Nasz synek-Łukaszek miał zdjagnozowaną WPP w 21tc. Wylądowaliśmy w ICZMP. Maluszek został zakwalifikowany do zabiegu okluzji tchawicy u prof. Jacquesa Jani. Profesor przyleciał do Łodzi ale niestety sprzęt jakim dysponował szpital okazał się nie do końca odpowiedni. Zabieg, który w lutym ubiegłego roku miał być pierwszym przeprowadzonym w Polsce nie odbył się. Z pomocą ludzi dobrej woli udało nam się w przeciągu dwóch dni załatwić wylot do Brukseli. Tak też się stało. Zabieg odbył się z powodzeniem w ostatniej chwili ale maluszek nie wytrzymał i pchał się na świat w 31tc. Żył 1h 50 min. Mimo, że minął już ponad rok od tamtych dni przeżywamy to cały czas. Myślałem, że im dalej tym będzie normalniej ale bywają ciężkie dni. Ja pracuję w Łodzi ok. 50 km od domu i czasami kiedy wracam do domu samochodem "odwiedzam" ICZMP bo jakoś tak mi jest raźniej. Wchodzę do kaplicy szpitalnej, modlę się w ciszy, wspominam tamte dni na oddziale, na którym spędziliśmy prawie 2 miesiące. Nie da się tak po prostu zacząć normalnie żyć. Pamiętam jak Łukaszek chodził w brzuszku Agnieszki, pamiętam bicie jego maleńkiego serduszka w czasie badania KTG i wreszcie pamiętam jak cierpiał po urodzeniu. Lekarze mówili nam, że zrobiliśmy wszystko co mogliśmy, ale co z tego.. Jego przecież nie ma. Dziś mamy mały grobek na cmentarzu. Takie jest to życie. Lekarze mówią, że nie była to wada wrodzona, że nie wiedzą dlaczego tak się stało, że następna ciąża będzie super ale wg. nas to nie jest wszystko takie proste. Tylko dzięki naszej trzyletnie córeczce, którą dzięki Bogu mamy jakoś żyjemy. Tęsknota za Łukaszkiem jest ogromna, tego nie da się opisać. Po woli zaczynamy starać się o dzidziusia ale myśli, że mogłoby się coś złego powtórzyć nie daje mi spokoju. Dziękujemy wszystkim, którzy nam pomagali w tych trudnych chwilach. Rodzinie, lekarzom, koleżankom i kolegom. Prof. Jani to złoty człowiek. Wielokrotnie odwiedzałem to forum ale dopiero dzisiaj zdecydowałem się na napisanie tego wszystkiego. Tak sobie myślę, że ten świat jest niesprawiedliwy. Dlaczego dzieci już w brzuszkach muszą cierpieć, przecież nie zrobiliśmy nic co w naszym odczuciu mogłoby Łukaszkowi zaszkodzić. Znamy się od dziecka. Zawsze byliśmy razem, nigdy nie było nikogo innego, zawsze Agnieszka i Michał. Później studia, rozłąka, która w moim przekonaniu tylko scementowała nasze uczucie. Ślub, oczekiwanie na dzidziusia. Jest. Następne oczekiwanie na dzidziusia i ...... tragedia. Pustka jest ogromna..
|