Ja miałam robione USG każdego miesiąca i chodziłam do dwóch lekarzy, bo chciałam być na 100% pewna, że wszystko jest ok. Za każdym razem lekarze zapewniali mnie, że dziecko jest zdrowe. Ostatnio przejrzałam filmy, które lekarz nagrywał mi po każdym usg i jak się dobrze przyjrzeć to widać różnicę pomiędzy jedną rączką, a drugą. Gdyby wtedy lekarze porządnie przyjrzeliby się temu usg to może udałoby się jakoś przeciwdziałać temu, co się stało z rączką mojej córki. Ale lekarze z góry zakładają, że wszystko jest ok. i bez skrupułów biorą pieniądze za wizytę. Szkoda gadać. Jestem załamana znieczulicą i chamstwem lekarzy, straciłam wiarę w naszych polskich lekarzy. Dla nich najważniejsze są pieniądze, a pacjentów traktują jak przedmiot. Przekonałam się o tym odkąd jeździmy z córeczką po lekarzach. Wielu z nich już na dzień dobry mówili nam, że nie są w stanie nam pomóc, potem zapewniali nas, że powinniśmy się cieszyć, bo są gorsze „przypadki” i po 10 minutach wizyty brali od nas pieniądze tak jakby nam pomogli. Jeden profesor z Poznania, u którego na wizytę czekaliśmy 2 m-ca i szczerze mówiąc nie mogłam się doczekać na to spotkanie w nadziei, że nam pomorze, ledwo spojrzał na rączkę Maji i nawet nie raczył jej dotknąć. Mogłabym pisać o wielu takich przypadkach, ale nie mam siły już się denerwować. Pozostała mi jeszcze nadzieja w zagranicznych lekarzy. Nie oczekuję od lekarzy, że uczynią cuda i „naprawią” rączkę Maji, chciałabym poczuć, że naprawdę chcą pomóc, jeżeli nie sami to poprzez innych lekarzy. A jedyne co słyszałam to, to że nic nie można zrobić i najlepiej pogodzić się z kalectwem dziecka. Zrozumiałam, że jak sama nie zacznę szukać, to nikt inny mi nie pomorze.
Pozdrawiam serdecznie Agata
|