dlaczego.org.pl  
Forum dlaczego.org.pl  >> CHORE DZIECKO
Nie jesteś zalogowany!       

Re: "Inkubatory nadziei" artykuł z Polityki - ciąg dalszyHits: 611
zorka  
28-12-2005 09:11
[     ]
     
Przeczytałam, płakałam. Znów poczułam się biedna i skopana. Moje pierwsze dziecko zmarło w inkubatorze, drugie, które pojawiło się po dwóch latach, ledwo uszło z życiem. Teraz jest całe i zdrowe. Powinnam być zatem teraz wdzięczna światu za ów cud. Nie potrafię - za bardzo boli pierwszy raz, za bardzo drugi.

Czytam w "Opowieści wcześniaka":
"Jedyne, co mogę naprawdę powiedzieć na temat mojego układu nerwowego, to fakt, że jest on na tyle dojrzały, abym mógł odczuwać ból. A wiele rzeczy, które lekarze robią dla mojego dobra, bardzo mnie boli. Nie lubię rurki wkładanej do tchawicy. Nie lubię też być skrępowany i nie móc rozkopać się swobodnie. Proszę o tym pamiętać”.

Pamiętam, jak walczyłam o podanie Martynce morfiny - usłyszałam, że dziecko nie wykazuje oznak bólowych więc nie ma potrzeby. No i jak nam zależy - to ok - ale mamy poczekać do poniedziałku, jak przyjdzie lekarz prowadzący.
Do końca życia będę widzieć jej zbolałą twarzyczkę.
Po dróch godzinach od tej rozmowy moja córka umarła. Okazało się, że była pod wpływem silnych leków przeciwdrgawkowych - nawet jakby cierpiała katusze... nie była w stanie tego pokazać na zewnątrz.

A owa broszurka - pisana z punktu widzenia wcześniaka?...
Rodziłam w szpitalu, w którym na neonatologii pracuje prof. Gadzinowski (o którym mowa w artykule), w którym te broszury się rozdaje.
Zadnej broszurki nikt mi nie wręczył! Po śmierci dziecka nie zaproponowano nam rozmowy z psychologiem, nie zaproponowano godnego pożegnania z dzieckiem (dostałam ją na ręce przy... matkach żywych wcześniaków, na oddziale..., strasznie się czułam).

Przerabiałam OIOM wcześniakowy dwa razy.
Niestety muszę powiedzieć, że nie ma żadnych standardów postępowania z rodzicami takich dzieci. Jesteśmy zdani na łaskę i niełaskę losu - albo trafimy na mądrego człowieka, albo nie. Sytuacja tak ekstremalna,owa druga wersja, jest raną na całe życie.
Twarzy tych, którzy nie mieli odwagi powiedzieć mi, że dziecko umiera, a o stanie ciężkim informowali na korytarzu między jedną rozmową komórkową z własnym potomkiem, a drugą, nigdy nie zapomnę.
Poniosę je wbrew własnej woli przez całe życie.
I dodam, że karygodnym uproszczeniem byłoby stwierdzenie, że to szukanie winnych po stracie dziecka. Moje drugie dziecko przeżyło, a i wtedy spotkałam na swojej drodze takich ludzi, o których najchętniej chciałabym zapomnieć.
Artykuł wywołał znów upiory przeszłości. 

Ostatnio zmieniony 28-12-2005 09:13 przez zorka

  Temat Autor Data
  "Inkubatory nadziei" artykuł z Polityki ewamonika1 27-12-2005 20:47
  Re: "Inkubatory nadziei" artykuł z Polityki - ciąg dalszy ewamonika1 27-12-2005 20:48
*  Re: "Inkubatory nadziei" artykuł z Polityki - ciąg dalszy zorka 28-12-2005 09:11
  Re: "Inkubatory nadziei" artykuł z Polityki - ciąg dalszy mika10 29-12-2005 11:07
  Re: "Inkubatory nadziei" artykuł z Polityki - ciąg dalszy zorka 31-12-2005 08:58
::   w górę   ::
Przeskocz do :
Forum tworzone przez W-Agora