W przypadku zdrowego dziecka to bywa trudne, o ile wiec trudniejsze jest gdy ma sie dziecko inne, chore, niepelnosprawne? Kiedys dzialalam w stowarzyszeniu ktore m.in opiekowalo sie grupa dzieci z porazeniem mozgowym. Opieka to zle slowo - chcielismy pokazac im swiat przygody i nauczyc ze bez wzgledu na swoja innosc moga przezyc cos niesamowitego i ze w zyciu wiele od nich samych zalezy. Wspinalismy sie po gorach (wciaganie dzieci na wozku bylo wyczynem z kategorii ekstremalnych!), ryczelismy piosenki masowego razenia przy ogniskach i robilismy biegi na orientacje. I te dzieci uczyly sie ze jak sie przewroca - to musza same wstac, by nie baly sie wyjsc na ulice, by wiedzialy ze sobie same poradza - takze z wlasnymi ograniczeniami. Pamietam jedna scenke - wlasciwie byla kwintesencja naszej pracy. Zima w Zakopanem, oblodzone schody do hotelu. Przez szklana sciane widac bankiet: panie w kreacjach, panowie w garniturach, szampan i high-life. Przede mna idzie maly Michal (o kulach), obok niego moj przyjaciel - ratownik TOPR. Na schodach Michal sie przewraca. Bankiet na chwile zamiera i patrza z nienawiscia na faceta, ktory zamiast pomoc biednemu dziecku stoi obok i zapala papierosa. "Spokojnie Michas, teraz musisz sie podeprzec na rece, teraz przenies ciezar ciala..." - tego nie slysza, a maly powoli wstaje do pionu. Jest piekielnie dumny z siebie. My z niego tez. Ale spojrzenia jakimi nas odprowadzano... chyba nigdy tego nie zapomne. czasem strasznie trudno jest uczyc dzieci samodzielnosci. a jak wam z tym idzie?
|