Kochani, kieruję swoje słowa zdecydowanie bardziej ku rodzicom, którzy mają "pod górkę"...Choć te słowa są trudne do zaakceptowania, to jeżeli czujecie,że Wasze dzieci, a raczej ich ciałka, nie dają rady, jeżeli czujecie,że Was proszą o zgodę na przejście ku lepszemu światu, pozbawiopnego bólu, cierpienia, to pozwólcie im spełnić ich wolę...Nie lubię tych słów wypowiadać rodzicom walczącym o życie dziecka, ponieważ one nie mają na celu odbierania nadzieji...Każdy rodzic walczący, oczekujący, powinien być "przygotowaby"(choć nie wiem,czy się da), na wszystko. Bo wariantów może być wiele. Tak bardzo nieobliczalne są choroby...Wiem,że może to zostać źle odebrane. Wiem, tak na 100%,że Mondziaczek wie, o czym mówię.
"nie zabraniajcie dzieciom przychodzić do mnie". Przyjaciółka przypomniała mi te słowa...
Może powinnam przeprosić,za to co napisałam. A może potrzebny jest ktoś, kto Wam powie wprost,że nie zawsze się udaje.
Jednak jestem z Wami całym serduchem. Ze wszystkimi razem i każdym z osobna.
I wiem teraz jedno. Nie walka jest ważna, a obdarowanie dziecka miłością, pokazanie mu jej. Każdy dotyk, słowo, są o milion razy ważniejsze DLA DZIECKA, niż aparatura, lekarze...Dzieci muszą wiedzieć,że dajemy im wszystko. Pełnie szczęścia...A każdo z nich zdecyduje samo, którą drogę wybrać,czy ziemską, czy niebiańską...
p.s.napisałam te słowa dlatego,że nikt z rodziców, którzy stracili dziecko z wpp, nic tu nie pisze. Nie dzieli się swoimi doświadczeniami, odczuciami. A może warto...łatwo jest poużalać się, a potem uciec. Nie chcę być osobą, która jest kojarzona z porażką wpp, ale chcę,żebyście wszyscy mieli pełną świadomość. Wiem właśnie z tego doświadczenia,że słowa lekarzy nie trafiają,że je odpychamy. Wychowując chore dziecko, czy w łonie,czy inkubatorku, czy w domu, nie można byc niczego pewnym...zawsze jest moc nadzieji i iskierka niepewności. Przytulam Was wszystkich mocno.
I jeszcze jedno, dostałam jednego maila skąd jesteśmy,więc mam rozumieć,że rodziców chętnych na spotkanie nie ma??? (nikt nie mówi,że ono bedzie za tydzień, czy dwa,ale musimy wiedzieć na czym stoimy, kto wchodzi w to wszystko rękami i nogami i nie zapominając o sercu). ta więc dla przypomnienia:ewasilek@o2.pl, w tytule poproszę-"dlaczego-(i tu nick)", co bym nie usunęła,że ktoś mi reklamy śle, a dalej miasto. Do zobaczenia:) "Śmiertelnie chore dzieci wiedzą, że umrą. Jest to wiedza nieświadoma ale kieruje ich postępowaniem. Ci, którzy żegnają się z nimi, mają przytępiony słuch. Jesteśmy głusi na przekazy umierających."
|