Eh.
Ja Hankę chciałam rodzic naturalnie i karmić cycem - to były moje dwa priorytety. Ale jak usłyszałam, że jest dysproporcja porodowa i małej mogą połamać bark wyciągając z kanału, a lekarz mimo to nie wypisał skierowania na cesarkę, szlag mnie trafił. Pojechaliśmy ze skierowaniem na patologię i nie ukrywam, z kasą w kieszeni. Na wypadek gdyby jednak ktoś chciał mnie zmusić do pchania dołem, stwierdziliśmy, że choćby paliło się i waliło, takiego ryzyka nie podejmiemy. Ostatecznie nikt na tej patologii z badaniami się nie spieszył, nie zrobili nawet usg, a tu raptem odeszły mi wody - i konsternacja, co teraz. W końcu stwierdzili, że ta dysproporcja, do tego brak ostatecznej diagnozy w związku z moimi problemami, więc niech będzie - pokroją, co by szopek nie było na trakcie.
Nastraszyli mnie wszyscy, że nie będę mogła chodzić, że to piekielny ból, że dramat, itd. A ja bez żadnego problemu po 12 godz od cięcia wstałam chwyciłam torbę i poszłam na salę. Jeszcze tego samego dnia mała wrzeszczała całą noc, do 4ej rano, nie zmrużyłam oka, a i do łba nie przyszło, by dzwonić po pomoc do noworodkowej. W końcu moje dziecko - trzeba skakać, co zrobić. Mogę śmiało powiedzieć, że cesarka nie spowodowała żadnego dyskomfortu, w ogóle jej nie odczułam. Ale taka prawda, sportowiec, procesy regeneracji mam na zupełnie innym poziomie, pewnie stąd to "cesarkowe cwaniactwo". Siostra z kolei rodziła naturalnie i przez miesiąc przy małej wszystko robił mąż, nie mogła się nawet schylić. Taka prawda, jaki organizm - taka reakcja.
Ja generalnie rzecz biorąc wolałabym jednak cesarkę z Gabrysiem, ale nie z wygody. Myślę, że jednak szybko ta druga ciąża, doskwiera mi blizna, i to mocno. Byłabym po prostu spokojniejsza. Hellena, mama Hani (22.05.2012), Aniołka Gabrysia (05.09.2013-06.09.2013)i Aniołka Mikołaja (20tc)
|