dlaczego.org.pl  
Forum dlaczego.org.pl  >> STRATA DZIECKA
Nie jesteś zalogowany!       

Minęło wiele lat...
tacozapomniała  
05-04-2008 23:32
[     ]
     
Witam wszystkich, piszę tu po raz pierwszy. Jestem starsza od większości osób piszących na forum, mam za sobą 27 lat bycia mamą po stracie 2 dzieci. Od pewnego czasu bardzo dokładnie czytam wpisy na forum i zrobiły one na mnie ogromne wrażenie.Poruszyły mnie do głębi, obudziły demony z 1980 i 1981 roku.Mój 4- miesięczny synek zmarł na zapalenie płuc w szpitalu, gdzie leżał 7 tygodni.W tym czasie widziałam go tylko 1 raz, bo nie było wolno! Dziecko nie było należycie leczone, czasy były niespokojne, a ja byłam młoda i głupia. Miałam i coraz bardziej mam ogromne poczucie winy. To ja przez swa głupotę i naiwność zlekceważyłam objawy czoroby, bo dwójka starszych synów nigdy nie chorowała i uwazałam, że i ten nie będzie.To ja oddałam go bez słowa do szpitala mimo przestróg znajomych pielęgniarek, żeby tego nie robić. To ja nie zabrałam go stamtąd, chociaż leczenie nie było skuteczne, a stan dziecka się pogarszał. Uważałam, że w szpitalu wreszcie zostanie wyleczony.Pani ordynator podczas rozmowy przestrzegła mnie, żeby synka nie zabierac do domu, bo "gdy dostanie duszności, to pani nie uratuje". Duszności dostał w samo południe 6 listopada 1980 i NIKT Z PERSONELU NAWET TEGO NIE ZAUWAŻYŁ! Po chwili było już za późno.Reanimacja nie pomogła i mój Wituś odszedł.Przeżyłam wszystko, co przeżywają mamy po stracie dziecka: szok, rozpacz, straszny ból duszy, wyrzuty sumienia, nieumiejętnosć zachowania się wobec mnie rodziny, mistyczne przeżycia, ciągłe chodzenie na cmentarz, nieposkromiona potrzeba natychmiastowego posiadania małego dziecka. I tu znów dała o sobie znać moja głupota - po 2 miesiącach zaszłam w ciążę, którą po 10 tygodniach straciłam. Nie wiadomo, jaka była przyczyna poronienia, ale ja uważam, że tkwiła ona w moim stanie psychicznym. To nie był dobry czas na kolejną ciążę, nie powinna ona być lekarstwem na ból po stracie synka.
Poroniłam w moje 25 urodziny. A potem przyszła ciężka depresja, poczucie beznadziejności, myśli samobójcze.I cały czas ogromna potrzeba posiadania małego dziecka.Moi synowie mieli 4 i 5 lat, musiałam się nimi zajmować, znalazłam pracę w szkole, życie bieglo naprzód i jakos wyszłam z kryzysu. Trwało to rok. Po 2 latach urodziła się córeczka, która jednak nie zastąpiła tamtego dziecka. Zmieniliśny miejsce zamieszkania, żyło nam się nie najgorzej i raczej ciekawie. Przez kilka lat nie wyobrażałam sobie, żeby nie jechać na cmentarz 1 listopada, chociaż odległość wynosiła ok. 250 km i podróżowało sie pociągiem.Później odbywało sie to coraz rzadziej. Nie czułam już tej ogromnej potrzeby bycia na cmentarzu w Święto Zmarłych u mojego dziecka. I tu pojawia sie mój problem(?) - ja po wielu latach zapomniałam o moim dziecku.Przypominam go sobie tylko wówczas, kiedy chcę. Nie mam juz od dawna poczucia żalu, nie odczuwam bólu, gdy o nim czasem pomyślę.Nie czuję potrzeby chodzenia na cmentarz, chociaż teraz znów mam blisko.Ogromnie przeżywam wiadomości o śmierci innych dzieci, a moje...jakby już całkowicie odeszło w inny wymiar.Mało tego - o tym dziecku, które poroniłam, nigdy nie myślałam.Nigdy nie przyszło mi do głowy, że one są aniołkami, a ja jestem ich aniołkową mamą. Nigdy nie pomyślałam, że się nami opiekują, i sobą również.I nigdy nie pomyślałam, że je kocham, chociaż nie żyją.
W związku z tym, co powyżej napisałam, mam pytanie do osób na forum: czy ja jestem złą, nieczułą matką? Czy mnie nie obchodzi to, ze moje dzieci nie żyją? A może to jest naturalna kolej rzeczy i komuś przyniesie nadzieję, że kiedyś smutek minie i będzie można żyć szczęśliwie? Czas naprawdę leczy większość ran, a nawet jeśli otworzą sie one po latach, nie sprawią już takiego bólu, jak wtedy, gdy były świeże. A może odezwie się ktoś z podobnym doświadczeniem?
Izabela, mama Witusia(19.07.1980 - 06.11.1980))i dzidziusia(10 tc.- 22.03.1981) 


Re: Minęło wiele lat...
mama milenki  
06-04-2008 00:41
[     ]
     
mysle ze nie jestes zla matka.i nawet tak nie mysl.ja uwazam ze po latach jest inaczej,chociaz nie jestem pewna na 100% bo dla mnie jeszcze za wczesnie.minelo dopiero 6 ms ale jest inaczej...coraz mniej boli.moze kiedys tez zapomne.mysle ze jak ma sie cos czym mozna zajac swoje zycie to jest latwiej wyjsc z tego bolu. 
zuza

Re: Minęło wiele lat...
Aleks  
06-04-2008 01:53
[     ]
     
Nie jestes zla mama.Ja mysle ze z biegem lat zanikaja nasze rany po stracie naszych skarbow ale tak naprawde w sercu tam glemboko zawsze pamietamy o naszych Aniolkach i zawsze bedziemy Je Kochac. Moja Julcia odeszla ponad 3 miesiace temu moje rany sa jeszcze swieze ale napewno zaden z naszych Aniolkow niechcial by zebysmy sie smucily.
Dla twojch Aniolkow (******) 


Re: Minęło wiele lat...
Janoula  
06-04-2008 03:26
[     ]
     
Izabelo,

ja sie przyznam, ze boje sie zapomniec - (boje = nie chce)..a czasem wiem, ze wyjazd, odleglosc, otoczenie, ktore o zmarlych dzieciach nie rozmawia...czas... to wszystko moze tak oddalac. teraz mysle, tez jest inna troche swiadomosc - kobiety moga pochowac "plod", jak to nazywa personel medyczny...kiedys o tym nie bylo mowy...

ja wierze ze jestes wspaniala matka - mialas swoje starsze skrzaciki a pozniej coreczke i dobrze ze im sie poswiecilas, na nich skupilas uwage... naszym dzieciom w niebie tak na prawde my pomagac nie musimy - one sa w niewyobrazalnej dla nas szczesliwosci... to my potrzebujemy pomocy i opieki... moja mama stracila trojke dzieci zanim miala nas... zawsze mowila nam o poronieniach...ale do tej pory nie czulam ze jestem dalej w kolejce niz 3 ( mam jeszcze dwie starsze, ziemskie siostry oprocz 3 aniolkow)...dopiero moje doswiadczenie otworzylo mi oczy ze w rzeczywistosci to jestem 6-ta... i ze moje "ciocie"/wujki byc moze teraz raduja sie razem w niebie z moim krzysiem...

pozdrawiam ciebie, rodzine ziemska i moc ceplych mysli do twych aniolkow w niebie! 


Re: Minęło wiele lat...
tacozapomniała  
06-04-2008 13:51
[     ]
     
Bardzo dziękuję wszystkim za dobre słowa. Nawiązując do kolejności moich dzieci przypominam sobie, że gdy leżałam w szpitalu przy ul. Polnej w Poznaniu (wspominam bardzo dobrze), przed czwartym cesarskim cięciem (wszystkie bez problemów), i miała sie urodzic moja córka(obecnie 26 lat), pytano mnie, która to ciąża.Odpowiadałam,że piąta. Zdziwienie, komentarze, że kto to widział. Dopiero po informacji, że 2 dzieci nie żyje, miny nieco zrzedły. I zauważyłam, że im ktos stał niżej w hierarchii personelu, tym bardziej wydziwiał, że czwarta cesarka. Profesor, który sie mną opiekował, stwierdził życzliwie, że szanse rozwoju i donoszenia 4 ciąży są takie same, jak poprzednich. Radził tylko ok. 1 roku odpoczynku. Nie posłuchałam i straciłam dziecko.Bardzo, ale to bardzo tego żałuję.Teraz dopiero, po przeczytaniu wypowiedzi kobiet po poronieniu zdałam sobie sprawę, jaka byłam nieczuła.Przepadło.
Izabela, mama Witusia, dzidziusia i 3 bardzo dorosłych dzieci, babcia Hanusi. 


Re: Minęło wiele lat...
gabi  
06-04-2008 10:22
[     ]
     
CZY JESTEś DOBRą MATKą MUSISZ ZAPYTAć SWOJE żYJąCE DZIECI,A żE PO TYLU LATACH NIE CZUJESZ JUż WIELKIEGO BóLU ,TO NORMALNE .JA PIERWSZE DZIECKO STRACIłAM 3 LATA TEMU I Są DNI TAKIE JAK URODZINY CZY śWIęTA ,żE BARDZO ZA NIą TęSKNIę TO TEN BóL JEST MNIEJSZY,MOżE TEż DLATEGO żE MAM DRUGIE DZIECKO NA KTóRO PRZELAłAM CAłą MOJą MIłOść,ZNAM RODZICóW ANIOłKóW KTóRZY PRZYCHODZą NA CMENTARZ 2 RAZY W ROKU I WCALE NIE MAJą DALEKO BO CMENTARZ MAMY PARAFIALNY ,WIąZANKA Z WIELKIEJNOCY LEżY DO BOżEGO NARODZENIA I TEN ANIOłEK MA KILKA LAT NIE KILKADZIESIąT,TY SAMA WIESZ JAKąJESTEś MAMą JA MYśLE żE WSPANIAłą,POZDRAWIAM CIę SERDECZNIE 
edyta mama Gabrysi[41tc.+*22.02.05] Sebusia i Szymusia http://gabrysias.pamietajmy.com.pl/index.php

Re: Minęło wiele lat...
gabi  
06-04-2008 10:25
[     ]
     
DLA WAS ANIOłKI DZIDZIUSIU I WITUSIU(***)(***)
DLA CIEBIE MOJA MALUTKA(***) 
edyta mama Gabrysi[41tc.+*22.02.05] Sebusia i Szymusia http://gabrysias.pamietajmy.com.pl/index.php

Re: Minęło wiele lat...
weraamela  
06-04-2008 11:16
[     ]
     
Sam fakt ze weszłaś na "nasze" forum dowodzi że jednak Twoje aniołkowe dzieci nie sa Tobie obojętne że kochasz je mimo tego że upłyneło sporo czasu ,kochasz gdzieś głeboko w swym sercu..Nie potrafie powiedzieć co będe czuła po tylu latach ,ile upłyneło u Ciebie od odejścia Twoich dzieci ,dziś wiem że tęsknota wypełnia me serce każdego dnia ze nie wyobrażam sobie zapomniec o mojej córeczce że kocham ją ponad wszystko,że zawsze tak bedzie...Jwdyne co pewne to ,to że masz w niebie swoje anioły które czuwają nad Tobą i swoim ziemskim rodzeństwem...Pozdrawiam Cię serdecznie. Asia mama Weroniczki 8lat i aniołka Amelki(*+06.06.07)(22tc) 
Asia mama Weroniczki,Kornelki i aniołka Ameli(06.06.07)

Odeszłaś o całe życie za wcześnie królewno nasza(*)(*)(*)

Re: Minęło wiele lat...
AgnieszkaU  
06-04-2008 13:45
[     ]
     
Od śmierci mojej córeczki minął rok i siedem miesięcy. To niewiele czasu. Jednak na tyle dużo, by oswoić się ze śmiercią i zrozumieć, że nikt i nic nie zmieni faktu, że mojego dziecka przy mnie nie ma i nie będzie. Daleka jestem od oceniania jakiejkolwiek mamy po stracie. Pewnie każda "kombinuje" by przetrwać. Piszesz ,że nie myślisz o swoich zmarłych dzieciach i nie czujesz żalu po ich śmierci. Myślę, że to Twój sposób na przetrwanie. Ja reaguję chyba podobnie. Usilnie staram się nie myśleć o mojej Lence i nie pamiętać tego krótkiego czasu, gdy była ze mną. Tylko, że jeszcze nie nauczyłam się tego. Pojawiające się ciągle w mojej głowie wsponienia dopowadzają mnie do rozpaczy, wywołują depresję. Pamiętam szczególe chwile, minuty niewyobrażalnego szczęścia. Ja wtedy zdawałam sobie sprawę z tego, że to dziecko leżące przy mnie, to największe szczęście jakie może spotkać człowieka. Budziłam się w nocy do płaczącej Lenki i dziękowałam Bogu, że mogę ją karmić i przewijać. Nie wiem jak przetrwałam pierwsze chwile po jej śmierci. Wiem tylko jedno, że gdybym dzisiaj chciała ciągle pamiętać o tym poczuciu szcześcia, jakie odczuwałam wtedy, po jej narodzinach, to nie dałabym rady dalej żyć. Ja wiem, że muszę odganiać te myśli od siebie. Nie chcę zapomnieć, ale chcę zabić ten ból, który pojawia się wraz z myślą o Niej. Chodzę na grób, patrzę na te białe kwiatki, znicze, aniołki, tabliczkę z jej imieniem i wiem, że to grób mojego dziecka, ale nie chcę myśleć, że to prawda. Nie chcę pamiętać, że byłam przy tym, jak wkładali trumnę z jej ciałem do tego grobu. Od czasu śmieci mojej córki nigdy nie miałam poczucia prawdziwego szczęścia, nie wiem, co to uczucie błogiego spokoju, jaki kiedyś odczuwałam.
Byłaś taka młoda, gdy przeżyłaś ogromną tragedię. Znalazłaś swój sposób na to, by przetrwać.
Pozdrawiam Agnieszka 


Re: Minęło wiele lat...
tacozapomniała  
06-04-2008 14:41
[     ]
     
AgnieszkoU, ja myślę, że żal,jaki odczuwałam po stracie dzieci, minął sam z biegiem czasu. Nie był to mój sposób na życie, ale chyba konieczność zajęcia się ziemskimi sprawami, a były one bardzo absorbujące. Myślałam, wspominałam, ale częściej te złe wydarzenia, niż te dobre.Byc może przemyślałam je do końca i minęły, jak wszystko w naszym życiu przeminie. W każdym razie często doznawałam uczucia szczęścia, zadowolenia z pracy i swojej rodziny. Czasem tylko myślałam, że to chyba nie jest w porządku, że ja jestem szczęśliwa mimo tych okropnych przeżyć. 


Re: Minęło wiele lat...
Marzka  
06-04-2008 16:04
[     ]
     
Dla Twoich Aniołków <*************************************************************************************>
Dla Aniołeczka Miłoszka i wszystkich innych Aniołków<<*********************************************************************************>> 

Ostatnio zmieniony 06-04-2008 16:10 przez Marzka

Re: Minęło wiele lat...
Ligeia  
06-04-2008 23:37
[     ]
     
Izabelo, pewnie jesteś w wieku mojej mamy, bo ona też ma jedną wnuczkę, moją coreczkę. Przynajmniej na pewno tak myśli . Ona. Bo dla mnie ma dwoje wnucząt, moją córeczkę i synka. Tyle, że mojego synka nigdy nie widziała, słyszała tylko o nim przez niecałe cztery miesiące. A, że mieszka daleko, nie była nawet na pogrzebie ani na cmentarzu. Na pewno było jej smutno, ale nigdy nie byłaby w stanie przeżyć tego tak jak ja. Oprócz mnie mama ma jeszcze dwoje dzieci, moich braci. Tylko, że to nieprawda. Dla mnie to nieprawda, nie dla niej. Bo było jeszcze jedno maleństwo, odrobinę młodsze od mojego Antosia, gdy je straciła. Tyle, że go nigdy nie było, ono de facto nie istniało w żadnym wspomnieniu, w żadnym geście czy myśli. Zostało nam odebrane, moja siostrzyczka lub braciszek zniknął z powierzchni ziemi. Gdy wiłam się w bólu po starcie Antosia, mama powiedziała, że jej też się "to" przydarzyło. Opisała to dość graficznie, tak jak ona lubi, bez cienia żalu. Chlusnęła krwią, a potem nie pojawiła się nawet u lekarza. Był rok 86. Maleństwo miało trzy miesiące. Zaraz potem zaszła w ciąże z moim drugim bratem i on się urodził. Matka wymazała "to" z pamięci i choć tego wprost nie mówi, przekazuje mi, że tak właśnie trzeba zrobić. Nie wymazała faktu, że to się wydarzyło, ale nigdy nie dopuściła do siebie tego, że straciła dzieciątko, żywą istotkę, która może wtedy, z medycznego punktu widzenia była tylko "płodem" i tak to właśnie najlepiej było przyjąć. Gdy wprost powiedziałam, mamo, ja tam gdzieś w górze, mam siostrę albo brata, jak mogłaś mi o nim/niej wcześniej nie powiedzieć, stwierdziła, że ona tego tak nie traktuje. Jednak wiem, że poprzez zaprzeczenie niczego nie załatwiła. To odbiło się na nas, głównie na mnie. Gdy byłam w pierwszej ciąży, wydawało jej się, że nie skończę studiów, że będzie się za mnie wstydziła, bo nie byłam mężatką i straszyła mnie poronieniem wymyślając różne ciekawe medyczne powody, dla których miałoby to się stać. Pamiętam, że miałam wtedy taki regularny sen: przez długi okres czasu, co noc śniły mi się rwące nurty krwi. Śniło mi się, że ta krew porywa i mnie i maleństwo i tak w niej płyniemy, w ogromnej, wzburzonej rzece krwi. Maja urodziła się w terminie zdrowa i piękna, mimo tych strasznych proroctw mojej matki. Z Antosiem przeżyłam poronienie zatrzymane, tzn. nie było, ani kropli krwi, tylko ciąża obumarła. Te rzeki krwi, były mojej matki, nie moje, to ona mi je wszczepiła podświadomie. Nie wiem co musiała przeżywać, stojąc w kuchni po kostki w krwi, ścierając ją szybko do toalety, aby dwoje starszych dzieci nie zobaczyło żadnych śladów. Nie wiem, co przeżywała, ale tak strasznie mi jej żal, nigdy nie potrafiła sie otworzyć, wyrzucić tego całego bólu, przyznać, że to było straszne. Dlatego przez całe życie ciągnie się to za nami. Dlatego ja nigdy taka nie mogłam być. Urodziłam się w pewnym sensie upośledzona. Jestem/byłam/staram się nie być niezwykle piękną kobietą bez żadnych mechanizmów obronnych. Łatwo można się domyślić, co się z takimi kobietami dzieje. Ale matka tak mnie trzymała pod kloszem, że nie miałam szans się konfrontować z żadną rzeczywistością inną od tej, którą miała pod kontrolą. Myślę, że to też efekt zanegowanej straty, który ze mnie i mojego brata zrobił kaleki. Nie tylko, ale też.
Piszę tu tę historię ku przestrodze. Ty możesz mieć zupełnie inne odczucia, ale dziecka nie da się po prostu zapomnieć. To tylko jakiś mechanizm obronny odrzuca ból. Ale i z nim tzreba się umiec konfrontować, po potem uderzy ze zdwojoną siłą. Jeśli nie w Ciebie to w Twoje dziecko, wnuka. To klasyczny skutek traumy. więźniowie Oświęcimia, którzy mają dzieci i wnuki przekazali im traumę, jak wykazały badania. Teraz badają prawnuki. Moja córka jest prawnuczką kiedyś młodziutkiej łączniczki Powstania Warszawskiego, która przechwycili i na rok uwięzili w Oświęcimiu. Ona też nigdy nie przeżyła po tym żałoby. Jeszcze nie, choć jeszcze by mogła.Nie chcę pisać dalej...
Zapomnienie nie jest równe zanegowaniu, ale jest z nim powiązane. Wiem, że do końca życia mój syn będzie ze mną. I to jest moje macierzyństwo. Jakie jest Twoje? Nie mamy prawa oceniać innych, jestesmy tacy różni, tyle mamy mysli, odczuć, przeżyć, że tylko my sami wiemy jak jest naprawdę.
To, że tu napisałaś świadczy o kolejnym kroku naprzód w zgłębianiu tajemnicy istnienia.
Pozdrawiam, 
Natalia, mama ukochanych dzieciątek: Mai 16.02.2003, Antosia Aniołka 20.02.2008(17tc) i Jakuba pod sercem; http://antosjanocha.pamietajmy.com.pl

Re: Minęło wiele lat...
tacozapomniała  
07-04-2008 00:07
[     ]
     
Ligeio, bardzo Ci dziekuje za niezwykły komentarz. Zgadza się - nie przeżyłam tak naprawdę żałoby, w kazdym razie nie tak, jak to powinno "wyglądać". Ja nawet nie pomyslałam ,że można ten okres tak okreslić i tak przeżywać. Z natury jestem oson\ba skryta, nie potrafię i nie chce okazywać swych uczuć. To samo bylo wtedy. Moja rodzina jest w porządku, mama bardzo przeżywała stratę moich dzieci, inni tez. A ja zamiast użalać sie nad sobą nie mogłam patrzec na rozpacz mojej mamy.Poza tym jestem z wykształcenia biologiem, przcowałam w tym, i ta wiedza z jednej strony mi przeszkadzała, a z drugiej pomogła. Wszak jesteśmy częścią przyrody, podlegamy jej prawom, tak pod względem genetycznym, jak i każdym innym, i musimy się pogodzić z działaniem sił natury, która nie pozwala na rozwój np. uszkodzonego płodu czy życie wcześniaczka.Na to nie ma siły.Myślę, że jednak uczucia biorą górę, w końcu jesteśmy ludźmi i czasem prawa natury zostaja zepchnięte na dalszy plan, a my rozdrapujemy rany. Przemyslałam sobie całe moje życie i chyba juz tak pozostanie.popzdrawiam. 


Re: Minęło wiele lat...
aniamamajulci  
07-04-2008 11:52
[     ]
     
A mnie taka perspektywa przeraża. Choć wiem, że jest być może nieunikoniona. Dlatego przeraża mnie myśl, że moge jeszcze zyc tu dziesiątki lat w czasie ktorych mozna się przyzwyczaić a czas uleczy rany.
To dowodzi o naszej bezduszności jako ludzi o tym, że prawdziwa milość nie istnieje. I prawdziwe zdają się być słowa: 'Co z oczu to z serca'
Ja chcę przy ponownym spotkaniu tak samo kochać... i żeby ONA tak samo kochała. Czas pwinien się zatrzymać... 
Ania

Re: Minęło wiele lat...
ewa123  
07-04-2008 12:03
[     ]
     
witaj!chcialam Ci napisac ze bardzo cie podziwiam...za to ze potrafilas napisac taki post.nie kazda z nas mialaby tyle cywilnej odwagi zeby powiedziec cos takiego bo wie ze narazi sie na obelgi i zle slowa innych...
nie wierze w to ze jestes zla mama....tylko ty tak to oceniasz bo naczytalas sie postow innych kobiet i probujesz porownywac swoj bol z ich bolem.kazda z nas jest inna...kazda ma inne priorytety....
jestes wspaniala kobieta
pozdrawiam
Ewa mama Ani(+23 tydz ciazy) 
Ewa mama Piotra Amelki i Ani- Aniolka
http://aniapodsadecka.pamietajmy.com.pl/

Re:do Ani mamy Julci....
ewa123  
07-04-2008 12:09
[     ]
     
witaj.czesto czytam Twoje posty i wpisy .podziwiam Cie jaka jestes cudowna mama ...Twoja coreczka jest z Ciebie bardzo dumna...pomoglas(tak wlasnie) mi zrozumiec ze Twoja Julcia i moja Amelcia(ma 4 latka)to najwiekszy nasz skarb i musze "widziec" ja kazdego dnia....
nie wyobrazam sobie Twojego bolu...stracilam coreczke w 23 tyg ciazy ale wiem ze to nieporownywalne z tym co czujesz Ty...
ale....nie mozesz nikogo okreslac ze jest bezduszny ...byc moze tak teraz uwazasz ale nie wiesz jak bedzie za 27 lat...
zycze Ci duzo wewnetrznej sily i jak najwiecej cudownych snow z Twoja Julcia.... 
Ewa mama Piotra Amelki i Ani- Aniolka
http://aniapodsadecka.pamietajmy.com.pl/

Re:do Ani mamy Julci....
zorka  
07-04-2008 12:43
[     ]
     
Wiesz, co w Tobie jest cudowne? To, że się zmieniasz, że "rośniesz", nazywasz rzeczy po imieniu, przyglądasz się sobie z kiedyś, wyciągasz wnioski, idizesz, wciaż idziesz do przodu.
Nie wiem, jaką jesteś mamą - wydaje mi się, że pewnie najlepszą dla swoich dzieci.:)
Ale osoba, którą tu widzę, bardzo mi pasuje. 


Re:do Ani mamy Julci....
aniamamajulci  
07-04-2008 13:37
[     ]
     
To siebie nazywam bezduszną...
Bo skoro mogę istnieć bez mojego szczęścia? Skoro ja mogę a Ona... nawet nie wiem co z NIą się dzieje, gdzie jest, co czuje. Czy tak powinna zachowywać się matka? Powinnam być przy Niej. Ona mi ufała. Byłam dla Niej wszystkim. Chciałabym wciąż być dla Niej wszystkim.
Czy prawdziwa milość istnieje? Wydaje mi się, że kochac bardziej nie można. A jednak żyję bez NIej. Bez mojej miłości. Każdy dzień oddala mnie od Niej a ja nie mam siły aby umrzeć. Aby przejść to co Ona.
Zostawiłam Ją w tym.
Nie można zapomniać, nie można próbować zyć normalnie. Nasze dzieci nie zasługują na to.
Nie chę byc szczęśiwa. NIe chcę przestać odczuwać żalu.
Dla mnie ta histroria jest przerażająca (dla mnie - ja naprawdę niekogo nie oceniam).
Najgorsze jest to że pewnie moja historia podobnie się skończy...
a miałam nadzieję, że to niemożliwe. 
Ania

Re:do Ani mamy Julci....
ewa123  
07-04-2008 15:36
[     ]
     
a powiedz Aniu ,czy mialas wyjscie?czy mialas mozliwosc wyboru czy byc z Julcia czy nie?wiem ze nie bo gdybys tylko miala nie zawachalabys sie ani sekundy.gdybys mogla oddac swoje zycie za jej -wiem ze bys to zrobila.wiem ze Julcia jest kolo Ciebie...liczy sie tylko to co ty czujesz i jak dostrzegasz.Twojej corci nie ma kolo Ciebie i to jest Twoj ziemski dramat i twoja droga przez meke ale ona czeka tam gdzies na ciebie....przeciez wiesz o tym.piszesz to czesto w listach do Niej.
wiem ze JULCIA cie Kocha.zawsze i wszedzie ....bezwarunkowo.
nie zawiodlas.....poprostu nikt nie dal Ci mozliwosci wyboru
utulam Cie mocnoa serce mi peka bo tak cierpisz..
Ewa 
Ewa mama Piotra Amelki i Ani- Aniolka
http://aniapodsadecka.pamietajmy.com.pl/

Re:do Ani mamy Julci....
tacozapomniała  
07-04-2008 16:41
[     ]
     
Zwracam się do moich młodszych, coraz bliższych Koleżanek po stracie dziecka. Po przeczytaniu Waszych postów w pierwszej chwili miałam zamiar sie tłumaczyć z bezduszności, nieczułosci, zapomnienia itp. jednak stwierdziłam, że nikt nie robi mi wyrzutów, wręcz przeciwnie. Na tym forum pisze sie tak, jak serce podpowiada, a nie tak, jak wypada czy jest to przyjęte. Na pewno łączy nas jedno - poczucie bezpowrotnej straty i ból nie do opisania, bez względu, ile kto ma lat i kiedy to się stało.Mój ból już minął, ale to mijanie trwalo bardzo długo, ok.10 lat.Odbywalo sie poza moją świadomoscią - nigdy nie miałam poczucia, że nad tym pracuję, że próbuje wypierac prawdę. Myślę, że jest to naturalna kolej rzeczy. Mój ból był ogromny, nie do zniesienia.Były sny, dorabianie sobie różnych filozofii, opowiadanie wszystkim dookoła, jak to było.Na krótką metę nic to nie dało.Dopiero czas zrobił swoje.Pisząc, że zapomniałam o swoich dzieciach nie mam na myśli tego, że nie kochałam. Kochałam , i to jak! Wiedziałam poza tym , co to jest macierzyństwo, miałam już 2 dzieci.Zapomnienie polega na tym, że nie przeszkadza mi to żyć, pracować, byc szczęśliwą, myslec bez przerwy. Moje dziecko było 3 z kolei, nawet nie zdążyłam Go dobrze poznać, bo był w domu niecałe 2 miesiące. Nie wyobrażam sobie straty starszego dziecka, a juz w ogóle jedynego.bardzo współczuję Mamom, które tego doświadczyły.Czasem myślę, jak to jest, ale to do niczego nie prowadzi. Znam kilka starszych osób, którym zmarły dzieci, i one mają podobne uczucia - pamiętają, ale nie na codzień. POodam przykład mojej już nie żyjącej babci - jej 4- letni synek Ignaś bawił się zapałkami w łóżku i zapaliła sie na nim koszulka. Ciężko poparzone dziecko nie przeżyło. Był to rok 1926, do szpitala 25 km. wozem konnym. Babcia rozpaczała wiele lat, przestała dopiero, gdy wybuchła wojna. Mówiła, że dobrze sie stało, bo Ignas miałby wtedy 17 lat i na pewno wzięliby go do wojska i zginąłby, jak kilku innych czlonków naszej rodziny.A potem zapomniała.Pewnie tak samo, jak ja.
Chciałabym bardzo dodać otuchy i nadziei zrozpaczonym Mamom, rozumiem Ich żal, ale trzeba dać sobie trochę czasu... Izabela. 


Re:do Ani mamy Julci....
Agnieszka  
08-04-2008 19:48
[     ]
     
Droga Izabelo.
bardzo ci dziekuje za te mile slowa ktore do nas wszystkich piszesz.
podziwiam cie ze mialas odwage o tym wszystkim napisac po tylu latach i podzielic sie z nami twoim bolem.pozdrawiam
mama Błażęjka(*11.02.2008)(*)(*)(*) 


Re:do Ani mamy Julci....
sama  
10-08-2008 22:39
[     ]
     
10 lat bólu... Ja już teraz czuję się zmęczona, stara i szara. Nie widzę światełka w tunelu. Jest obrzydliwie ciężko. Ten brak nadziei... I cmentarz na zawsze. I zapomnieć się nie da. Zopomnieć się nie chce. Pamięć - jedyne co pozostało po Marzeniach. 
sama - mama Hanulki (+18.09.2007, 37tc.) i Łukaszka (*28.04.2009)

Re: Minęło wiele lat...
jolek  
15-10-2014 08:40
[     ]
     
(*)(*)(*)(*)
pamiętam....... 
mama Kasieńki

Re: Minęło wiele lat...
taktórapamięta  
15-10-2014 09:23
[     ]
     
Kolejne lata mijają... Bądź szczęśliwy, mój synku, na wieki(*). 


Re: Minęło wiele lat...
beata1978  
15-10-2014 15:01
[     ]
     
na dzisiejszy dzień tysiące cieplutkich promyczków
____¶¶¶¶¶¶______¶¶¶¶¶¶
__¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶__¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶
_¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶____¶¶¶¶
¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶____¶¶¶¶
¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶__¶¶¶¶¶
¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶ _¶¶¶¶¶
_¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶
___¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶
_____¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶
_______¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶
_________¶¶¶¶¶¶¶¶
___________¶¶¶¶
____________¶¶
_____________¶
____________¶
___________¶
__________¶
________¶__¶¶¶_________¶¶¶
________¶_¶___¶_¶¶¶¶¶_¶___¶
______¶__¶__¶__¶_____¶__¶__¶
_____¶___¶_¶¶¶_________¶¶¶_¶
_____¶___¶_________________¶
______¶___¶_______________¶
______¶¶___¶__¶¶_____¶¶__¶
_____¶__¶__¶__¶¶_____¶¶__¶
_____¶__¶__¶_____¶¶¶_____¶
_____¶___¶_¶____¶___¶___¶
______¶______¶___¶¶¶___¶
_______¶______¶¶_____¶¶
________¶_______¶¶¶¶¶__¶¶
_________¶______________¶
___________¶¶¶¶___________¶
_____________¶________¶____¶
_______¶¶¶___¶_________¶____¶
______¶___¶¶¶¶________¶¶¶¶__¶
______¶______¶_______¶____¶_¶
______¶______¶______¶_____¶¶
______¶_______¶_____¶_____¶
______¶_______¶¶¶¶¶¶______¶
_______¶___¶¶¶_____¶______¶
________¶¶¶________¶______¶
____________________¶____¶
_____________________¶¶¶¶



Beata mama Aniołka Emilki
becia1978
http://emilkaluszcz.pamietajmy.com.pl/

Re: Minęło wiele lat...
mery.k  
15-10-2014 17:05
[     ]
     
Światełko mej pamięci ((**)) ((**)) 


Re: Minęło wiele lat...
irys  
15-10-2014 22:34
[     ]
     
(*)(*)(*) 
mama Uli[*] i Łukasza

Re: Minęło wiele lat...
Natalia.k  
02-11-2014 19:15
[     ]
     
Droga Izabelo,
Od kiedy pojawilam sie po raz pierwszy na forum "dlaczego"czytalam rozne posty,czasami sama cos napisalam.Twoja historie znalam,choc bardzo powierzchownie poniewaz z komentarzy innych postow.Kiedys weszlas na mojego bloga i dodalas komentarz ktory bardzo mnie podniosl na duchu.Po jego przeczytaniu od razu odnioslam wrazenie ze jestes bardzo dojrzala i madra kobieta.Pewnie to zycie nauczylo Cie tej madrosci.Dopiero dzis dotarlam do Twojego posta i przeczytalam go w calosci z komentarzami.Twoj post bardzo rozni sie od pozostalych ale to wlasnie jest zasluga czasu.Wiekszosc osieroconych rodzicow z tego forum sa to ludzie (podobnie jak ja) w swiezym okresie zaloby,dlatego Twoj post po powierzchownym przeczytaniu moze budzic rozne emocje.Dla mnie jestes na pewno swietna mama i babcia oraz madra kobieta.Ja jeszcze nie pogodzilam sie ze smiercia mojej coreczki.Jestem przekonana ze byloby mi latwiej gdybym miala drugie dziecko bo z odejsciem mojej jedynaczki moje zycie stracilo wartosc.Podobnie jak mama Julki bardzo boje sie o niej zapomniec dlatego codziennie ogladam wciaz te same zdjecia,jej zdjecia zeby nigdy nie zamazal mi sie w glowie jej obraz.Przestalam juz nawet wstawac w nocy po kilka razy(tak jak to bylo za zycia Ali)a to znaczy ze moj organizm uczy sie na nowo zycia bez Ali.U mnie minelo niespelna 5 miesiecy i juz jest inaczej niz na poczatku,boli nadal choc juz inaczej dlatego nie dziwia mnie Twoje odczucia i daja nadzieje na dalsze zycie.Pozdrawiam Cie i jeszcze raz dziekuje za slowa otuchy.
Natalia 
"Dla swiata bylas czastka,dla nas calym swiatem..."
mama Alusi 24.06.2013- 5.06.2014
I Ninki ur.30.08.2015-24.05.2016
http://alusia-mojamilosc.blogspot.com/?m=
Ostatnio zmieniony 02-11-2014 19:25 przez Natalia.k

Re: Minęło wiele lat...
taktórapamięta  
02-11-2014 19:48
[     ]
     
Dziękuję, Natalio. Mam nadzieję, że moje przeżycia i to, jak sobie poradziłam, daje nadzieje tym mamom, które są dopiero na początku drogi "donikąd" - jak to w pierwszych chwilach wygląda. Najpierw brniemy po omacku, potem ni stąd, ni zowąd pojawia się światełko, nikłe, ale jednak. nawet go nie zauważamy, dopiero po długim czasie zdajemy sobie sprawę, ze znów świeci słońce.
A tak na marginesie - kilka dni temu okazało się, ze moja 85-letnia mama przez całe nasze (czyli moje i moich sióstr) dorosłe życie gromadziła wszystkie listy, które przychodziły kiedyś poczta do naszego domu - nasze do rodziców, do sióstr i w ogóle. Wśród tych listów odnalazłam kilka, pisanych do mnie i przeze mnie. Np.:data 20 lipca 1980. Moja mam pisze do mnie ,gdy jestem w szpitalu po urodzeniu Witusia:" Wszscy bardzo cieszymy sie z tego trzeciego syneczka...Kupiłam Ci koszyk dla małego, buteleczki, smoczki i kilka pieluszek...Wieczorami wybieramy imię dla dziecka, M.chce Witold, my Piotr, Ty pewnie sama zdecydujesz...Wracajcie szybko, bo nie możemy sie Was doczekać." Itp., itd. ja pisze do męża po porodzie:"...synek waży 3400, ma taką ciemną skórke, czarne, kręcone włoski, jest malutki, taki skulony i zupełnie inny od starszych braci... dziś po raz pierwszy go karmiłam, ładnie ssie, potem zasypia...Niedługo wracamy do domu..." I dalej w podobnym tonie - samo szczęście, radość, którą bardzo dobrze pamiętam, zafascynowanie nowym dzieckiem i ogromną nadzieja na przyszłość. nawet przez myśl mi wówczas nie przeszło, ze za chwile wszystko runie...Te stare listy sprzed 34 lat, czytane wczoraj, 1. listopada wieczorem, poruszyły moje serce i sumienie, wywołały różne uczucia, i sama nie wiem, czy dobrze, że je przeczytałam, czy źle.Wciąż o tym myslę. Jak co roku ustroiłam grobek, zapaliłam światełka, i stojąc po raz kolejny nad starą mogiłka mojego syna znów rozdzieram szaty... 


Re: Minęło wiele lat...
mery.k  
02-11-2014 23:35
[     ]
     
I tak nam pozostanie ..... stojąc nad mogiłką ... rozmyślamy, płaczemy, tęsknimy .... jakże znane nam uczucia .... czasem niesłusznie kołaczące się w głowie wyrzuty sumienia .... i pytanie DLACZEGO ..... dzieci odeszły ale ich miejsce jest w kawałku naszego serduszka .... mogiła może być "stara" lub nowa jednak w sercu to zawsze nasze ukochane, wyjątkowe bo urodzone dla nieba dziecko aż do końca naszych dni 


::   w górę   ::
Przeskocz do :
Forum tworzone przez W-Agora