dlaczego.org.pl  
Forum dlaczego.org.pl  >> ARCHIWUM
Nie jesteś zalogowany!       

Sens żałoby
melka_x  
23-04-2005 18:46
[     ]
     





mso-bidi-language: AR-SA">Większość rytuałów ma bardzo głębokie znaczenie, dlatego powiem od

razu - nie
zgadzam się ze stwierdzeniem, że żałobę nosi się w sercu, bo z tego łatwo


wyciągnąc wniosek, że sformalizowanie zasad związanych z zachowywaniem się
wobec

śmierci nie ma sensu, że to pusta forma. Pogrzeb - symboliczne zamknięcie
pewnego

etapu, unaocznienie bliskim, że osoba chowana odeszła. Wcześniej coraz
już rzadszy

zwyczaj czuwania - pożegnanie. Jeszcze wcześniej obmywanie
zmarłego, ubieranie -

kiedyś robiła to rodzina. Stypa - dziś często dziwi,
coraz rzadziej urządza się je w

dużych miastach. A przecież one miały na celu
umożliwienie rodzinie porozmawiania o

zmarłym, symboliczne zapoczątkowanie
pierwszego etapu żałoby i zwerbalizowanie emocji,

co jak dzisiaj przyznają
terapeuci jest niezbędne, żeby wrócić do życia. Żałoba to coś

więcej niż czarny
strój, to przecież również pewien tryb życia - bez przyjęć, zabaw,

tańców. Nie
bezsensowne zakazy, ale chronienie osób w żałobie. Te normy dawały

gwarancję,
że osoba w żałobie będzie odpowiednio traktowana, że nikt nie będzie

zapraszał
jej na radosne uroczystości, że w miarę możliwości będzie się jej oszczędzać


widoków normalnego życia, które przecież tak wtedy drażni. Te normy miały

/>jeszcze inne uzasadnienia. Określanie czasu żałoby w zależności od stopnia

/>pokrewieństwa i związane z żałobą zakazy dawały czas na pogodzenie się ze
stratą, na

opłakanie jej. Żałoba sprawiała, że osoby po śmierci kogoś bliskiego
nie czuły nacisku

na szybki powrót do normalnego życia. Wreszcie jeszcze jedno
uzasadnienie. Nie zawsze

śmierć bliskiej osoby była powodem do rozpaczy. Z
różnych powodów nie ma czasem

prawdziwej więzi między pozornie najbliższymi.
Wtedy załoba jest odczuwana jako coś

narzuconego. Ale nawet wtedy ma głęboki
sens, chodzi o to, żeby nie podkopywać

podstaw, na których zbudowano
społeczności - szumnie brzmi, ale jak to inaczej ująć? A

jedną z takich podstaw
są więzi rodzinne. To nie hipokryzja, ale zakaz manifestacji

przeciwko normom,
bez których taki kształt społeczności jaki znamy, rozpadłby się. On

zresztą
dzisiaj rozpada się (przekształca?). Odchodzą różne zasady i rytuały, ale bez


nich jesteśmy bezradni, powstają więc poradniki jak traktować osoby po stracie

/>kogoś bliskiego. Te poradniki nie są niczym innym jak próbą odkrywanie rzeczy
dawno

odkrytych (ok - gwoli sprawiedliwości są też próbą dostosowania różnych
norm do

współczesności). I czy odchodzenie od rytuałów związanych ze śmiercią
jest jednym ze

skutków tych przekształceń(rozpadu?) czy jedną z przyczyn?
Pytanie z natury czy

pierwsze jajko czy kura. Niewątpliwe jest to związane z
tym, że śmierć stała się

tematem tabu. Z różnych powodów. Trochę dlatego, że
odchodzimy od wiary, że coraz

mniej osób jest głeboko przekonanych, że śmierć
to początek innego życia. Ta myśl, że

to koniec wszystkiego budzi przerażenie.
Ale chyba jeszcze w większym stopniu wpływa

na to co się dzieje, fakt że śmierć
stała się czymś niecodziennym. Kiedyś gdy granica

długości życia była znacznie
niższa, ze śmiercią oswajano się w dzieciństwie. Nie

sposób było dożyć
dorosłości nie tracąc nikogo. Traciło się rodziców, rodzeństwo,

później dzieci,
meżów, żony itd. więc śmierć mimo, że wiązała się z rozpaczą była

czymś
naturalnym. Sądzę, że dzięki temu ludzie mieli poczucie, że śmierć jest

/>nieodłącznym elementem (końcem) życia. My trochę udajemy, że śmierci nie ma,
śmierć

traktujemy jako przegraną lekarzy, i dlatego śmierć nas uderza
podwójnie. Również

dlatego inni nie umieją z nami o tym rozmawiać.

Wszystko to o czym piszę wyżej

przeżyłam na własnej skórze. Wszystko to o czym
piszę, nam okazało się bardzo

potrzebne.
Czuwanie przy zmarłym - namiastką było pożegnanie z Natalią w szpitalu.

/>Mieliśmy ogromną potrzebę potrzymanie jej jeszcze w ramionach, przytulenia.
Obmyliśmy

jej buzię, poprawiliśmy kołderkę, w którą była zawinięta.
Wszystko się buntowało

przeciw temu, żeby ją tam zostawić i pozwolić zabrać ją
do kostnicy, to było

nieludzkie. Czuliśmy, że naturalne byłoby zabranie jej do
domu. Naturalne byłoby gdyby

to któreś z nas włożyło ją do trumny, a nie
wynajęta osoba w zakładzie pogrzebowym.

Pogrzeb był rzeczywiście unaocznieniem
tego co się stało. W moim przypadku pogrzeb

zapoczątkował proces wychodzenia z
szoku. Żeby pogodzić się ze śmiercią i za jakiś

czas wrócić do życia, trzeba w
nią uwierzyć.
Nie było typowej stypy, ale

przyjechali do nas rodzice. Razem oglądaliśmy
zdjęcia, razem płakaliśmy.
Na

Sylwestra nigdzie nie poszliśmy. Ale i tak na dopadł. Sztuczne ognie widać
było przez

okno, nie można było uciec przed radosnym hałasem - koszmar.

Na koniec

ciekawostka - nie do końca nie na temat. Niedawno spotkałyśmy z Anią
w sprawie

artykułu z psychoterapuetką zajmującą się ludźmi po stracie dziecka.
Stanowisko

terapeutów jest następujące: po śmierci dziecka ludzie nie powinni
decydować się na

następne przed upływem roku (część mówi nawet o dwóch latach).
Czyli dokładnie tyle,

ile trwa formalna żałoba. Dlaczego? Z ich doświadczeń
wynika, że ludzie, którzy

wcześniej decydują się na ponowne rodzicielstwo mają
problem z akceptacją nowego

dziecka, to dziecko często jest wtedy zamiast. Co
jeszcze ciekawsze - kobiety

zachodzące szybko w ciążę po stracie dziecka mają
bardzo często problemy z jej

utrzymaniem. Procent zagrożonych czy wręcz
niedonoszonych ciąż jest znacznie wyższy

niż u reszty ciężarnych.


style="mso-special-character: line-break" />
 


nosilyscie czarny stroj?
aniao3  
26-04-2005 19:50
[     ]
     

nie wiem czemu - kilka lat temu

od czerni mnie totalnie odrzucilo. i nawet po smierci coreczki nie nosilam czarnego stroju -

nie moglam psychicznie zniesc tego koloru.
zreszta czarny jest teraz tak popularny jako

stroj ze chyba nikt by sie w nim zaloby nie dopatrzyl...
moja zaloba miala dziwna forme

zewnetrzna - nie moglam pomalowac paznokci.
zabawne - kupilam lakier w ciazy - by malutka

miala piekna mame. po jej smierci ten lakier stal i stal a ja nie bylam w stanie go

uzyc.
dopiero na slubie bliskiej mi forumowiczki - pierwszy raz poczulam ze znowu chce

pomalowac paznokcie.
a wasza zaloba? jak sobie z nia dawalyscie rade?
a
 


Re: nosilyscie czarny stroj?
etka  
26-04-2005 19:55
[     ]
     

a ja o dziwo dzis pierwszy raz od

ki8edy zaszlam w ciaze pomalowalam paznokcie, kupilam tez czarne spodnie takie na gumce bo

pozostal mi jeszcze brzuszek po ciązy, mysle ze kupilam czarne bo choc troche

wyszczuplaja
tak wlasnie myslalam i zastanawialam sie czy powinnismy z mezem nosic sie na

czarno czy załobe nosic w sercu..?
Nigdy nie znosiliśmy Sy;westra, nie potrafilam sie

cieszyc ze konczy sie stary rok i ze jestesmy coraz starsi, w tym roku wyjątkowo sie

uradujemy bo bardzo chcemy zeby ten rok skonczyl sie jak najszybciej
 
mama Szymonka (ur 29 III 2005, zm. 07 IV 2005) i Filipka (ur 29 III 2005 zm 14 IV 2005)
oraz najszczesliwsza mama cudownej Lenki ur 03 VII 2007

Re: nosilyscie czarny stroj?
aniao3  
26-04-2005 20:03
[     ]
     


> zastanawialam sie

czy powinnismy z mezem nosic sie na czarno czy załobe nosic w sercu..?
wiesz co - ja

mysle ze postepujcie w zgodzie ze soba, ze swoja intuicja.
tu nie ma niczego co by

"nalezalo" "wypadalo".
po prostu postepujcie tak jak czujecie ze

chcecie. cokolwiek powiedza inni...
sciskam mocno
a
 


Re: nosilyscie czarny stroj?
malomi  
28-04-2005 08:49
[     ]
     

Nie nosiłam czarnego stroju

bo wtedy na pewno wysłaliby mnie do psychiatry. Bo jak można nosić żałobe po śmierci dziecka

które odeszło za wcześnie, którego się nie widziało.
Nosiłam żałobe w sercu, a otoczenie

było spokojniejsze o mój stan umysłu.
 


Re: nosilyscie czarny stroj?
betty69  
01-05-2005 12:00
[     ]
     
ubieralam sie na czarno dosc

dlugo. po pierwsze wyszczulal mnie, po drugie czulam, ze nie potrafie zalozyc kolorowych

rzeczy. przestalam dbac o siebie. pojscie do znajomej fryzjerki nie bylo mile i wcale nie

czulam sie lepiej po wyjsciu od niej. dlugo tez nie tanczylam. pierwszy raz w grudniu na

parapetowce u kolezanki, powoli sie rozkrecalam.

betty
 


Re: Sens żałoby
marzekal  
26-04-2005 22:07
[     ]
     

Nawet na pogrzeb ubraliśmy się na biało

- to też kolor żałoby w niekturych kulturach. Jakoś tak nie mogłam pomyśleć o czarnym

ubraniu siebie i dzieciaczków. Mój mąż ubrał białą koszulę, choć na ogół unika bieli jak

ognia. Podświadomie nie pasowały mi czarne do białej trumienki i białej szatki uszytej

Szymusiowi przez moją Mamę.
Ale co najbardziej szokujące niecały miesiąc po stracie Synka

poszliśmy na wiejskie dożynki i bawiłam się do rana. I nie czułam, że robię coś

niestosownego. Natomiast na wesele kuzynki w następnym miesiącu nie miałam sił pójść. Do tej

pory zastanawiam się dlaczego. Może wcześniej poprostu była to próba zapomnienia, chęć

podejścia do życia jakby nic się nie wydarzyło? Nie wiem i do tej pory dziwi mnie moje

zachowanie w tamtym okresie. 


Re: Sens żałoby
Kartoflanka  
28-04-2005 21:00
[     ]
     

Bardzo załuje, ze nie przytuliłam

Piotrusia po smierci. Bylismy chyba w szoku, bo w pol godziny spakowalismy sie i ucieklismy

do Krakowa.
Teraz Remek mowi, ze bylby gotow go wykopac byle tylko moc go jeszcze raz

przytulic, ale wtedy wydawalo nam sie, ze tak bedzie lepiej, ze przeciez "tam" i

tak nie ma juz naszego synka. ze tego nie potrzebujemy...
Wrocilismy za 3 dni na pogrzeb.

Chcialam jeszcze zbaczyc go w trumnie, ale maz powiedzial, ze lepiej nie...a teraz mi sie to

sni.
Sam pogrzeb byl piekny. Bylo duzo ludzi, kwiaty i wszystko jak nalezy:). Bardzo bylo

mi to potrzebne, inaczej nie moglam Piotrusia "uczcic" a chcialam zeby wszyscy

sie dowiedzieli jaki byl dla nas wazny. Wierze w madrosc tradycji w rytualy. Ale czarnych

ubran nie nosilam. Za to przestałam o siebie dabac- takie symboliczne posypypywanie glowy

popiolem. Dopiero pol roku "po" (mniej wiecej) zaczelo mi sie chciec. To byl tez

dla mnie sygnal, ze zaloba ma sie ku koncowi. 


Re: Sens żałoby
MAJ  
29-04-2005 10:32
[     ]
     

Strata kogos nam bliskiego jest stratą części

nas samych!! Śmierć dziecka dla matki, to także w pewnym sensie umieranie matki, jej

milosci, nadziei, radości.Żałoba to czas przeżywania straty ale także czas odradzania się

na nowo do do nowych zadań, do rzeczywistości. Warto go przeżyć tak jak czujemy wewnętrznie

w czrnym albo białym stroju, płacząc albo w milczeniu. Tylko trzeba sobie koniecznie na ten

czas pozwolić. Po to żeby nastąpiło "kiedyś" i żeby nastąpiło "

łatwiej'
Jola 


Re: Sens żałoby
etka  
29-04-2005 12:37
[     ]
     

zauwazyłam ze w naszym przypadku ja potrzebuje

towarzystwa tylko mojego meza, natomiast rodzina za wszelka cene stara sie zwrócić moja

uwage na cos innego, chca zebym nie myslala tyle o moich synkach bo zapewne uwazaja ze im

wiecej mysle tym gorzej dla mnie.
A ja chce o Nich myslec w dzien i w nocy, w domu i na

spacerze ( do pracy jeszcze nie wrocilam, jestem na macierzynskim o ironio). Chce mówic do

moich dzieci- jade na cmentarz i opowiadam im codziennie co robilam ja co robił ich tatus.

Jest mi wtedy lżej, czuje ze Oni sa ze mna. Ja nie chce zapomniec i NIGDY NIE ZAPOMNE.
Nie

ubieramy sie na czarno.
Przestałam wierzyc w boga. 
mama Szymonka (ur 29 III 2005, zm. 07 IV 2005) i Filipka (ur 29 III 2005 zm 14 IV 2005)
oraz najszczesliwsza mama cudownej Lenki ur 03 VII 2007

Re: Sens żałoby
wustyle  
01-05-2005 12:44
[     ]
     
specjalnie nie ubieralem sie na czarno,

moj ulubiony kolor to czerwony i tak tez sie "nosilem"
zalobe przezywalem glosno i

odwaznie, czesto plakalem, rozmawialem otwarcie o smierci coreczki ze znajomymi z pracy, z

rodzicami, przyjaciolmi i oczywiscie najczesciej z zona.
choc staralem sie zyc normalnie

pierwsze miesiace byly bardzo ciezkie

czesto zastanawialem sie czy wypada mi sie

teraz smiac, badz podglosnic troszke muzyke, ale szybko stwierdzilem, ze przezywanie zaloby

jest bardzo indywidualna i niepowtarzalna rzecza 
Sebastian - tata Laury, Zuzi i Antosia

Re: Sens żałoby
ladyhawke  
04-05-2005 10:47
[     ]
     
Etapy żałoby jakie przechodziłysmy

z córa były rózne i trudno je nawet ułozyc w jakąś logiczna całość, czarny kolor był znakiem

protestu, pokazaniem że cierpimy, i nie można tego bagatelizowac, i spłaszczać, że mamy

prawo do łez, prawo do złości na świat. Etapy zamkneły się jednego dnia, niespodziewanie,

poszłyśmy z Agą kupić biurka, chodziłyśmy po sklepie, i nagle Aga powiedziała, "mamo

wejdzmy do Reserwed.." i weszłyśmy a ona wziela z polki sweterek, pierwszy raz od wielu

miesiecy nie byl w kolorze czarnym, zmierzyla, i wygladala pieknie, kupilysmy, pozniej

dokupilysmy jasne spodnie i tak ruszylo. Teraz pamietamy, placzemy, ale cierpienie jest

jakby inne, nie ma juz slow "nigdy", jest "jestem pomalutku

szczesliwa". Czas zaloby kazdy przezywa innaczej, ale wydaje mi sie ze jedno jest

bardzo wazne, dac czas na jego przezycie, dac czas na przezycie poswojemu, nic na sile wtedy

bol bedzie zmienial swoje oblicze. 


Re: Sens żałoby
gosiaczek  
28-12-2007 17:24
[     ]
     
Każdy nosi żałobę tak jak uważa ja

noszę się na czarno,bo jakoś inaczej bym nie mogła a pozatym nic mi się niechce kiedyś byłam

zawsze umalowana a teraz gdybym się umalowała to czułabym się tak jakbym się cieszyła jakbym

już nie myślała o moim dziecku .
Mama aniołka Wojtusia +09.12.07 
Gosia mama aniołka Wojtusia +09.12.2007[34tc]
i Jasia
http://mojsynwojtus.bloog.pl/

::   w górę   ::
Przeskocz do :
Forum tworzone przez W-Agora