Myślę, że Kasia nie chciała nikogo urazić. Rzeczywiście każdy sam podejmuje decyzje i walczy z nimi we własnym sumieniu. Czasami jest tak, że człowiek podejmie jakąś decyzję i potem tego żałuje, Kasia chce uchronić przed tym. Jestem mamą synka z wadą letalną mózgu, w 6 mies.stanęłam przed faktem zmian twarzoczaszkowych, być może braku pokrywy czaszki i przed wiadomością, że dziecko nie przeżyje porodu, a jeśli się mu uda to będzie żył parę dni. Żądano ode mnie terminacji ciąży, przekazywano informacje, które mnie załamywały i choć wiedziałam, że życie maleństwa będzie krótkie i usłane cierpieniami nie byłam w stanie terminować skoro dałam życie. Postanowiliśmy z mężem, że jeśli dzieciątko nie przeżyje oddamy narządy innemu dziecku i wtedy w innym maleństwie będzie żył nasz synek, nie będzie tylko aniołkiem w niebie. Marcelek zrobił nam niespodziankę urodził się żywy, bez zmian twarzoczaszkowych niestety z wyrokiem, że długo nie pożyje. Długo leżał w szpitalu, a ja między czasie uczyłam się jak dbać o dziecko z wadą, załatwiłam tlen, pulsoksymetr, nauczyłam się karmić sondą i bez względu ile mu czasu zostało chcę by czuł się szczęśliwy. Pozwolono mi go zabrać do domku. Mały obecnie ma 3 miesiące. Co tydzień odbarczamy główkę przez ciemiączko bo rośnie dynamicznie. I mogę tylko powiedzieć, że cieszę się , że spotkałam na drodze swojej takie osoby jak Kasia, które dodawały mi sił w ostatnich tygodniach ciąży i nie pozwoliły bym posłuchała lekarzy i terminowała ciążę. Decyzję jakie mamy muszą podejmować w sytuacjach choroby maluszków są trudne i wymagają dużo siły, często nie mają poparcia medycznego - dlatego wszystkim, które stoją przed takimi decyzjami życzę dużo ponadziemskiej mocy. Czasami tak jest, że żyje się na granicy cudu... Całuski Beata Mama Marcelka z wadą letalną ur.14.05.2009 - zm 24.03.2011 http://funer.com.pl/epitafium,marcel-wysocki,5849,1.html
|