W czwrtek się zaczęło od osłabionej perystatyki. Wczoraj w nocy zaczęły sie duszności, na izbie przyjęć bardzo poróżniliśmy się z doktorem, na szczęście mamy jeszcze na tyle rozumu, żeby nie zawsze słuchać każdego lekarza jak wyrocznię. Wbrew jemu nie pojechaliśmy do szpitala DSK w Lublinie, a skontaktowaliśmy się z naszym lekarzem, który chociaż wczesny ranek niedzieli przyjął nas. Miał takie samo zdanie jak my, Mati nie potrzebuje kolejnego pobytu w szpitalu, w dodatku w DSK, a zastrzyków i inhalacji i opieki domowej rodziców. Mati ma sie dobrze, narzeka tylko na ból pupy:( Resztę przyjmuje jako coś naturalnego, część swojego życia. Po raz kolejny przekonałam sie jak ważne jest zachować trzeźwość umysłu, jak ślepo nie można ufać lekarzom, ale także słuchać swojej intuicji. Jeśli lekarz nie chce nas w takiej sytuacji wysłuchać, szczególnie właśnie taki, któy piewrwszy raz widzi dziecko, to dla mnie nie ma sensu z nim dyskutować. Monika - mama Macia - Żółwiczka 22.02.2007r.
|