Znowu przeądnie nie dziękuję za dobre słowa - są one mi bardzo potrzebne... Zresztą Wy wiecie. Dzisiaj trochę się uspokoiłam. Poczytałam trochę o tych przerażających zabiegach i w sumie są one już wykonywane od dawna, co napawa mnie pewną nadzieją mimo, że niosą za sobą jakieś ryzyko. Poza tym jeżeli tylko przepływy przekroczą normę lepiej działac niż czekac na rozwój choroby hemolitycznej. A te zabiegi są wtedy jedynym ratunkiem, więc nie ma co się w ogóle zastanawiac. Ponieważ oswoiłam się już z tym, że to nieuniknione, zależy mi na tym, żeby musiało to nastapic jak najpóżniej - powiedzmy pod koniec czerwca a nie w nastepnym tygodniu. Pozdrawiam ciepło, Dorota Nelitka (*)http://www.republikadzieci.org/problemyiniepokoje/strata/pamiec401.htm Milenka (ur. i uratowana 22.08.2007)
|