Witaj, u mnie jest podobnie, że mąż mnie bardzo wspiera, dużo rozmawiamy, słucha mojego płaczu, znosi moje humory...Bardzo Go kocham i wiem, że nie przeszłabym przez to wszystko sama. Czuję jednak, że bardzo, ale to bardzo dużą ulgę przynosi mi rozmowa z rodzicami, którzy przeszli przez to co my. Przeżywam każdą ich tragedię, ale też nadzieja napawa moje serce, kiedy słyszę, że potem w ich życiu pojawia się słońce i szczęśliwie zostają rodzicami...
A jak to się stało, że lekarz nie zauważył wady? Nie wiem. Byliśmy pod opieką jednego z lepszych lekarzy w dużym wojewódzkim mieście. To mój wieloletni lekarz, miałam do Niego ogromne zaufanie, bo nieraz nam pomógł, poza tym, jak wcześniej pisałam,jesteśmy po "przejściach" ciążowych... Oczywiście wizyty prywatne, bo sprzęt lepszy,bo zobaczy to czego nie widać "państwowo" ;( Jedyny minus był taki, że Pan doktor nie pracuje w szpitalu. Ale co tam, skoro ciąża idealna, dzidziuś zdrowiutki, to po co!I pach...wszystko wyszło podczas porodu (cc). Po tym, jak nasza Maleńka zgasła, pojechaliśmy do lekarza na rozmowę. Tłumaczył prosto, że NIC nie widział. Rozmawialiśmy później z lekarzem z CZMP, powiedział, że zdarza się najlepszym...
W tej chwili jesteśmy na etapie poszukiwań nowego lekarza. Mąż się uparł... cóż może i lepiej. Zaufanie do lekarza zgasło wraz ze zgaśnięciem naszej Księżniczki.
Ewelino85 - życzymy Ci, żeby Córeczka przyszła na świat zdrowa, o czasie i oby jej pierwszy krzyk był lekarstwem na to wielkie cierpienie, którego doświadczyłaś. Trzymam za Was mocno kciuki!
|