Ojejku, współczuję, naprawdę współczuję przeogromnie, bo choć nie wiem co to strata dzieciątka, wiem, jak boli, kiedy Maleństwo jest w szpitalu, a ja nie mogę przy Niej być, a to i tak nic w porównaniu do utraty. I tym bardziej dziękuję za post, wiem, jak trudno o tym pisać. Dlatego właśnie lekarze są w szoku, ze moja Mała tak długo żyła i sobie radziła, bo po operacji okazało się, że wada musiała być wrodzona, bo lewe płuco było zupełnie malutkie i niewykształcone. Nela jest już 7 dni po operacji, cały czas na OIOM-ie, w inkubatorze, choć oddycha już samodzielne, tylko z wspomaganiem tlenowym. Mieliśmy już po drodze niedodmę na obu płucach, brak pracy jelit, ale powoli jakoś się normuje. Ale uczucie kiedy patrzysz na takie Maleństwo, i nie możesz Go nawet dotknąć, nie mówiąc o przytuleniu, a Ono tez patrzy na Ciebie, rusza rączkami, i popiskuje (bo nic innego z obolałego gardła się nie wydostaje), a w oczach ma tylko smutek i ból jest porażające. Zostaje na całe życie.
|