dlaczego.org.pl  
Forum dlaczego.org.pl  >> ROZMOWY O WIERZE
Nie jesteś zalogowany!       

Tracę wiarę ...
natkaszczerbatka  
04-11-2005 00:04
[     ]
     
... 

Ostatnio zmieniony 20-03-2011 22:38 przez natkaszczerbatka

Re: Tracę wiarę ...
ewamonika1  
04-11-2005 10:19
[     ]
     
Aniu,
to ja z małą "iskierką nadziei".
Ostatni pisałam do ks. Puzewicza (UMCS Lublin) informację o programie "Warto rozmawiać" (m.in.). Dostałam maila zwrotnego:
"Szanowna Pani, dziekuję za wszelkie informacje, pamietam o kwestii rozwiązań kościelnych, mam nadzieję na dobre wieści wkrótce. Pozdrawiam.
Ks. Mietek Puzewicz"

Aniu,
bądźmy - mimo wszystko - dobrej myśli.

A w sprawach rozmów, pytań, szukania odpowiedzi - myślę podobnie do Ciebie.

pozdrawiam,
ewa 
---------------
http://www.wady-dloni.org.pl/

Ostatnio zmieniony 04-11-2005 17:35 przez ewa

Re: Tracę wiarę ...
malomi  
06-11-2005 11:53
[     ]
     
Najbardziej przykre jest to, że Bóg traci w naszych oczach przez własnych przedstawicieli.

poprzez wiare w Kościół tracimy wiare w Boga.

Niestety najbardziej Kościół absorbują kwestie przyjemne (santo subito), lub takie które są kontrowersyjne (aborcja).
Takie blade i mało popularne tematy jak nasze tragedie, w kręgu zainteresowania Kościoła są tylko przez chwile...

Ja cały czas mam w głowie słowa Księdza w którego Kościele chcieliśmy w tym roku odprawić msze na 15.10.. Tak skomentował nasz tragedie:

"Kobiety są same sobie winne, że tracą dzieci, skoro od małego eksperymentują na sobie. Te wszystke chemikalia, środki antykoncepcyjne."

I jak tu wierzyć... 


Re: Tracę wiarę ...
natkaszczerbatka  
06-11-2005 19:13
[     ]
     
 

Ostatnio zmieniony 20-03-2011 22:39 przez natkaszczerbatka

Re: Tracę wiarę ...
mharrison  
08-11-2005 17:41
[     ]
     
Ja mam w ogole wątpliwości co do istnienia Boga w postaci opisanej w Biblii, kościele.
Pisałam o nich w http://dlaczego.org.pl/forum/view.php?site=nowe&bn=nowe_wiara&key=1126336307

i różnych przekonań, np. tego o wolnej woli http://dlaczego.org.pl/forum/view.php?site=nowe&bn=nowe_wiara&key=1114415574

i jeszcze kilku innych.

Wydaje mi się, że b. starałam się uwierzyć... próbowałam rozmów z Bogiem, mnóstwo czytałam, rozmawiałam z bardziej zaawansowanymi w tym temacie. I co? I nic. Konkluzja jest taka, że wiem, że nic nie wiem. Co więcej, nikt - przynajmniej tutaj - tego nie wie.

Nie rozumiem sensu cierpienia dzieci, chociaż niektórzy duchowni tak bardzo chcą tu coś przekonywującego (i pokrzepiającego zarazem)wymyśleć. Nie mogę słuchać jak inni mówią, że pan Bóg tak bardzo ukochał dusze naszych dzieci, więc wezwała je do siebie (to z wczorajszej mszy), podczas gdy tego samego dnia zostało wezwanych tysiące ukochanych dusz, w tym morderców, złodziei itp. ALbo kogo pan Bóg kocha, temu krzyż daje. A rozstanie nasze trwa ...zaledwie chwilę. No patrzcie, ale pikuś!

Skóra mi cierpnie, gdy ktoś próbuje sugerować, że tak naprawdę powinnam być szczęśliwa, zadowolona i wdzięczna, bo przeciez moje dziekco jest u Pana. Albo, że powinnismy się cieszyć, bo nasze dzieci miały swój udział w cierpieniu Chrystusa. ALbo, że mam świętego w niebie, że powinnam modlić się do niego, bądź za niego (tu opinie są sprzeczne), że moje dziecko to przepustka do nieba!!!!

Że jego śmierć to lekacja pokory!

Że rodzice po stracie tyle się uczą przez śmierć swoich dzieci, no i oczywiście stają się wrażliwsi, lepsi, szlachetniejsi.

Mierzi mnie traktowanie naszych dzieci jako przedmiotu/funkcji (przepustka), narzędzia (bysmy stali się tacy czy śmacy)zamiast pełnoprawnej istoty, człowieka, który zmarł. Sugerowanie nam, że ten dobry Bóg wziął i potraktował nasze dziecko instrumentalnie do pokazania, udowodnienia nam czegoś.

Że może moje dziecko zmarło, bym lepiej mogła docenić to co mam... Bo do tej pory pewnie nie doceniałam, bo pewnie każdy kto dziecka nie straci przeciez nie docenia. No i kolejna próba wyjaśnienia nam "dlaczego my" spełza na niczym.

Co więcej, mam wrażenie, że Ci wierzący
głęboko uważają tych nas - tych "mniej wierzących" po stracie za winnych samych sobie. Gdybyś po prostu wierzył(a), a nie zadawał(a) pytań, miał(a) wątpliwości (ale to w końcu Pan dał mi ten mózg, te synapsy, ten rozum). Miałbyś ukojenie w sercu i wielką radość, bo dziecko jest u Pana. Jak nie wierzysz dostatecznie głęboko, to
znaczy, że wystarczająco tego nie chcesz, za mało się modlisz, za mało prosisz.
Reasumując: rodzicu po stracie, sam jesteś sobie winien. Rzucasz się, zadajesz pytania - to i masz za swoje.

Niestety uważam, że kościół (większość duchownych) nie rozumie naszych problemów, nie rozumie żałoby po dziecku, nie zajmuje się tym tematem (casus dzieci nie ochrzczonych - istnieje jedynie nadzieja co do zbawienia dzieci nieochrzczonych), wykazuje niedouczenie, ignorancję w zakresie pogrzebu.


Nie widzę swojego miejsca w kościele. Pośród ciąłego mówienia na kazaniach o bezrobociu, o pomocy biednym, czasem i polityce, o byciu dobrym (dla mnie to oczywiste i staram się każdego dnia), pośród rozstrząsania wpływu prezerwatywy na brak godności aktu małżeńskiego i tym podobnych dylematach. W obliczu tego, że mamy wątpliwości co do kwestii zasadniczych: nieba, co się dzieje po śmierci z naszymi dziećmi(tymi ochrzczonymi i tymi, których ochrzcić nie zdołano), problem prezerwatywy czy seksu przedmałżeńskiego małżonków wydaje mi się wydumany.

W kościele czuję się "dobrze" jedynie na pogrzebach. 


Re: Tracę wiarę ...
wimabe  
09-11-2005 15:11
[     ]
     
Rozumiem Cię, tak naprawdę i szczerze, choc teraz mam trochę inny punkt widzenia.

Nie myśle, że rodzice są sobie sami winni, bo za malo wierzyli. Ja kiedyś wierzylam bardzo, bardzo mocno choc los tez mnie nie oszczędzal. Potem wiara się trochę zagubila, ale ZAWSZE bronilam Boga, kościola i sensu tego wsystkiego. I cóż nie uchronilo mnie to przed tragedią- tez moje Dziecko umarlo nim je poznalam. Więc można powiedzieć, że chyba nie ma reguły.

Lekcja pokory, świety w niebie, przepustka do Boga, radość bo dziecko jest szczęsliwe w raju itd. ... myślę, że to wszystko to jest jedynia marna próba odpowiedzenia sobie na pytanie dlaczego się tak stalo oraz proba nadania jakiegoś ponad wymiarowego sensu temu co się stalo.(choc takie tłumaczenia też doprowadzaly mnie do szalu) Ja już nie myślę, że moje dziecko umarło, żebym byla lepsza, pokorniejsza, wrażliwsza, szczęśliwsza (?!) itd., tylko ze taka powoli chcąc nie chcąc ( a uwierz mi, że moje podejscie do Boga i tego wszystkiego po stracie bylo gorsze i jeszcze bardziej odlegle niz Twoje)się po prostu staje PRZEZ to, że Ono umarlo. Nie po to, ale przez to. Pytaie dlaczego moje dziecko umarlo pozostanie zawsze bez odpowiedzi.

Co do księży to oczywiście niestety zgadzam się z Wami wszystkimi, że są po prostu beznadziejni. Mnie i mojemu męzowi ksiądz powiedzial tylko tyle, ze to wielka tragedia, ale "pamietajcie - nie mozecie odejsc od Boga!!!" Tylko, że nie powiedzial już jak to zrobic, gdy najwiekszy żal ma się własnie do Boga. Mimo naszych próśb, nie raczył się pojawic u nas w domu, żeby pogadać...

A tak na marginesie to myślę, że "ofiara" byłaby najskuteczniejszym argumentem wobec księdza.
Pozdrawiam Was wszystkie cieplutko. 

Ostatnio zmieniony 10-11-2005 13:30 przez wimabe

Re: Tracę wiarę ...
Iwonka  
19-03-2006 12:11
[     ]
     
wiary nie można utracić jeżeli juz ją zdobędziemy pozostaje z nami na zawsze, jest jak skała, która nas wzmacnia od środka. Jedyna refleksja jaka nasuwa mi się teraz po przeczytaniu postów to że każdy rodzi się z pragnieniem bycia szczęśliwym i kochanym. Każdy bez wyjątku, jeśli coś jest nie tak , mamy pretensje do świata zewnętrznego że nam tego nie daje...kiedy szukałam na zewnątrz znalazłam to co chwilowe, nietrwałe, wewnątrz jest to co nazywam Miłością , to co trwałe i niezmienne.Warto cieszyć się każdą chwilką, poniważ właśnie w tej chwilce jest ukryta tajemnica naszego istnienia. Każdy z nas jest cudem życia. 


Re: Tracę wiarę ...
Iwonka  
19-03-2006 12:13
[     ]
     
wiary nie można utracić jeżeli juz ją zdobędziemy pozostaje z nami na zawsze, jest jak skała, która nas wzmacnia od środka. Jedyna refleksja jaka nasuwa mi się teraz po przeczytaniu postów to że każdy rodzi się z pragnieniem bycia szczęśliwym i kochanym. Każdy bez wyjątku, jeśli coś jest nie tak , mamy pretensje do świata zewnętrznego że nam tego nie daje...kiedy szukałam na zewnątrz znalazłam to co chwilowe, nietrwałe, wewnątrz jest to co nazywam Miłością , to co trwałe i niezmienne.Warto cieszyć się każdą chwilką, poniważ właśnie w tej chwilce jest ukryta tajemnica naszego istnienia. Każdy z nas jest cudem życia. 


Re: Tracę wiarę ...
Magda  
27-11-2005 12:58
[     ]
     
Kościół to zgromadzenie.Wiara nie polega na wierze w kościół,tylko w Boga ,którego ma się w sercu i się go czuje. Można go nazwać moralnością,duszą,zasadami. Boga nie należy utożsamiać z instytucją kościoła.Dziwne jest to,że piszesz,że przez kościół tracisz wiarę.Odpowiedzialność spoczywa na ludziach ,a nie na kościele.Każdy ma wolną wolę i robi to co mu serce podpowiada,a nie sugeruje się tym co inni mówią. 
mama Ciuściusia-Maciusia (13.01.2008-24.03.2008)

Re: Tracę wiarę ...
ewamonika1  
27-11-2005 13:17
[     ]
     
Magdo,
chociaż odpowiadasz malomi, pozwolę wtrącić tu trzy grosze.
Wydaje mi się, że podejście malomi jest częste. Ja też czuję podobnie.
Prawdą jest, że Boga powinno się mieć w sercu, ale kapłani są powołani do tego, aby być Jego "urzędnikami" na ziemi. Powinni nam przybliżać nauki Boga, być przy ludziach w chwilach szczęścia, ale i smutku.

Jeśli niektóre osoby tu piszące spotykają się z obojętnością, czy wręcz wrogością księży, zrozumiałe jest dla mnie, że działa to bardzo zniechęcająco do wiary samej w sobie.

Przecież osoby, które uważają się za osoby wierzące, lecz nie praktykujące, często nie chodzą do kościoła właśnie ze względu na księdza. A z drugiej strony sama wiara do zbawienia nie wystarczy. Potrzebne jest do niej również przyjmowanie sakramentów, a tego nie da się zrobić jedynie w sercu. Tu spotykamy się z księżmi, o których mamy/nie mamy prawa mówić nie tylko w superlatywach.

I na koniec taka refleksja: zauważyłam, że w osobach, z którymi rozmawiam na temat trudności w wierze, jest w sumie ogromna tęsknota za spotkaniem cudownego przewodnika duchowego, który poprowadzi mądrze przez życie. Bo same nauki Boga bywają zbyt trudne. I wtedy tęsnimy za tym, kto nam to mądrze wytłumaczy - poświęci czas, cierpliwość, spokój. Bez pytania o moralność. Jeśli szukamy, chcemy wiedzieć coś więcej - wg założeń kościoła - powinnyśmy być bardzo cenni. A często jesteśmy odrzucani już na wstępie.

e. 
---------------
http://www.wady-dloni.org.pl/


Re: Tracę wiarę ...Do Ewymoniki
Magda  
27-11-2005 13:29
[     ]
     
Zgadzam się z Tobą jeśli chodzi o niektorych księrzy.Na świecie panuje kult władzy i pieniądza. Wszystko toczy się wokół tego. Nie dziwi mnie fakt,że i kler też dąży do tego.Ale nie można patrzyć na tych którzy nie dają oparcia swoim wiernym.Jeśli potrzebujemy spowiednika dobrego,należy moim zdaniem go poszukać.Zresztą moim zdaniem nie potrzeba koniecznie kleryka,aby porozmawiać.Wystarczy przyjaciel,który doradzi.Do kościoła nie przychodzimy dla księdza tylko dla Boga.Takie czasy.Człowiek w dzisiejszym świecie czuje się zagubiony i samotny,rozgoryczony i niezrozumiany-to jest właśnie tragedia.Człowiek człowiekowi wilkiem.*Co do władzy,to niektórzy zle jej używają,demonstrują jedynie swoją słabość raniąc innych* Władza to zguba w rękach niekompetentnych,rozchwianych emocjonalnie ludzi. 
mama Ciuściusia-Maciusia (13.01.2008-24.03.2008)

Re: wiersz zamiast posta
ewamonika1  
03-12-2005 19:39
[     ]
     
"Nie"

Nie posypujcie cukrem religii
nie wycierajcie jej gumą
nie ubierajcie w różowe gałgany
aniołów fruwających ponad wojną
nie odsyłajcie wiernych do fujarki komentarza
Nie przychodzę po pociechę jak po talerz zupy
chciałem nareszcie oprzeć swoją głowę o kamień wiary

--------
"O wierze"

Jak często trzeba tracić wiarę
urzędową
nadętą
zadzierającą nosa do góry
asekurującą
głoszoną stąd dotąd
żeby odnaleźć tę jedną
wciąż jak węgiel jeszcze zielony
tę która jest po prostu
spotkaniem po ciemku
kiedy niepewność staje się pewnością
prawdziwą wiarę bo całkiem nie do wiary


ks. Jan Twardowski 
---------------
http://www.wady-dloni.org.pl/


Re: Tracę wiarę ...
jaewa1  
30-11-2005 23:09
[     ]
     
Ja nie chodzę już do kościoła, zbyt dużo we mnie złych emocji, gdy tylko pomyślę o tym, że mogłabym pójść, ale w 100% zgadzam się z tym co napisała Ewa:

"I na koniec taka refleksja: zauważyłam, że w osobach, z którymi rozmawiam na temat trudności w wierze, jest w sumie ogromna tęsknota za spotkaniem cudownego przewodnika duchowego, który poprowadzi mądrze przez życie. Bo same nauki Boga bywają zbyt trudne. I wtedy tęsnimy za tym, kto nam to mądrze wytłumaczy - poświęci czas, cierpliwość, spokój. Bez pytania o moralność. Jeśli szukamy, chcemy wiedzieć coś więcej - wg założeń kościoła - powinnyśmy być bardzo cenni. A często jesteśmy odrzucani już na wstępie."

Ewa,
Amelka Aniołek 2.04.2004 http://www.republikadzieci.org/problemyiniepokoje/strata/pamiec26.htm
Błażej 26.04.2005
i majowy synek

Re: Tracę wiarę ...
KATKA  
08-12-2006 10:32
[     ]
     
Zgadzam się z tobą w 100 %. Przestałam chodzić do Kościoła bo nie byłam w stanie przystąpić do spowiedzi. A iść po to żeby iść i nie przyjąć sakramentów było dla mnie bez sensu bo porozmawiać z Bogiem to ja mogę w domu.
Po stracie mojego dziecka potrzebowałam rozmowy, szczerej rozmowy, która pozwoliłaby mi wyciszyć wyrzuty sumienia, ból. Chciałam poprostu znależć ukojenie i gdyby wtedy odpowiednia osoba duchowna stanęła na mojej drodze myślę, że to całkowite odrzucenie przeze mnie instytucji kościoła, bo nie Boga, zmieniło by się w wiarę mocną, głęboką wiarę jeszcze większą niż kiedykolwiek

Trafiłam na duchowego. Leżałam wówczas w szpitalu czekając na operację, pogrążona w ogromnej depresji, poczuciu bezsensu tego wszystkiego, poczuciu nicości. Zadawałam sobie pytanie po co żyć, po co to wszystko jak i tak umrzemy zostawimy wszystko i wszystkich.

I właśnie wtedy Bóg postawił na mojej drodze księdza(pewnie miał dobre intencje), pełna bólu, goryczy doszłam do wniosku,że to ten moment, czas na spowiedz, czas na wyrzucenie z siebie tej goryczy, poczucia winy i przejście na tę drugą stronę( w stronę Kościoła). Poprosiłam o spowiedż, ksiądz zgodził się, usiadł przy moim łóżku i zaczęłam. Ból rozrywał mi serce, łzy lały się po policzkach, słowa z ogromnym trudem przechodziły mi przez usta a on do mnie "Ciszej dziecko,ciszej. Nie krzycz tak. Gdy czekałam na jakiekolwiek słowa: pocieszenia, oskarżenia cokolwiek, on zapytał tylko na jaką operację czekam po czym dał rozgrzeszenie i uciekł poprostu uciekł, przestraszył się. Wyglądał jakby się bał, nie wiedział co ma zrobić, co ma powiedzieć. I zostałam sama z bólem, beznadziejnością tego świata, wyrzutami sumienia i w dalszym ciągu niechodząca do kościoła - bo po co???????? I wydawałoby się, że oni odwiedzający chorych w szpitalu, którzy nierzadko są na różej drodze swojego życia, poprostu nie umieją się zachować, nie umieją pomóc. Myślę, że gdybym wtedy była na etapie myśli samobójczych to ta spowiedż na pewno by mnie od tego zamiaru nie odwiodła. 


Re: Tracę wiarę ...
KATKA  
08-12-2006 10:49
[     ]
     
Ale i tak czekam. I mam nadzieję,że kiedyś spotkam tę osobę z powołania , która pozwoli mi zrozumieć!!!!1 


Re: Tracę wiarę ...
qlka  
08-12-2006 14:39
[     ]
     
Na forum www.poronienie.pl jest ksiądz Ojciec Marcin (Dominikanian) Jest mozliwy kontakt mailowy. Wiem że to nie to samo co kontakt osobisty, ale może...
http://www.poronienie.pl/forum/forum.php?id=4&usebb_sid=f9c4c99e9f6ccd46d0980c8382277e5d
Pozdrawiam 

Ostatnio zmieniony 08-12-2006 14:39 przez qlka

Re: Tracę wiarę ...
maria  
10-12-2006 02:58
[     ]
     
Ja chce sie tylko podzielić, że ja znalazłam ksiedza, który mi udzielił odpowiedzi na moje watpliwosci, choc wiem ze jest wprost zawlony obowiazkami. A za czasów "oazowych" mojej wczesnej młodości spotykałam dobrych, słuchajacych, oddanych ksiezy na porządku dziennym.
Pozdrawiam wszystkich. 


Re: Tracę wiarę ...
ks.Zbigniew  
10-11-2005 01:31
[     ]
     
Jestem księdzem.
Od pewnego czasu jestem w miarę moich możliwości stałym czytelnikiem Waszej strony i Waszego forum. Kilka razy nawet coś napisałem.
Nie chcę być adwokatem Kościoła, a tym bardziej duchownych. W wielu miejscach przyznaję piszacym rację. Jednak nie zawsze mogę się zgodzić i pewnie ktoś powie nie muszę.

Ból, smutek, strata najbliższych, cierpienie są niewątpliwie często tak wielkie, że mnie nawet trudno do końca to zrozumieć. Ponieważ sam osobiscie tego nie przeżyłem, nie doświadczyłem. Powstajace zaś wątpliwości w wierze czy trudości są już mi bliższe.
Z dwóch powodów.
Po pierwsze ponieważ sam czasami przeżywam lub przeżywałem.
Po drugie ponieważ mam doświadczenie wielu innych osób, które z nimi przychodzą do mnie.
Szukacie pomoc, zrozumienia, czasami odrobiny czasu by ktoś wysłuchał. Spotykacie się często z niezrozumieniem, może i z odrzuceniem.
Teraz proszę się nie denerwować bo napiszę coś doskonale znanego. Jednak jest to podstawowa prawda. Kościół, duchowni to tylko ludzie - na szczęście. Różni ludzie. Powiem szczerze, że trochę jest mi smutno. Z Waszych wypowiedzi można wywnioskować, że na Waszych drogach życie nie spotkaliście księdza normalnego - dobrego. Można wyciagnać wniosek, że na ponad 20000 tysięcy księży w Polsce wszyscy myślą tylko o kasie, żyją swoimi sprawami, są banalni w tym co robia i mówią itd. Czy rzeczywiście tak jest ? Nie neguję, że są źli duchowni, ale czy wszyscy ? Nie ma wśród nas uczciwych, dobrych, pomagajacych innym w sposób taki jak potrafimy.

Czy rzeczywiście w Kościele liczy sie tylko kasa ? Może ja jestem z innego swiata jeśli załatwiam coś za darmo. Czy rzeczywiście w Kościele nie ma ani jednego dobrego spowiednika czy ksiedza, który żyję Ewangelią, a nie żyje z Ewangelii ?
Nie chcę nikogo urazić swoimi pytaniami, ani nie chcę przekonywać nikogo. Ja stawiam tylko głośno pytania. Odpowiedź każdy z nas jeśli zechce udzieli sobie sam.

Mam poważny problem wiary. Próbuje go rozwiązać. Idę do Kościoła, ksiedza. Tylko po co ? Po gotową receptę i ona ma pomóc. Ona nie pomoże. Bo kochani ja jej nie mam. Jednak ja ( mówię wyłącznie za siebie ) będę się starał zrobić co potrafię. Choć wiem, że może mało potrafię, pewnie też nie każdemu pomogę, bo nie każdemu będę odpowiadał. I wcale nie dlatego, że kogoś odrzuciłem czy zlekceważyłem. Wydaje mi się, że czasami zachowujemy się tak jakbyśmy chcieli w wierze wszystko zrozumieć, a najlepiej jeszcze by wszystko się ułożyło po naszej myśli. To zbyt proste ja też nie mam odpowiedzi na wszystkie pytania w mojej religii. Jednak ufam bo rozum i moja wiedza tak mi podpowiada. Ufam bo na zasadnicze pytania odpowiada mi Jezus w Ewangelii i mnie to wystarczy.

Tracę wiarę ?
Jak Ci pomóc ? Czy rzeczywiście chcesz przyjać pomoc ? Może troche inaczej, a jaka jest ta Twoja wiara ? Ile w niej prawdziwego obrazu Boga, a ile pustych wyobrażeń ? Czasami one nie mają nic wspólnego z prawdziwym Bogiem, któremu na imię Jezus. Chcę odbudować wiarę w Boga, ale jakiego ? Boga moich wyobraźni czy Jezusa Chrystusa ? Chcę być w Kościele, ale znów jakim ? Kosciele idealnym - nie ma takiego. Kosciół to my ludzie, ludzie słabi często, grzeszni, ale powołani do swiętości. Tylko czy ja chcę żyć według tej swiętości, a może tu też bym coś zmienił, poprawił. I nie ważne kim jestem duchownym czy świecki. Wreszcie czy ja chce wierzyć w księdza czy Boga. Nawet jak spotkam złego ksiądza dlaczego odrzucam Kościół, a może i Boga. Wiem ten ksiądz powinien być świadkiem wiary. Nie jest. Nie ja będę sądził - na szczęście. Chrystus powiedział komu wiecej dano od tego się bedzie więcej wymagać. Kochani każdy z nas będzie sam zdawał relacje Bogu ze swojego życia. Jednak ciągle to podkreślam, gdy ktoś mnie okradł to nie mówię, że wszyscy ludzie to złodzieje. Bo to nie prawda. Nawet gdy okradziono mnie wiele razy to dalej wierze, że sa jeszcze uczciwi ludzie.

Wszystkim nam, mnie również niestety łatwiej dostrzega się zło. Ono jest bardziej widoczne dla naszych oczu. Jednak to wcale nie oznacza, że nie ma wokół nas dobra i dobrych ludzi. Nie chcę by to zabrzmiało jako slogan, ale łatwiej pokonać trudności bazując na dobru nie na złu. Bilbia mówi " zło dobrem zwyciężaj ".

Nie chciałem nikogo dotknąc, ani urazić swoimi słowami. Pragnieniem moim było podzielenie się swoimi przemyśleniami na ten temat. Właściwie tematy.
Nie jestem specjalista, nie jestem profesorem teologii, nie jestem proboszczem. Jestem zwykłym księdzem od 11 lat pracujacym z ludzmi przeżywającymi swoje problemy. Obecnie pracuje w Warszawie.
Pozdrawiam wszystkich. Z Panem Bogiem. 


Re: Tracę wiarę ... do Ks. Zbigniewa
wimabe  
10-11-2005 14:06
[     ]
     
Oczywiście to prawda - nie można generalizowac.
Jednak myslę, że jeżeli ktoś decyduje się iść za głosem Boga to powinien calym sobą być świadectwem tegoż Boga.
Nie chodzi mi o to, żeby wytykać palcem co Kościół i księża robią złego. To nie moja sprawa i faktycznie nie ja będę ich osądzać. Każdy rozstrzyga w swoim sumieniu własne postępowanie.
Nie popieram też postawy takiej, że ktoś odwraca się od Boga i nie będzie chodzil na mszę, bo nie lubi księdza, bo ksiądz jest"głupi", bo ksiądz wola o kasę, bo-cytuję:"ksiądz tylko poucza o rzeczach, o których nie ma pojecia a sam też chodzi do burdelu". Nie. Bo trzeba sobie faktycznie uzmyslowic, że ksiądz to "tylko" ksiądz a nie Bóg, więc po co mam odbierac sobie sznase na niebo przez nieudolność innych ludzi.
Więc teraz może napiszę od siebie. Kiedy zaszłam w ciążę, kiedy nosilam moje DZIECKO pod moim sercem, poprosilam Boga bardzo mocno, tak jak potrafilam najlepiej, że jeżeli chce mnie za coś ukarać, albo zeslać na mnie krzyz to dobrze, niech to zrobi, niech to będzie cokolwiek, byleby moje dziecko bylo zdrowe.Moje dziecko umarło. Potrzebowalam bardzo, bardzo wtedy rozmowy z kimś duchownym, bo bardo chcialam choć odrobnę zrozumieć to, co się stalo.Mialam wtedy też ogromną potrzebą takiej spowiedzi "z calego życia", ale nie przy konfesjonale, gdzie często się slyszy "proszę grzechy odrazu mowić", tylko takiej osobistej. Niestey mimo próśb nie znalazł się nikt, kto chcialby mi pomoc. Wtedy zwątpilam. Musialo uplynąć dużo czasu, zanim sama to sobie poukladam w glowie i bylam gotowa przystąpić do takiej zwyklej spowiedzi, w czasie ktorej ksiezy (niektorych)bardziej interesują szczególy z mojego pożycia intymnego z mężem niż problemy z wiarą.Moje stosunki z Bogiem się poprawiają, myslę ze są już calkiem dobre, ale chyba do końca życia pozostanie mi taka niepewność, że może Bóg kiedyś znowu nie uslyszy mojego wolania. Taka mała zadra na wierze.
Reasumując chodzi o to, że niestey księża nie noszą na czole napisu: "jestem z powolania, ważne są dla mnie problemy wiernych" oraz " nie zawracajcie mi glowy" i czasami naprawde można się zrazic, trafiając pechowo na tego niewlaściwego.
I myślę, że większości z nas nie chodzi o gotową receptę na zycie, bo takiej nie ma. Myślę, że wiele kobiet po prostu chcialoby zrozumieć sens własnego cierpienia.Bo po ludzku w śmierci i bólu maleńkich dzieci nie ma sensu. Bo po ludzku wydaje się, że Bóg jest okrutny. A księża olewając nas, niestety utwierdzają nas w takim przekonaniu.Pokazują, że nie można im zaufać. Chcialabym bardzo, żeby zostala odprawiona msza w intencji mojej Kruszyny, ale boję się iść z tym do proboszcza, bo nie mam pewności czy będzie chcial taką mszę za nienarodzone dziecko odprawic.
Zwyklym ludziom czasem cięzko jest rozmawiać Bogiem tak, aby uslyszeć odpowiedź, nie wszyscy też potrafią czytać Pismo Święte, więc takiego namacalnego kontaktu z Bogiem szukaja wlasnie przez księzy. I tu zaczyna się problem...
To, że akurat Ksiądz sie tu wypowiedzial i że w jakiś spsób te wypowiedzi zabolaly, świadczą o tym, że może poczul się Ksiądz niesłusznie oskarżony. I mam nadzieje, że może przynajmniej tutaj spotkałyśmy duchownego z prawdziwego zdarzenia. 


Re: Tracę wiarę ... do Ks. Zbigniewa
ks Arkadiusz  
19-03-2006 00:40
[     ]
     
Dzisiaj (tzn. już wczoraj) w wieży kościała akademickiego św. Anny w Warszawie, który jest na terenie parafii katedralnej odbyło się pierwsze spotkanie i mam nadzieję, że nie ostatnie ludzi z naszego forum. Żałuję, że nie zaprosiliśmy na to spotkanie ks. Zbigniewa, który jest właśnie wikariuszem w parafii katedralnej. To wspaniały kapłan, którego znam od czasów Seminarium. Chodziliśmy w jednej grupie pielgrzymkowej. Tak na marginesie dodam, że trochę jest nierównomiernie rozłożona praca i obowiązki kapłanów. Są obowiązki, z których powinni być zwolnieni, a może rzeczywiście więcej czasu na rozmowy indywidualne. Mnie odradzano, abym nie spotykał się na dłuższe rozmowy, bo nie będę miał już na nic czasu, ale widzę, że czasem bez takiej indywidualnej rozmowy, czy spowiedzi (czasem trawającej ponad 2 godziny), to nie można wiele pomóc, choć to nie ja pomagam, ale Pan Bóg. Bardzo dobrą robotę robi ks. Piotr Pawlukiewicz, który z uwagi na większą woją dyspozycyjność prowadzi indywidulane spotkania, a do tego ma wspaniałe kazania. polecam www.rekol.prv.pl

Rozumiem, że wielu jest zranionych opuszczeniem przez osoby reprezentujące Kościół w chwilach, w których rzeczywiście ktoś potrzebował pomocy i wsparcia. Jednak często ludzie oczekują pomocy od kogoś, kto nie potrafi, a czasem nie chce tej pomocy udzielić. Myslę, że tak jak w pewnych dziedzinach, tak też i w Kościele powinniśmy określić osoby duchowne, które rzeczywiście chcą w tej dziedzinie pomagać, a przynajmniej wysłuchać i starają się wczuć w położenie cierpiącej matki, czy ojca, aby wspólnie podprowadzac ich do tego, który jest Jedynym lekarzem i ukojeniem dla naszych dusz. Przecież Sam powiedział:

"Przyjdźcie do Mnie wszyscy,
którzy utrudzeni i obciążeni jesteście,
a Ja was pokrzepię.
Weźcie moje jarzmo na siebie
i uczcie się ode Mnie,
bo jestem cichy i pokorny sercem,
a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych.
Albowiem jarzmo moje jest słodkie,
a moje brzemię lekkie".
Mt 11,28-30 


Re: Tracę wiarę ...
daniel  
22-10-2007 17:07
[     ]
     
Skoro mówi Pan , ze nie wszyscy duchowni to ludzie którzy w jakimś stopniu zaspakajają swoje bardzo chore EGO, to szkoda że ci inni lepsi są tak mało widoczni.A poza tym jeszcze jedno pytanie (chociaż wiem że niema pan odpowiedzi na wiele spraw ale moim zdaniem ,,Wielu duchownych nie zobaczyło by lasu, bo go im drzewa zasłaniają”
Skoro kościół jest przedstawicielstwem boga na ziemi, to może ci (źli) księża są na podobę PANA, i Bóg tak naprawdę wcale nie jest wielką miłością, ale jest żądny władzy i ofiar, jak zresztą wielu innych pogańskich bogów. Dlaczego miałby być inny?

Pozdrawiam daniel 


Re: Tracę wiarę ...
MAJ  
14-11-2005 16:13
[     ]
     
Zastanawiałam się, czy odpisać, ale doszłam do wniosku, że nie można postu natkiszczerbatki zostawić bez komentarza, bo jest to także kamyczek rzucony w pracę naszego zespołu.
Z tego co wiem (może się mylę) to forum z założenia ma służyć wymianie myśli i doświadczeń określonej grupy ludzi, i nie jest profesjonalną terapeutyczną grupą wsparcia czy też internetową poradnią psychologiczną.
Uważam, że na miarę naszych możliwości dość często włączałyśmy się w dyskusje na rożne tematy, bo bezpośrednich pytań do psychologa lub pedagoga było niewiele.
Z przykrością jednak stwierdziłam, że forumowicze pogrążeni w rozpaczy w większości pozostają głusi na słowa niosące wiarę, nadzieje i miłość. Dostrzegają jedynie zło, niesprawiedliwość i obojętność, tak Boga jak i ludzi. A tak przecież nie jest.
Pochodzicie z rożnych miast, reprezentujecie rożne środowiska i zawody. Połączyła Was wspólna tragedia – choroba i strata dziecka. I z Waszych opisów wygląda tak, że po tym najgorszym z możliwych doświadczeniu, na swojej drodze spotykaliście tylko ludzi interesownych i bezdusznych. To nie jest prawda. Wszystkie uogólnienia są krzywdzące.
Przez całe życie borykamy się z problemami i oswajamy się z kolejnymi stratami. Wiem, że strata dziecka jest najbardziej traumatycznym przeżyciem. Wiem też, że wtedy kiedy jesteśmy w bezdennej rozpaczy nie zawsze widzimy wyciągniętą w geście bezinteresownej pomocy – dłoń.
Śmierć dziecka – zawsze niezrozumiała i niesprawiedliwa – jest niezwykle trudna do przyjęcia także przez Wasze otoczenie. Przypomnijcie sobie, jak reagowaliście na takie sytuacje, zanim Sami doświadczyliście tej tragedii? Jak się wtedy zachowywaliście? Czy potrafiliście rozmawiać o tym z osieroconymi rodzicami? Naprawdę, niewiele osób ma dar, umiejętność rozmawiania o tak trudnych, delikatnych i intymnych przeżyciach, jak rownież zachowania się w towarzystwie ludzi dotkniętych tak nieodwracalna stratą.
Postawa nieustannego obwiniania innych, poszukiwania cudzych błędow, zaniedbań i zwykłej niewiedzy, niestety nie ułatwia nawiązaniu ponownych pozytywnych relacji z otoczeniem. Waszą rolą – jako grupy - jest szerokie informowanie o problemie, szukanie sojuszników w jego rozwiązywaniu, a nie wywoływanie niechęci do współpracy.

Chciałabym, aby to forum oprocz niewątpliwie terapeutycznej funkcji studni, do której wrzuca się żal, bol, cierpienie i smutek, dawało także otuchę i siłę do dalszego życia – dla siebie i innych.
Byłoby dobrze, abyśmy potrafili dostrzec także dobro – dobro tkwiące właśnie w ludziach, którzy na każdym etapie naszego życia nas otaczają: rodzinie, lekarzach, pielęgniarkach, położnych, księżach, koleżankach w pracy i innych. Miejmy więcej wiary, nadziei i miłości, a będziemy otrzymywać to samo. Nasze myśli i słowa niosą ze sobą ogromną energię, która może wiele zmienić. Pamiętajmy o tym.

Przy okazji, chciałabym serdecznie podziękować księdzu Zbigniewowi Sucheckiemu, który mimo naprawdę licznych obowiązków zgodził się bez wahania, podczas jednej telefonicznej rozmowy, w miarę swoich możliwości, uczestniczyć w forum.
Jest bardzo skromnym człowiekiem i ma wątpliwości, czy pisząc, może faktycznie w jakikolwiek sposób ulżyć Waszemu cierpieniu. Ale jak widać – systematycznie śledzi dyskusje forumowiczow.
Przykro mi, że przyjął na siebie odium z Waszego niezadowolenia z posługi innych księży.
Monika 


Re: Tracę wiarę ...
natkaszczerbatka  
15-11-2005 09:43
[     ]
     
 

Ostatnio zmieniony 20-03-2011 22:42 przez natkaszczerbatka

Re: Tracę wiarę ...
jaewa1  
15-11-2005 16:05
[     ]
     
To co Pani napisała sprawiło, że czuję się winna. Straciłam dziecko i jakby tego było mało to jeszcze nie umiem się zachować :(

Mam koleżankę, która jest psychologiem. Po śmierci Amelki liczyłam na to, że właśnie ona będzie mogła mi pomóc, myliłam się. Mówiła do mnie takie rzeczy, które ciągle mam w uszach- m.in, ... że Jolka kiedyś poroniła, a teraz ma synka i na pewno niczego nie żałuje; że na pogrzeb nie przyszła, bo jestem jej zbyt bliska i byłyby to dla niej za trudne... mówiła to w niedzielę, 2 dni po śmierci Amelki, i 1 dzień po pogrzebie.Nie można generalizować, ale co zrobię, jak znam tylko jednego psychologa i on właśnie mnie ranił?

Pani wymaga od nas niewiadomo czego, skąd mamy brać siłę, skoro nikt nam jej nie daje? Nasza siła jest tylko w tym, że ktoś przeżył stratę wcześniej, więc moze jakoś wspierać tego, który przeżywa stratę później. Każdy uczy się na błędach (a raczej swoich doświadczeniach), pani psycholog nie daje nadziei na to, że jest inaczej, nie pomaga tylko jak wszyscy poucza.

Może i są "porządni" księża, tylko jak ich znaleść skoro oni sami Cię nie widzą. Po porodzie leżałam płacząc, a ksiądz wchodził na salę i pytał, czy ktoś chce przyjąć komunię. Nikt nie był chętny to on poprostu wychodził, a przecież leżałam na pierwszym łóżku od drzwi, widział mnie, raz nawet nasze oczy się spotkały, nie byłam w stanie się odezwać, ale całą sobą krzyczałam POMOCY! Ksiądz sugeruje, żeby zwracać się o pomoc, ale jak to robić, jak? Ja nie pamiętam prawie wcale 2 miesięcy swojego życia, więc jak racjonalnie ocenić, że potrzebna jest pomoc.
Całkiem niedawno dowiedziałam się, że jak w naszej parafii ktoś umiera to ksiądz przychodzi do domu zmarłego spotkać się z rodziną (tak było w lutym, jak zmarła moja ciocia)- do nas nikt nie przyszedł... i co ma zrobić? mogę iść do innej parafii szukać poimocy, no pewnie, że mogę iść, a jak mi się tam nie spodoba to mogę jeszcze gdzie indziej poprosić, może ktoś będzie chciał pogadać.

Moja mam prawie 3 miesiące nade mna pracowała zanim poszłam do psychiatry. Zdecydowałam się, bo chciałam zwolnienie z pracy, nic mi nie pomógł, ale może dlatego, że wiedziałam, że mi nie pomoże. Najpierw mama poszła do niego powiedzieć co się stało, potem poszłam ja, bardzo długo płakałam (ale on przynajmniej wiedział z jakiego powodu), a potem mnie zapytał: po co pani płacze? Ja coś próbowałam mówić, a on mi przerwał: nie pytam dlaczego tylko po co? W sumie, żeby nie generalizować to przecież mogę iść sprawdzić następnego psychiatrę, nie? No i mogę sobie znaleźć inną koleżankę psycholożkę.

Jest mi bardzo przykro, bo wszyscy wiedzą co powinniśmy zrobić, jak się czuć, a nawet jak mówić o tym, że potrzebujemy pomocy i wsparcia.Niby wiem, ze ludzie sa mądrzy na ten temat bardzo, ale zawsze to boli, tym bardziej, jak mówią to osoby, które mogłyby pomóc, a tego nie robią.

Przecież my wiemy, że nie ma odpowiedzi na pytanie Dlaczego?, więc to nie o to przecież chodzi

Ewa,
Amelka Aniołek 2.04.2004 http://www.republikadzieci.org/problemyiniepokoje/strata/pamiec26.htm
Błażej 26.04.2005
i majowy synek

Re: Tracę wiarę ...
wimabe  
15-11-2005 19:00
[     ]
     
Droga Ewuniu napisałaś dokladnie to , co ja chcialam. Jakże dobrze Cię rozumiem!!!!!
P.S. W pewnym momencie nawet pomyślalam, że nie będę już tu nic pisać, bo to co piszę obraża innych, jest niesprawiedliwe a ja jestem niewdzięczna. A tak sie sklada, że możliwość wyrzucenia wszystkich "brudow" z duszy to najlepsza terapia, bo psychiatrzy, psycholodzy mimo szczerych chęci jednak nie zawsze potrafią pomóc. Wiem, bo też u nich szukalam pomocy. 


Re: Tracę wiarę ...
malomi  
15-11-2005 21:56
[     ]
     
Dziękuje Ewo za to co napisałaś.

Chcialabym coś więcej napisać w tym temacie, ale jeszcze trochę...narazie zdania mi sie nie klecą tak jak bym chciała. 


Re: Tracę wiarę ...
zorka  
18-11-2005 11:27
[     ]
     
No to teraz zorka.:)
Umówmy się co do jednego - wszyscy, ktorzy wypowiadają się w owym wątku, są "po jednej stronie".
Natka ma prawo napisać o swoich wątpliwościach - zresztą znając jej doświadczenie z duchownymi wcale się nie dziwię rozterkom i rozgoryczniu.
Bardzo się cieszę ze ksiądz zabrał głos - bardzo cenię ks. Zbigniewa. Proszę nie brać jednak do siebie zarzutów, czy skarg w owych postach! Zresztą wydaje mi się, ze ksiądz doskonale wie, że nikt w niego nie uderza. Spotykamy na swej drodze różnych ludzi, a gdy ci źli trafiają na nas w czasie żałoby - czujemy podwójny, potrójny żal, złość i rozczarowanie.

Psycholog nie musiał stawać "w obornie" księdza i delikanie, a jednak, zwbudzać poczucie winy w forumowiczach. Forum "Rozmowy o wierze" jest miejscem jak najbardziej własciwym do tego typu postów, jakie napisała Natka. Jasne.

Kamyczek do ogródka? A ogródek jest w samych kwiatkach; ptaszki śpiewają i lśni słonko...?
Nie, budzi się mój sprzeciw - ogród wg zorki jest tym pięknym zjawiskiem, ze obok siebie wyrastają i chwasty i róże, klomby kwiatów obok rosochatych krzaków malin. Kamienie przeplatają się z mięciutkim mchem - razem wyglądają zresztą pięknie, są bliżej natury. Oddalają się od ugłaskanej wizji człowieka. Tyle z rozwijania metafor.

Moje świadectwo jest takie:
spotkałam na swej drodze wspaniałego człowieka-księdza. Może warto o tym opowiedzieć - dla równowagi.

Udzielał nam ślubu, wspierał modlitwą w ciąży z Martynką. Spotkałam się z nim dzień po śmierci Małej. Powiedział mi wiele mądrych rzeczy, których się wcale nie spodziewałam. Raczej myślałam o typowych słowach w stylu: Bóg tak chciał, miłość was uleczy, czas goi rany.

Ksiądz opowiedział mi o swoim bracie, który zmarł przed jego narodzeniem, o mądrości swoich rodziców, o tym, jak pragnął zobaczyć zdjęcia brata, jakim ów brat był bogactwem w jego życiu.
Gdy zaczęłam się spowiadać u niego w pokoju i powiedziałam o tym, że modliłam się do Boga prosząc by zesłał na mnie nowotwór, bym umarła byle tylko moje dziecko przeżyło; oczekiwałam, że ksiądz "pogłaszcze" mnie po głowie, że powie: "Jesteś dzielną, wspaniałą, altruistyczną mamą". Ksiądz mnie zbeształ. Powiedział, że modliłam się nie do tego Boga, że zgrzeszyłam, że mam wrócić do lektury NT i przeczytać całość pod kątem obrazu Boga Ojca, bo nie mam pojęcia, kim On jest, nawet podkreślać sobie wyszystkie słowa, w którym mowa jest o Bogu. Tak zrobiłam - i to była dobra lekcja dla mnie, którą - dzięki księdzu - dałam sobie niejako sama. Wówczas przeżyłam szok - dzień wcześniej umarło moje jedyne dziecko, spowiadam się, wierzę głęboko i dostaję po głowie!
:)
Boże, jestem ci bardzo wdzięczna za tamten zimny prysznic i księdza, którego postawiłeś na mojej drodze.
Zrozumiałam, że wiara to ciągła praca.
A to, ze nie mam na nią siły teraz, to moja wina, tylko moja i to ja ponoszę tego konsekwencje, bo wiele rzeczy przestało znów być na swoim miejscu.
Pora do spowiedzi! :) 

Ostatnio zmieniony 18-11-2005 11:32 przez zorka

Re: Tracę wiarę ...
MAJ  
18-11-2005 16:27
[     ]
     
Nie pisałam swojego postu, aby wzbudzać wyrzuty sumienia lub wywoływać stwierdzenia, że znowu trafia się na niezrozumienie. Nic z tych rzeczy.
Uważam, że naprawdę bardzo dobrze się stało, że jest to forum, i że jest miejscem, w którym można bez żadnych oporów dać upust swojemu żalowi i rozgoryczeniu.
Jednak w tym działaniu nie można się zatracić.
Każdy z nas przeżywa okresy załamania i depresji. Ale prędzej czy później wracamy do siebie i życie nabiera swoich barw. Nie jest ono ani białe, ani czarne. I byłoby dobrze, aby o tym pamiętać - jak napisała zorka - dla równowagi. Dzielmy się także tym, co spotkało nas dobrego. To naprawdę pomaga żyć i mieć nadzieję. Nic w naszym życiu nie dzieje się bez udziału innych ludzi. Starajmy się więc dostrzegać także tych, którzy czynią dobro. A czasem warto też im podziękować. I nie jest to tylko teoretyczne ględzenie, ale przede wszystkim doświadczenie uzyskane w praktyce (także własnej).
Pozdrawiam wszystkich forumowiczów.
Monika 


Re: Tracę wiarę ...
malomi  
18-11-2005 19:23
[     ]
     
Pani Moniko,
Właśnie to forum daje równowagę, której nie mamy w życiu.
Normalnie żyjemy, śmiejemy się, spotykamy z ludźmi, chodzimy do kina, żartujemy. Nie ma jednak w tym życiu zachowanej NASZEJ równowagi, bo nie możemy rozmawiac o naszych dzieciach tyle, ile nam potrzeba.

I po to własnie jest to forum, żeby poskarżyć się na to co nas w życiu spotkało, żeby wyrzucić z siebie żale, żeby poczuć że nie jesteśmy same z tym bólem.

Przykro mi że większość z nas nie otrzymała takiego wsparcia ze strony duchownych czy psychologów jakiego oczekiwała. Myślę że warto się nad tym zastanowić, dlaczego. Czy naprawde jestesmy tacy wybredni, niezadowoleni ze wszystkiego co nam się ofiaruje, wszystko krytykujemy? Czy może część winy leży również po tej drugiej stronie.

Mi po wielu podejściach niestety nieudanych, udasło się trafić na Księdza który mnie wysłuchał i bardzo mi pomógł, za co mu z całego serca dziękuje.
Nie korzystałam z pomocy psychologa, bo uważam że druga osoba niezależnie od swoich kompetencji nie może pomóc, jeżeli nie przeżyła podobnej sytuacji.

mi pomogło forum, pomogło mi wrócić do równowagi i to właśnie dzięki temu, że ktoś wreszcie mnie wysłuchał bez pouczania. po prostu ktoś był obok.

I prosze nam pozwolić dochodzić do równowagi własną drogą:-) 


Re: Tracę wiarę ...
Alicja  
07-12-2005 00:52
[     ]
     
Jestem od dziś na forum. Dziś dowiedziałam się, że moja roczna córka najprawdopodobniej ma zespół Pradera-Willego.
To prawda, że nie straciłam dziecka, więc nie wiem, jak to tak naprawdę jest.
Ale jeśli chodzi o wiarę..
Od początku małżeństwa chcieliśmy mieć dzieci - leczenia trwały 5 lat, potem przez kolejne 2 lata już bez leków, ale ciąży nie było.
Znajomy ksiądz polecił mi, abym modliła się za wstawiennictwem pewnego biskupa, którego proces beatyfikacyjy zaczął się w marcu 2004. I po niespełna miesiącu byłam w ciąży. Ja uważam to za cud. Ciąża przebiegała bez problemów. Potem, po urodzeniu zaczęły się "schody" począwszy od podejrzenia cytomegalii, zaniku tkanki mózgowej, aż do dziś gdy lekarz sugeruje zespół PW, choć ostatecznie mają to potwierdzić wyniki badań genetycznych.
I jak mam na to wszystko patrzeć? Wiele lat czekania na dziecko, potem cud narodzin i teraz ten cud okazuje się niedoskonały, nie taki jaki każdy by oczekiwał.
Żart Pana Boga?
Szczerze mówiąc jakoś w ogóle mi to nie przyszło do głowy, choć tak jak inni zadaję sobie klasyczne pytanie: Dlaczego?
Ale sądzę, że odpowiedzi nie dostanę. Przynajmniej teraz.
To jeszcze jedna rzecz, z którą mam się zmagać, a jakie mają tego być zalety/owoce najprawdopodobniej dowiem się kiedyś, ale nie dziś, nie teraz.
Chyba nawet nie widzę sensu zadawać tego pytania. Nie jest to jedyna rzecz, na którą nie znajduję odpowiedzi. Nie wiem dlaczego, ale mam w sobie przekonanie, że Bóg jednak mnie kocha i cokolwiek mnie spotyka ma jakiś swój sens, którego teraz nie rozumiem. Choć nie znaczy to, że nie płaczę.
Jedyne co przychodzi mi do głowy, to pójść do Niego i poprosić: skoro mi to dajesz, to daj mi również siły, aby sobie z tym poradzić, bo ja sama tego nie przejdę.
Tak, jak pomógł mi przejść te lata straconych nadziei na posiadanie dziecka, tak liczę na to, że pomoże mi przejść przez te następne doświadczenie.. nieszczęście?
Nie wiem, czy to jest nieszczęście - póki co, nie jestem z tym szczęśliwa, ale nie wiem czy to jest nieszczęście. Tak chciałam tylko podzielić się moimi spostrzeżeniami na wątpliwości w to, że ani ksiądz ani nikt inny nie da mi odpowiedzi na pytanie, dlaczego tak się stało. A co mam z tym robić? Nie pozostaje mi nic innego, jak żyć. I zamierzam żyć pogodnie. 
_aalicja

Re: Tracę wiarę ... kazanie rekolekcyjne - śmierć jako kara
ewamonika1  
14-12-2005 12:44
[     ]
     
i znów opadły mi ręce:

http://miasta.gazeta.pl/warszawa/1,34862,3066144.html

e. 
---------------
http://www.wady-dloni.org.pl/


Re: Tracę wiarę ... kazanie rekolekcyjne - śmierć jako kara
wimabe  
14-12-2005 14:59
[     ]
     
Brak słow...

Czyli co? Bog chcial mnie ukarac , więc zabił moje dziecko?

Przecież to bezsens...

Nie wierze w Boga, ktory jest tak orutny, ze zabija jednych, aby ukarac drugich 


Re: Tracę wiarę ... kazanie rekolekcyjne - śmierć jako kara
malomi  
14-12-2005 17:57
[     ]
     
To dziwne, bo orioniści z Wołomina prowadzą hospicjum, gdzie swego czasu dość często bywałam. na codzień mając do czynienia ze śmiercią ludzką, wygłaszać takie sądy...

A jako ciekawostke powiem, że w kościele na Bródnie o którym mowa byłam chrzczona i brałam komunie. 


Re: "Nie wpuścisz kolędy - nie będziesz miał pogrzebu"
ewamonika1  
17-12-2005 17:54
[     ]
     
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,53600,3072025.html

e. 
---------------
http://www.wady-dloni.org.pl/


Re: "Nie wpuścisz kolędy - nie będziesz miał pogrzebu"
isabela  
22-12-2005 13:37
[     ]
     
dla mnie księża i zakonnice moga nie istniec,obcemu facetowi tez nie bede opowiadac o moich grzechach rownie dobrze moge je wyjawic bogu, a jak chowalam swojego aniolka i dalam 100 zł., to zakonnica powiedziala ze mało, to jest skandal przeciez kosciol niby bierze co łaska. 


Re: Tracę wiarę ...
kryska  
04-02-2006 22:19
[     ]
     
Słoneczko!!
Nigdy nie otrzymamy odpowiedzi od kogoś kto nie doświadczył takiego bólu jak my sami.Odpowiedzi są w nas.Bóg, którego mam w sobie jest pewnie tak "pokręcony" jak ja.Przestałam chodzić do spowiedzi.Po stracie synka ( było ze mną krucho-fizycznie i psychicznie). Leżałam w szpitalu i naprawdę byłam o włosek od śmierci.Przyszedł ksiądz.Chciałam jako katoliczka pojednać się z Bogiem przed drogą do Niego.Zaczęłam spowiedź i nim ją skończyłam usłyszałam pytanie spowiednika
"czy żyjesz po Bożemu z mężem?"Mimo całej wiedzy
z zakresu przykazań Bożych- wtedy nie zrozumiałam pytania.Spytałam co to znaczy "po Bożemu?"
Bardzo zdegustowany ksiądz odpowiedział-"to znaczy, czy każdy stosunek ma na celu spłodzenie dziecka".Wyobraża ktoś sobie co wtedy poczułam?
Dziesięć dni lekarze walczyli o uratowanie mnie
po śmierci dziecka a "facet" pyta mnie o "stosunek"?????????
Wychowałam swoją córkę w miłości i w wierze w Boga.Nie trzeba Go nazywać Jezusem,Bogiem Ojcem, czy Stwórcą.Nie trzeba Go sobie wyobrażać by wiedzieć,że musi być MIŁOŚĆ i Dobroć, by świat istniał.Ja ze swoim Bogiem toczę istne wojny.
Używam rozumu w rozmowach z Nim. Dogmaty, ofiara w imię miłości do Boga- do mnie nie trafiają.
Moim ulubionym księdzem był ks.Tichner.Podobały mi się jego rozważania i podejście do wiary.
Gdy mam doła czytam jego myśli, anegdoty i powiedzonka.W tym znajduję wyciszenie.
Pozdrawiam Cię cieplutko. 


Re: Tracę wiarę ...
kasia19812  
20-09-2006 19:46
[     ]
     
dośc stary wątek , ale.....ja jestem teraz na etapie wiary, i nie obwiniam Boga za to co sie stało...ale po porodzie strasznie ktoś nakłamał i tego nie moge zrozumiec ale to nie wina Boga tylko ludzi bo Bóg każdemu daje wolna wole. Przyznam że po stracie nie umiem sie z taką gorliwościa i wiara się modlić, jakoś nie wierzę że bedzie dobrze choć osostnio zaszłam do Kościoła i odmówiłam Koronke do Miłosierdzia Bożego ale jakoś to już nie to, nie umiem tak juz wierzyc co nie oznacza że nie mam nadzeii, bo nadzieja we mnie jest i nie wyklluczone że los i kiedyś mnie nadzeii pozbawi bo synke mój zmarł na wskutek zakażenia wewnatrzamcicznego spowodowanego zabiegiem amnioinfuzji ale to była przycyzna ale i tak niestety by nie przeżyl poza moim organizmem bo maiła chore nerki- wada genetyczna, wiec nie wykluczone że historia sie powtórzy, mam nadzieje wiare jeszcze też i tak bardzo bym chciała żeby Bóg mi dał możliwość zostac mamą slicznego zdrowego bobaska szczerze chce w to wierzyc. 
Kasia mama Igorka Aniołka

http://www.republikadzieci.org/problemyiniepokoje/strata/pamiec349.htm

Re: Tracę wiarę ...
asia122  
23-02-2007 09:57
[     ]
     
No właśnie Natko, sama prawda. Jak ja chciałam rozmawiac o moim martwym cdziecku, to wyszedł ksiądz i prezcierał oczy, bo właśnie się obudził. Nie sądziłam, aby w takim stanie mógł mi w czymkolwiek pomóc. Zresztą zainteresowanie księzy świadczy samo za siebie, oczywiście, gdybyśmy zaproponowali "ofiarę", jak to się pięknie nazywa. A co z ich Ofiarą!!!!! To dla nich zupełnie obce pojęcie, poświęcenie, ofiara, ubóstwo, to wszystko przysięgali i te przysięgi łamią.... w imię Boga. Zgadzam się z Tobą w 1000 procentach. A nawet gdyby którys chiał tu pisac, to co byśmy usłuszeli, czyż nie te same słowa, którymi raczyli Ciebie. Stek Banałów, tysiąc razy powtarzanie wersety z Biblii i nic, NIC od siebie. Głupota, brak wiedzy, brak empatii. Tak, masz rację, wprwadzie powinni nas pocieszać kapłani, predstawiceile Naszego Jezusa na ziemi, ale im to jak widac nie wychodzi zbyt dobrze. Będziemy musili więc udac się właśnie do buddysty, albo szukac pocieszenia w wierze, w której pomoc człowiekowi to cel nadrzędny. Zakony to tez już świat komputerów i komórek, dawny wywiało stamtąd spokój, ciszę i możliwośc ucieczki od codzienności. Teraz wszyscy chcą być na topie... a księdza bardziej interesuja marki nowych samochodów, niż pomoc matce, czy ojcu w cierpieniu. I nie warto im zadawac pytać w stylu: "Jak się modlić, bo oni pewnie zbyt rzadko to robią, żeby wiedzieć!!!! Ostre słowa, ale prawdziwe, może w końcu dotrze do nich, że kapłaństwo to misja, ale oni traktują to jak zawód.... niestety!!! Ale zawód też można wykonywać z pasją, Panowie Księża!!!! 


Re: Tracę wiarę ...
qlka  
27-02-2007 18:49
[     ]
     
Jak ktoś chce widzieć zło w drugim człowieku i w ogóle na świecie, to zawsze znajdzie. Jesteśmy tylko ludźmi i nie jesteśmy idealni, a ziemia to nie raj... ale w każdym człowieku jest też dobro :) Trzeba tylko chcieć je zauważyć...

Dużo widzi się księży, którzy traktują bycie księdzem jako zawód a nie jako służbę drugiemu człowiekowi (mnie też to bardzo denerwuje), ale nie można uogólniać, że tacy są wszyscy... To tak samo jak z lekarzami, psychologami, nauczycielami itd... trudno znaleźć takiego z prawdziwym powołaniem...
A jeżeli chodzi o podejście do tragedii innych ludzi to nie tylko księżom brakuje empatii, zrozumienia, człowieczeństwa... poprostu takie czasy... telewizja promuje młodość, bogactwo, zdrowie... nikt nie lubi cierpienia, śmierci, starości... wszyscy od tego uciekamy... w domu rodzice nie uczą dzieci o śmierci... to temat tabu... a kiedy i nas dopadnie dramat, zostajemy z tym wszystkim sami...

Żeby być lepszym człowiekiem, nie trzeba czekać na lepszy świat :)

Pozdrawiam 


Re: Tracę wiarę ...
AgnieszkaCh  
01-03-2007 16:44
[     ]
     
Witam.
Zaczne może od tego, że trzy i pól miesiąca temu straciliśmy z mężem naszą córeczke, Basię. Byla z nami 6 tygodni. Dla równowagi własnie - jak napisałaś, Zorko, chciałam opowiedzieć o "naszym", wspaniałym księdzu. Księdza Tomka poznałam kilka lat temu, kiedy zajmował się właśnie pomocą dla ubogich i potrzebujących. Po urodzeniu Basi i po otrzymaniu diagnozy: Zespól Edwardsa ("pani córeczka umrze" - to słowa Pani Profesor...)- umówiliśmy sie z Księdzem na rozmowę. Był jak zwykle bardzo zajęty, a mimo to spotkal sie z nami i poświęcil nam tyle czasu, ile potrzebowaliśmy. To jest jedyny Ksiądz, któremu można powiedziec wszystko i nie czuć się w żaden sposób napiętnowanym - tak mówi mój mąż i ja się z tym zgadzam w 200%. Tego dnia, kiedy Basia zmarła, przyjechal do nas w nocy - i po prostu BYŁ. Potem odprawił piękną, "naszą" mszę na pogrzebie naszej córeczki. Jesteśmy mu za wszystko bardzo wdzięczni.
Tak jak kilka osób, które wypowiadały się w tym wątku, nie chcę w żadnym wypadku wybielać księży - nie wszyscy są księżmi z powołania, nie każdy też ksiądz pewnie ma dar wspierającej rozmowy z ludźmi. Chciałam tylko powiedzieć, że my mieliśmy szczęście i spotkaliśmy naszego Księdza. Dla jasności dodam, że nie jest to ksiądz z naszej parafii, a o tym, jak nas potraktowali nasi parafialni księża - może lepiej nie opowiadać.
I jeszcze jedno. Straciłam córeczkę. I jestem psychologiem. Może więc przydam sie na cos na naszym forum, choć na razie pewnie nie zawsze będę w formie, bo jeszcze trochę na to za wcześnie. Gdyby ktoś chciał pogadać "na osobności" - najłatwiej będzie napisac na adres mailowy: chojnowska.agnieszka@wp.pl

Pozdrawiam serdecznie i życzę wszystkim, abyśmy umieli odnaleźć spokój i radość w życiu po stracie dziecka

Agnieszka
mama Basi i Maciusia 
Agnieszka

Re: Tracę wiarę ...
Grzegorz Ginter SJ  
02-06-2007 19:21
[     ]
     
Witam wszystkich serdecznie.
Ostatnie wpisy zajmują się księżmi i ich postawami - wiele z tych postaw księzy, delikatnie mówiąc, pozostawia wiele do życzenia i to nie ulega wątpliwości, brakuje nie tylko jakiegoś głębszego, duchowego podejścia do świata i ludzi, ale wielu z nich brakuje zwykłego ludzkiego podejścia (ludzkie podejście jest już Bożym podejściem, czyż wszak Bóg nie stał się człowiekiem i miał oprócz Bożego też ludzkie podejście do człowieka?). Nie chcę się jednak księżmi zajmować. Chcę napisać w tym moim pierwszym wpisie, że wiara, o stracie której tutaj się sporo mówi, ma zawsze dwa elementy - z jednej strony jest człowiek, który na Dobrą Nowinę odpowiada "wierzę" (na Dobrą Nowinę, czyli na zaproszenie Boga do intymnej i zażyłej relacji z Nim), a więc tu jest zawarta wola człowieka (ja "chcę" wierzyć), z drugiej strony jest sam Bóg, który przez Ducha Świętego daje siebie człowiekowi (daje łaskę wiary). Co chcę powiedzieć przez ten przydługi wstęp - otóż to, że jeśli ktoś czuje, że traci wiarę, to z jednej strony musi sobie zadać pytanie i na nie odpowiedzieć, czy "chce" wierzyć (czasem bedzie to wiara wbrew nadziei, ale czyż właśnie taka wiara ostatecznie nie zwycięża i czy na tym nie polega tak naprawdę wiara?), i jeśli chce, to niech prosi Boga o łaskę wiary. Czyż Bóg odmówi prośbie takiej osoby?
Wiem, że to trudna sprawa, kiedy osoba duchowna przekształca się w urzednika i odciąga od wiary, z drugiej strony jednak, Bog jest większy od wszystkiego (ksiądz ponosi odpowiedzialność za naszą wiarę i za jej wzrost, ale nie jest to odpowiedzialność całkowita) i jeśli człowiekowi zależy na Bogu i Jego relacji to zrobi wszystko, by nie dopuścić do jej straty (pamiętając, że wiara zawiera w sobie elementy zwątpienia, inaczej nie byłaby wiarą)...
Nie chcę się tu wymądrzać, trafilem na tą stronę przez znajomą, która straciła swoje dziecko (miesiąc, ciąża pozamaciczna), i jeśli ktoś potrzebowałby jakiejś pomocy, to chętnie odpowiem... 
------
...naucz mnie dawać a nie liczyć, walczyć a na rany nie zważać... Internetowy Dom Rekolekcyjny: http://www.e-dr.jezuici.pl

Bóg nas kocha i chce, abyśmy były w bliskiej relacji z NIm
Ulka  
16-05-2007 20:30
[     ]
     
Znam wyjście! Modlę się o Was Dziewczyny! Jestem głęboko wierzącą chrześcijanką. Wierzę, że Bóg jedynie może złagodzić nasz ból i pocieszyć nas. On nas kocha pomimo tego, że jesteśmy grzeszni i chce abyśmy żyli w dobrej relacji z NIm. Jestem protestantką, chodzę do Kościoła Zielonoświątkowego w Warszawie. Chcę Was zaprosić na nabożeństwo Ewangelizacyjne dn. 30 maja 2007 o godzinie 18:00. Będzie tam głoszona Ewangelia. Może boicie się przyjść do innego kościoła niż kościół Katolicki? Nie bójcie się. Nie chcę was "pozyskać" do mojego Kościoła. To nie jest mój cel. Chcę, żebyście przybliżyły się do Boga. TO najwspanialsze, co może być.
Pozdrawiam Was Kochane!
Niech Wam Bóg błogosławi!
Jeśli macie jakieś pytania, to zostawiam swój e-mail: myszaczek145@wp.pl 


Re: Tracę wiarę ...
Wyspa  
24-09-2007 16:28
[     ]
     
Piszesz o kundalini i pomyslalem ze warto abys zapoznala sie z materiałami na tej stronie: http://www.vismaya-maitreya.pl/kundalini.html moze to pomoze Tobie w Twojej życiowej wędrówce... są tez tam biografie osób świętych ktore niosły swój krzyż do Jezusa co jest powiązane oczywiscie z wewnętrznym wzrastaniem w Panu! Pozdrawiam i życze powodzenia! :) 


Re: Tracę wiarę ...
o.Grzegorz Ginter SJ  
22-10-2007 18:09
[     ]
     
chciałbym ofiarować jedną "rzecz" wszystkim biorącym udział w tym forum: w niektórych postach przewija się pragnienie, by została odprawiona msza za ich dziecko nienarodzone, ale boją się pójść do proboszcza czy do jakiegokolwiek księdza... wiem, że to nie to samo, ale chciałbym odprawić każdego miesiąca przynajmniej jedną mszę św. w intencji nienarodzonych dzieci tych osób, które pisują na tym forum - najbliższą taką mszę odprawię w piątek, 26 października 2007. Jestem poza granicami kraju, więc trudno komukolwiek w tym uczestniczyć, ale zawsze może łączyć się duchowo. Nie odmówię również nikomu, kto na mój mail prześle prośbę o mszę w intencji konkretnego dziecka - odprawię ją zawsze powiadamiając wcześniej o terminie tej mszy, w której bedzie sie można łączyć duchowo ze mną (moja "oferta" jest ważna przez ok. rok od dzisiaj, gdyż mniej więcej tyle czasu jeszcze pozostanę za granicą). Chciałbym też zapewnić, że w mojej modlitwie są obecne wszystkie te dzieci jak i ich rodzice... wierze mocno w moc modlitwy, sięga ona tam, gdzie często słowa nie potrafią sięgnąć... + 
------
...naucz mnie dawać a nie liczyć, walczyć a na rany nie zważać... Internetowy Dom Rekolekcyjny: http://www.e-dr.jezuici.pl

Re: Tracę wiarę ...
Kolcia  
22-10-2007 19:44
[     ]
     
Bardzo dziękuje o.Grzegorzowi za to co chce dla nas i dla naszych dzieciaczków zrobić. Już kilka razy zamierzałam pójść do naszego proboszcza , by zamówić mszę św., jednak bałam się ,że On mi odmówi i nie zrobiłam tego. Zapewniam ojca , że dla wielu rodziców będzie to wielka radość i ulga na sercu.
Wiola- mama Piotrusia (*) i Bartusia (*) 


Re: Tracę wiarę ...
Agik  
22-10-2007 21:36
[     ]
     
Ojcze Grzegorzu wielkie dzięki za chęć odprawienia Mszy św. za utracone dzieci. 
Aga
Mama:Karinki(30.03.2001r.), Marysi(ur.i zm.2.11.2005r.),Julci(2.10.2006r.)

Zmartwienie jest jak piasek pod muszlą ostrygi: mała ilość wytwarza perłę, zbyt duża zabija zwierzę.


Re: Tracę wiarę ...
weraamela  
23-10-2007 11:49
[     ]
     
Z całego serca dziekujemy:) 
Asia mama Weroniczki,Kornelki i aniołka Ameli(06.06.07)

Odeszłaś o całe życie za wcześnie królewno nasza(*)(*)(*)

prośba do o. Grzegorza
zorka  
25-10-2007 20:43
[     ]
     
Ojcze Grzegorzu.

Wzruszyła mnie Ojca serdeczność i współczujące serce. To cenny skarb.

Proszę by Ojciec założył osobny wątek z tą propozycją - dzięki temu więcej osób się dowie o tej budującej inicjatywie.


Agnieszka, Dlaczego 


Re: prośba do o. Grzegorza
o.Grzegorz Ginter SJ  
26-10-2007 20:43
[     ]
     
odpowiadam więc na tę prośbę i na forum można już znaleźć nowy wątek dotyczący modlitwy i mszy św. Być może do tej inicjatywy dołączą się też inne osoby, które zechcą ofiarować swoją modlitwę, a może i księża, którzy będą mogli od czasu do czasu odprawić mszę św.
Wydaje mi się również, że nawet, gdyby nikt "z zewnątrz" się nie zaofiarował, wystarczyłoby by Ci, którzy uczestniczą w forum i chcą pomagać sobie przez modlitwę - by stworzyć taki "krąg modlitwy" za siebie nawzajem. Myślę, że modlitwa ta może zdziałać wiele dobra i pomóc wielu osobom wyjść z trudnej sytuacji bólu i cierpienia, które są uzasadnione, ale nie powinny trwać wiecznie - wszak Bóg jest Bogiem żywych a nie umarłych, w Nim żyją dzieci, które z różnych przyczyn nie mogły przyjść na świat "żywe". Jeśli wierzymy w Pana Życia -Jezusa Chrystusa, to patrząc konsekwentnie, nie możemy tracić wiary w to, że dzieci te żyją - i to żyją w pełni! Ja osobiście w to wierzę i będę też prosił w mojej modlitwie by ta wiara stała się udziałem wszystkich, którzy znaleźli się w tej trudnej sytuacji utraty własnego dziecka (dzieci). 
------
...naucz mnie dawać a nie liczyć, walczyć a na rany nie zważać... Internetowy Dom Rekolekcyjny: http://www.e-dr.jezuici.pl

Re: Tracę wiarę ...
Styś  
29-10-2007 15:39
[     ]
     
Bardzo dziękuję za te słowa i za modlitwę. 


::   w górę   ::
Przeskocz do :
Forum tworzone przez W-Agora