dlaczego.org.pl  
Forum dlaczego.org.pl  >> ROZMOWY O WIERZE
Nie jesteś zalogowany!       

Pani Smierć
aniao3  
30-03-2005 21:03
[     ]
     

Towarzyszy nam od pierwszego oddechu po narodzinach.

Cierpliwie nam towarzyszy aż do końca. W końcu wygrywa.

ONA zawsze wygrywa, ale Smierc to nie kostucha, ktora tanczy teraz taniec satysfakcji. To piekna i bardzo mądra kobieta o twarzy pobrużdzonej wiedza o zyciu. Przez cale zycie idzie obok nas, czasem rzuca cien na nasze oczy i wtedy wydaje nam sie ze stanelysmy z nia twarza w twarz. Ale ona usmiecha sie leciutko, bo wie, ze nie zobaczymy Jej przed wyznaczonym dniem.


Przychodzi po nas z ogromna miloscia i czuloscia.

Ma oczy w ktorych odbija sie cale nasze zycie, caly wszechswiat.

I zaczyna nam spiewac ostatnia piesn, piekniejsza nic to co kiedykowliek slyszelismy. W tej piesni sa wszyscy nasi bliscy, wszystkie nasze marzenia i wszystko co kochalismy.

Ona wie, ze by cos sie zaczelo, cos innego musi sie skonczyc, ze cale nasze zycie to konce i poczatki. I pewnego dnia przynosi nam ten ostateczny koniec, ktory jest ostatecznym poczatkiem. A potem bedzie swiatlo i milosc bez konca i szczescie jakiego tutaj nigdy nie doznamy, bo nie zmacone zadna watpliwoscia i zalem.

A nasze dzieci tanczą na drugim brzegu, z kwiatami we wlosach i smieją sie do nas. Bawia sie rozpryskujac wode, a z kazdej kropli wyrastaja w niebo tęcze. One sa juz szczesliwe. Szkoda, ze musimy to sobie wyobrazac, ze nie mozemy tego zobaczyc.

Pewnego dnia Jolu Sylwunia ci to wszystko opowie.

Sciskam was mocno

Anka

 


Re: Pani Smierć
marzekal  
30-03-2005 22:16
[     ]
     
To jest przepiękne. 


Re: Pani Smierć
Jola  
31-03-2005 09:24
[     ]
     

"""Witam Kochane E-Mamy,

Długo zastanawiałam się nad, wysłaniem tego postu. Ale zdecydowałam się. I być może spotka się on ze słowami krytyki, przyjmę je. Wiem,że może dla niektórych mam ciężko będzie czytać ten list. Jeżeli
poczujecie się dotknięte, piszcie a ja z góry Was przepraszam - nie mam na celu nikogo urazić.


Śmierć wpisana jest w moje życie. Wiem,że kiedyś będe stała z nią twarzą w twarz i musze być gotowa. Ale czy będę? Mówi się,że z nią nie można wygrać - ja z nią wygram, tego jestem pewna. Wygram,bo wiem,że nie będzie panowała nade mną, choć zostawi mi cholerny ból, cierpienie i łzy. Pamiętam rozmowę z jedną z nowych pielęgniarek z naszego hospicjum. Mówiłam jej o ratowaniu Sylwii.Kiedy rano obudziłam się i widziałam jak mój mały Króliczek "chce" mnie opóścić, podjęłam walkę ze śmierćią --wygrałam. Wiem,że kiedys taka próba może sie nie powieść, że będę musiałą powiedzieć- to koniec, a jednak bede czuła się wygraną. Czasem myślę, czy zaskoczy mnie jak lisica, że po cichu wkradnie się i zabierze mi Króliczka , w nocy, kiedy będe spała? Nie wiem. Oswajam się z nią powoli.O ile można się z nią oswoić. Chodzimy koło siebie jak dwa dzikie psy mające na celu zdobycz, a potem triumf.Patrzę jej w oczy od 13.03.2003 - to data wiadomości choroby mojej Sylwii. Walczę z nią jak lwica o swoje małe lwiątka, tak i ja, matka walczę o Sylwię niemalże każdego dnia. Kilkadziesiąt razy dziennie nasłuchuję czy oddycha, zawsze mam ją koło siebie, czasami nawet boję się wyjść z domu na zakupy bez niej.Choć wiem,że będzie na mnie czekać. Może to moja nagdorliwość i nadopiekuńczość, a może to walka ze śmiercią?
Po bardzo długich rozmowach z kapelanem, dziś wiem,że dzieci wybierają sobie moment kiedy mogą zostawić rodziców samych.Czują,że dadzą sobie juz radę. Czasem nawet, prosza o zgodę. I wiecie co, kiedy załamała mi się po raz kolejny,wzięłam ją na ręce i szeptem mówiłam, że jeżeli juz nie ma sił,niech sama zdecyduje....


Boże jakie to trudne...Tylko zastanawiam się , czy Sylwia nie męczy się tu, na ziemi przeze mnie, bo ja czuję że nigdy nie dam sobie rady bez niej !!!!!!!!!!!!!!!!!! ale kiedyś będe musiała pozwolić jej odejść..........
(nie mogę tego dokończyć, przepraszam...........) """



Dziewczyny, ten list napisałam 6 maja 2004, znalazłam go teraz na forum Ch/S i chciałam by był tutaj jako dowód mojej pamieci o Różowym króliczku.

Już mija 9 miesięcy od jej odejścia, a ja wciąż tęsknię i tęsknić będę do końca swych dni.

jola

 


Re: Pani Smierć
Jola  
31-03-2005 09:27
[     ]
     

Śmierć. Przyszła do mnie niespodziewanie, choć czułam wewnętrznie że skrada się juz od rana. Czy miałam siły na spotkanie z nią? Nie, to było niczym zaskoczenie. Walczyłam o Sylwie, reanimowałam - dało to efekt, ale nie na długo, śmierć była silniejsza niż ja. Ja, trzymając moje dziecko za rączkę, pozwalałam Jej odejść. Pozwoliłam świadomie, chciałam by była tam szczęsliwa, nie chciałam by tu cierpiała. Wiem,że Sylwia wróciła do mnie na "chwilę" bym pozwoliła Jej odejść. Czekała na to. Trzymała się tak dzielnie i walczyła o każdy dzień, każdy dzień dla nas. Była bardzo silna i dzielna.

Czy przegrałam z nią? czy przegrałam ze smiercią? Myślę że po części tak a po części nie. To, że zabrała mi na zawsze Sylwię - nie godzę się z tym, ale wiem,że Ona jest tam bardzo radosna z innymi Aniołkami i naszym pierwszym maleństwem.

Czy przegrałam z Bogiem? Pewnie tak, zdecydował inaczej a ja byłam bezsilna. Przyjęłam Jego wolę a teraz mam puste ręce i zakrwawione serducho. Bardzo brakuje mi Sylwi, cholera , tak bardzo.

Kochanej Sylwuni
- mama

 


::   w górę   ::
Przeskocz do :
Forum tworzone przez W-Agora