dlaczego.org.pl  
Forum dlaczego.org.pl  >> ROZMOWY O WIERZE
Nie jesteś zalogowany!       

Granica wytrzymalosci
Elwira  
09-12-2005 13:20
[     ]
     
Przeczytalam w grudniowym Zwierciadle fragment, ktory bardzo mnie poruszyl: "Czasami Bog odbiera nam dane
wczesniej blogoslawienstwo, abysmy mogli zrozumiec Go inaczej niz za
sprawa łask i próśb. On wie, jak dalece moze wystawic na próbę nasza
dusze, i nigdy nie przekracza granic naszej wytrzymalości." Zastanawiam sie, jak
to jest z Panem Bogiem i nasza ludzka wytrzylamoscia na cierpienie. Czy to oznacza, ze mamy wieksza pojemnosc na bol? Nie rozumiem, dlaczego takie cegly, w postaci smierci naszych dzieci, spadaja nam na glowe.Co mialam przez to zrozumiec, odkryc, poznac, czego mialam sie dowiedziec? I czy bylo warto? Ciagle uwazam, ze cena byla za wysoka.
Co o tym sadzicie? 
Elwira

Re: Granica wytrzymalosci
ewamonika1  
09-12-2005 13:46
[     ]
     
Elwiro,
w podobnej konwencji jest utrzymany reportaż, który przytoczyłam na Chorym dziecku. Tytuł: "Tyle ile można unieść":
http://dlaczego.org.pl/forum/view.php?site=nowe&bn=nowe_chore&key=1133603053

W moim przypadku nic nie zrozumiałam.
Jestem dalej od wiary niż kiedykolwiek.
Mimo, iż dostałam "tyle ile mogę uniesć".

Ostatnio czytałam o wynikach badań socjologicznych, w których podano, że 13 procent społeczeństwa polskiego uważa urodzenie dziecka niepełnosprawnego jako karę za grzechy.

e. 
---------------
http://www.wady-dloni.org.pl/


Re: Granica wytrzymalosci
basiamamalaury  
09-12-2005 18:13
[     ]
     
granica wytrzymałości-
czy wogóle istnieje?
co powinnam zrobić po przekroczeniu jej?
położyc się i umrzeć?

zastanawiam się, co jeszcze gorszego mogło mnie w życiu spotkać. Nic gorszego nie przychodzi mi do głowy. Może ktoś ma jakiś pomysł??? 

Basia mama Laury Czarodziejki (ur. 14.07.2001 zm. 22.09.2004)

Antosia (6 lat) i Marysi (2 lata)

Re: Granica wytrzymalosci
Elwira  
09-12-2005 19:45
[     ]
     
Tez sie zastanawiam czy ta granica w ogole istnieje, czy kiedys los sie odwroci,czy mozna wyczerpac ten worek bolu i cierpienia.Bliscy mi mowia, ze skoro tak bardzo nas teraz los doswiadcza, to znaczy, ze moze byc juz tylko lepiej, ze przyjdzie inny czas. Nie sadze, zeby mozna to bylo tak wyjasnic..... 
Elwira

Re: Granica wytrzymalosci
Awena  
25-02-2006 22:37
[     ]
     
Tak ,tylko czekac na smierc.Brak radosci ,celu ;zupelne zniechecenie, mechaniczne ,bezmyslne wykonywanie codziennych czynnosci,niemoznosc skupienia sie nad lektura ,filmem,rozmowy z ktorych nic sie nie pamieta.Czy to jest zycie??? To tylko wegetacja .Po co ,jak dlugo? 


Re: Granica wytrzymalosci
Alicja  
12-12-2005 16:15
[     ]
     
Czekam na wyrok - informację o tym, czy moja córka ma zespół PW. Przez pierwsze 3 dni cały czas płakałam, bo choć dane zdobyte z internetu nie mówią, że dziecko umrze, ale mówią wystarczająco, aby czuć się bezsilnym. Ktoś gdzieś napisał, że uświadomienie sobie tego, że ma się dziecko kalekie, to umrzeć i wejść w inny świat. Ja do tego innego świata się nie pchałam. Zastanawiałam się jednak nad tym, jak to jest: Bóg daje przecież tyle, ile można unieść, więc dlaczego ja nie mogę sobie z tym poradzić?
I po pewnym czasie dotarło do mnie, że ja tak cierpię (nie byłam w stanie się uspokoić), bo ... sama sobie dodaję cierpienia. I to była prawda: na dzień dzisiejszy jest dokładnie to co mam - czekanie, pewną wiedzę, którą mogę już dziś wykorzystać, ale ja dokładałam do tego ciężaru wyobraźnię jak to będzie, że będzie strasznie, widziałam nasze życie za kilka - kilkanaście lat, gdy z mężem będziemy starzy, a nasze dziecko nie będzie samodzielne; co mamy zrobić, gdy nie będzie stać nas na leki wspomagające; jak sobie poradzimy, gdy nasz dotychczasowy styl życia drastycznie kłóci się z potrzebami dziecka z zespołem PW.
I to ta wyobraźnia powodowała, że ciężar był nie do uniesienia. Już wiem, że to nie Bóg mi dał TAKI ciężar. To ja sama go sobie dołożyłam ponad moje siły. Teraz, gdy "nadmiar" odrzuciłam, zaczynam w miarę normalnie żyć.
Nie straciłam dziecka, nie poroniłam, więc nie mogę dokładnie powiedzieć, jak to jest, ale może ten ciężar, który niosą mamy po stracie dziecka, może on też jest ZA DUŻY, bo sami go sobie zwiększamy?
NIe chcę powiedzieć, że strata dziecka nie jest bolesna, trudna, ciężka. Chcę tylko powiedzieć, że skoro Bóg nie daje nam więcej niż jesteśmy w stanie unieść, to może coś zgubiono po drodze.. świadomość, że koniecznie potrzeba nam Jego pomocy, aby przeżyć tą stratę; może nawet jest modlitwa itd. ale działa jak u mnie wyobraźnia, która nie pozwala zapomnieć o swoich oczekiwaniach względem dziecka..
Nie wiem. Piszę, bo są to ostatnie moje przemyślenia na ten temat w kontekście mojego oczekiwania na wynik badań.
Dziś również dotarło do mnie, jak kruche jest życie ludzkie: wystarczy niewielki błąd, a dziecko rodzi się z chorobą genetyczną; nie rodzi się, bo umiera w łonie matki; rodzi się zdrowe, aby za kilka lat stać się nieuleczalnie chorym dzieckiem, wegetującym w szpitalu.. My sami też nie wiemy co stanie się z nami za dzień, dwa, rok. Nie zmienia to oczywiście sytuacji, ale pokazuje ją w nieco innym, szerszym świetle.
Dziś koleżanka mówiła mi, że przy dziecku chorym można nauczyć się kochać bezinteresownie, bo kocham go za to, że jest, a nie razem z jego osiągnięciami, których tutaj nie ma za wiele. Powiedziała też spokojnie, że nie wiadomo jaka będzie przyszłość, czy wiele lat z chorym dzieckiem, bo dzieci przychodzą i odchodzą. Trochę mnie zmroziło, że moje chore dziecko mogłoby umrzeć, ale uświadomiłam sobie, że faktycznie, śmierć jest wśród nas. Nie ma co zamykać na nią oczu, nie jest straszna, ale jest normalną rzeczywistością, która nas dotyczy. Dziecko może umrzeć zawsze - zdrowe czy chore. Jeśli mam świadomość, że życie jest tylko chwilą tu na ziemi, ale tu się nie kończy, to mam świadomość tylko czasowej rozłąki, ale nie straty na zawsze. 
_aalicja

Re: Granica wytrzymalosci
Elwira  
14-12-2005 10:43
[     ]
     
Dziekuje Alicjo!
Dodalas mi otuchy. 
Elwira

::   w górę   ::
Przeskocz do :
Forum tworzone przez W-Agora