Długo się nieodzywałam, bo już traciłam nadzieję, że kiedyś będzie dobrze. I doczekaliśmy się:))) Minęło 2,5 miesiąca od operacji, a Mati nigdy nie był w tak dobrym stanie. Nie wymiotuje, nie krztusi się, apetyt ma większy niż ja, nie skarży się na ból, nic go nie piecze, a kupka wychodzi KAŻDEGO DNIA. Odstawiliśmy nawet leki! W piątek byliśmy na kontroli u chirurga, teraz zajmiemy się obsewrwacją klatki, mamy chodzić na basen, żeby wspomóc rozwój żeber. Zawsze jest nadzieja, że wcale nie musi dojść do operacji:) Ale teraz to nie istotne. Teraz mamy czas na porządny oddech:) Nie umiem Wam opisać mojej radości, to tak, jakby zaczęło się nowe życie. Gdy budzę się rano czasem nie wierzę. Jeszcze 17 grudnia mamy kontrolę u gastrologa, ale i tak najwcześniej kontrolną gastroskopię można zrobić ok. marca. Mati osłabiony był po tym wszystkim, od wyjścia ze szpitala ciągle był kaszel, w końcu zapalenie płuc. Lekarz nam tłumaczył, że to wynika z osłabienia jego organizmu, że wszystkie dzieci teraz chorują, a jego płuca sa szczególnie słabe. Zalecił nam wyjazd nad morze i pojechaliśmy na tydzień do Kołobrzegu. Rewelacja. Pogoda była ładna, codziennne spacery przy Morzu, inhalacje w grocie solnej i znaczna poprawa. Wiem, że za kilka miesięcy, lat może znów się pogorszyć, że jelitka mogą odmówić pracy, ale teraz jest dobrze. I to się liczy. W dniu Św. Mikołaja rzyczymy Wam, żeby każdy dzień przynosił Wam prezenty, najlepiej po kilka dkg zdrówka:) Szczególne rzyczenia dla MIKOŁAJA Z TYCH:))))) Monika - mama Macia - Żółwiczka 22.02.2007r.
|