; mama Aniołka Jasia urodzonego martwo w 41 tygodniu ciąży (*+25.12.2011)oraz ziemskich bliźniaków: Misia i Wojtusia (*13.02.2013) "Nic tak nie boli jak śmierć spełnionego marzenia"
|