Mój Piotruś też miał przepuklinę,niestety nie ustabilizował się po porodzie i nie doczekał operacji. Rodziłam w Warszawie na Bielanch a mały był potem przewieziony do CZD. Lekarze zrobili wszystko co mogli, pilnował ich mój mąż który o tej wadzie wie prawie wszystko. Każdy nowy lekarz, który zajmował się Dzidziusiem pytał się go czy jest lekarzem. My w czasie ciąży nie szaleliśmy ze specjalistami, każda wizyta u lekarza kończyła się innymi rokowaniami, nikt tak właściwie nie chcial z nami rozmawiać, każdy kazał czekać na poród - wtedy miało się wszystko okazać. Odkąd zrozumieliśmy co to jest, załatwiliśmy sobie skierowanie do Warszawy i czekaliśmy, ciesząc się każdą minutą ciąży. Nie było łatwo. Dopiero teraz dowiaduję się od męża szczegółów, cały czas starał się nas chronić byśmy mieli więcej sił. Wiemy, że nie jest to wada genetyczna, ale i tak boimy się nawet myślec o następnym dziecku. Proszę napiszcie, czy Wasze następne dzieci też były chore i jak poradziliście sobie ze strachem przed ciążą. A jeśli macie jakieś pytania co do przepukliny, to spróbuję odpowiadać. Ula
|