dlaczego.org.pl  
Forum dlaczego.org.pl  >> STRATA DZIECKA
Nie jesteś zalogowany!       

Czy to nie jest wielka rzecz - znaczyć dla kogoś wszystko".
patrycja grzybowska  
22-02-2007 16:42
[     ]
     

Kiedy jedne drzwi wiodące do szczęścia zatrzaskują się,inne ZOSTAJA OTWARTE
MOJA HISTORIA ZACZEłA SIE OD SAMEGO POCZąTKU NIE PO MOJEJ MYSLI. sTARAłAM SIE TO WSZYSTKO PRZYJMOWAC GODNIE Z POKORA I SERCEM ALE CZASAMI ROZUM MóWIł MI CO INNEGO I CIąGLE ZADAWAł PYTANIE DLACZEGO??
tRAFIłAM PO RAZ 3 DO SZPITALA W 23 TYGODNIU CIąZY I DOSTAłAM ROZWARCIA NA 2 CM I NIE BYłO MOZLIWOśCI ZAłOżENIA SZWóW DLATEGO ZALECONO MI LEżENIE I TAK PRZEZ 3 DNI Aż DOSTAłAM SKURCZY I BóLI KRZYżOWYCH
jESZCZE WTEDY NIE DOCIERAłO DO MNIE ZE ZA CHWILE URODZE BO NIC NIE DAłO SIE ZROBIC NIE PROTESTOWAłAM TERAZ LICZYłO SIE TYLKO MALEńSTWO- NAJUKOCHANSZE[***]
URODZIłAM 30 ISTOPADA 2006 O 7 RANO TO BYł NAJCUDOWNIEJSZY DZIEń W MOIM żYCIU DAłAM MOJEMU SYNKOWI ZYCIE BYLAM TAKA Z NIEGO DUMNA żE GO MAM A ZARAZME BAłAM SIE żE LOS ZA CHWILE MOżE MI GO ZABARAć I TAK SIE ZDARZYłO
JA CAłY CZAS WIERZYłAM ZE BEDZIE DOBRZE ALE ON BYł ZA MAłY WAżYł ZALEDWIE 650 GRAM I MIAł 31 CM DLA MNIE TO I TAK DUżO BYł ATAKI śLICZNY MJ ANIOłECZEK
NIE REAGOWAł NA LEKI BYł Z NMAI JESZCZE 3 DNI A POTEM ZASNął SPOKOJNIE
STWIERDZONO U NIEGO ZATRZYMANIE KRążENIA NIE WIEM CZY MAM W TO WIERZYC NA SEKCJę ZWłOK SIE NIE ZGODZIłAM WEC MUSZE MYśLEć ZE WłASNIE TAK BYłO żE BóG TAK CHCIAł
jEDYNIE ZA CO MU DZIEKUJE TO ZE MOGłAM POZNAć MOJEGO SYNKA DAć MU IMIę I POPATRZEć TROICHE NA NIEGO żEBY WYSTARCZYłO MI DO NASTEPNEGO NASZEGO SPOTKANIA W NIEBIE.
cZASAMI NACHODZA MNIE MYśLI żE NIE ZROBILI WSZSTKIEGO DLA MOJEGFO SYNKA ZE OD RAZU SPISALI GO NA STRATY MOżE TAK BYłO??
bYł WE MNIE PRZEZ 6 MIESIECY JA BYłAM Z NIM CZUłAM JEGO RUCHY TOWARZYSZYłAM MU A W CHWILI ROZSTANIA NIE MOGłAM Z NIM BYC CIAłEM ALE BYłAM CAłYM SERCEM A KTO TERAZ PO TAMTEJ STRONE MU TOWARZYSZY?
JAK DALEJ MAM żYC
CIAGLE CHODZE DO NIEGO NA CMENTARZ I ZAPALAM śWIATEłKO NADZIEJI KTóA MA WE MNIE NIE ZGASNąC PłAKAC JUZ NIE MOGE BO TEN OKRES JUż MINAł TERAZ JEST TYLKO NADZIEJA ZE MOZE BYC LEPIEJ CHCIAłABYM POMYSLEć O KOLEJNYM MALEńSTWIE ALE NIE WIEM CZY TO JEST JUż TWEN CZAS CZY PORA??
śWIETEłKA DLA ANDRZEJKA [*********************]
śWIATEłKA DLA WSZYSTKICH ANIOłKóW [****************]
PS.CZEKAM NA HISTORIE KTóRE PODOBNIE SIE SKOńCZYLY i czekam na kontakt z tymi osobami 
mama- ANDRZEJKA ur.w 24 tyg.ciązy (ur.30.11.2006- zm. 3.12.2006)
mama 6 letniej Amelki
i malutkiego Antosia
Ostatnio zmieniony 22-02-2007 16:45 przez patrycjaG

Re: Czy to nie jest wielka rzecz - znaczyć dla kogoś wszystko".
Katarzyna  
22-02-2007 17:42
[     ]
     
Patrycja miałaś wiele szcześcia, że choć przez tak krotką chwilę twój maluszek był stobą. Ja tak bardzo tego pragnełam, ale niestety - ja jestem mamą Aniołka Fasolki oraz Aniołków: Alexandra, Leonka i Kubusia.
Alexa - urodziłam w 20 tc /13.03.2006/, miałam rozwarcie i odeszły mi wody, wdała się infekcja tak więc poród był wywoływany. Musiałam podpisać wyrok śmierci dla mojego synka, abym ja mogła żyć.
Po tym wszystkim przyżekłam sobie, że nigdy więcej nie podpiszę takiego dokumentu.
Kiedy parę miesięcy pózniej zaszłam w ciaże, radość była ogromna, ale to wszystko przerażało mnie również.
Myślałam, że moje bliźniaki to jednak moj cud od Boga.
Niestety w 20 tc trafiłam do szpitala i znowu ten sam koszmar - rozwarcie na 4-5 cm. Założyli mi szew, który po niecałych dwóch tygodniach obsunął się.
Nie zdążyli mi go jednak już poprawić, bo odeszły mi wody z pecherza pierwszego malucha. Trzy dni póżniej Leonek sam przyszedł na świat. Próbował chwytać powietrze przez kilka minut, ale nikt g nie ratował. Urodził się 28.01.2007 z wagą 410g.
Drugi maluch pozostawał jak narazie bezpiecznie, chociaz mój organizm walczył z infekcją. Miałam nadzieję.
Niestety trzy dni póżniej i z jego pęcheża odeszły wody. Wciąż czekałam choć mój malutki nie miał już wód płodowych, z trudem się poruszał, a dotego uciskał swoją pepowinkę, co powodowało chwilowe niedotlenienia.
Chcieli wywolać poród - nie zgodziałam się. Straszyli mnie, że dziecko jak przeżyje może być cieżko chore. To nie miało dla mnie wtedy znaczenia - zaopiekowala bym się nim.
Straszyli, że ja mogę być chora - zgodziłam się na wywołanie porodu ze wzgledu, że prosił mnie o to maż, który był cały czas przy mnie i przeżywał wszystkie koszmary razem ze mną.
W dniu planowanego porodu, zrobiono mi USG, zobaczyłam, że maluszek się przekręcił mimo, że lekarze mówili, że bez wód raczej to mało prawdopodobne.Kiedy zobaczylam moje dziecko, zrozumiałam, że nie podpiszę tej zgody na wywołanie porodu.
Kubuś przyszedł na świat sam następnego dnia 09.02.2007, ważył 650g, udusił się w drogach rodnych.
A ja dostałam ciężkiej infekcji wewnetrznej, faszerowali mnie czterem rodzajami antybiotyku, który przyjmuję do tej pory. Moja szyjka jest w tragicznym stanie, bo urodziłam chłopców przy nie zdjętym szwie.
Za 6 tygodni mam spotkanie ze swoim specialistą ginekologiem, w sprawie prowadzenia ewentualnej przyszłej ciąży.
Nie chcę tracić nadziei. 


Re: Czy to nie jest wielka rzecz - znaczyć dla kogoś wszystko".
tusia911  
22-02-2007 21:24
[     ]
     
Moją historię już znasz bo czytałaś mojego posta "czy nie dało się zrobić nic wiecej". Dzis bylam u lekarza na badaniu kontrolnym. Dowiedzialam sie ze mam nadal infekcje wewnatrzmaciczna i okropnie obfite uplawy. Zaczynam leczyc sie i ze wzgledu na to ze jestem po cesarce musze odczekac rok i dopiero starac sie o kolejne malenstwo. Bardzo pragne miec dziecko ale strach jest tak samo ogromny. No i jest tez poczucie winy, ze moj maly Aniolek Kubulek bedzie smutny ze chce starac sie o dziecko. Takie wewnetrzne rozdarcie. Mam jeszcze rok na przemyslenia. Tobie zycze wszystkiego dobrego.

(*) Dla Mojego Syneczka
(*) Dla Twego Syneczka
(*) Dla wszystkich Aniolkow

http://www.republikadzieci.org/swiatelka/strata.htm 


Re: Czy to nie jest wielka rzecz - znaczyć dla kogoś wszystko".
anpio  
23-02-2007 13:44
[     ]
     
patrycjo
moj synek piotrus wazyl i mierzyl dokladnie tyle co twoj - 650g i 31cm
urodzil sie 7.X, zyl nieco ponad godzine...
mnie najbardziej boli, ze go nie widzialam w szpitalu, ze nie dano mi tej mozliwosci
i tego bede zalowac do konca moich dni
ja zlozylam wniosek i dostalam pelna dokumentacje medyczna piotrusia, tam jest takie zdanie, ze po konsultacji z pewnym prof. podjeto decyzje o zaprzestaniu akcji reanimacyjnej
i tez sie czasem zastanawiam, czy zrobiono wszystko, zeby uratowac mojego malucha... 
ania

Re: Czy to nie jest wielka rzecz - znaczyć dla kogoś wszystko".
Angel  
23-02-2007 13:56
[     ]
     
Dla wszystkich Aniołków['][']['][']['][']['] 
Aga mama Mateuszka (*)23.04 2005 i Igorka (*)16.10.2006

Re: Czy to nie jest wielka rzecz - znaczyć dla kogoś wszystko".
kasieńka  
19-03-2007 18:32
[     ]
     
Kochana Patrycjo! Jest mi bardzo smutno, że Ty również straciłaś swije maleństwo. Mnie to spotkało prawie 5 lat temu. 29.11 moja Wiktoria skończyłaby 5 lat.gdy zaszłam w ciążę byłam bardzo młoda dziewczyną, miałam zaledwie 19 lat! Na poczatku świat mi się załamał, bo po prostu człoiwek będąc w tym wieku nie planuje jeszcze ciąży. Wszelkie marzenia o studiach (tak mi się wtedy wydawało) legły w gruzach, a strach przed tym aby się p[rzyznać rodzicom, że będą dziadkami wprost mnie paraliżował. Teraz wiem byłam głupia, zamiast się cieszyć, że Pan Bóg dał mi taki dar to ja popadałam w totalny dół. Na szczęście wszystko dobrze z rodzicami się ułożyło. Pomogła mi w tym moja śp. babcia która się przyśniła mamie i powiedziała że jestem w ciąży! Wkońcu powiedzieliśmy (wówczas jeszcze z chłopakiem) że będziemy mieć maleństwo.Mama co prawda troche pomarudziła, ale tato był bardzo zadowolony że będzie dziadkiem. Niestety zaraz się okazało, że coś jest nie tak! Mało wód płodowych (prawie w ogóle - tylko 2, a w najlepszym wypadku podczas całej ciąży 5)swiadczyło, że dziecko nie rozija się jak powinno. I tak zaczęłam krążyć dyrekcyjna we Wrocławiu a dom! Będąc w połowie ciąży wykryto u maleństwa wodogłowie. Był to dla mnie koszmar, bo od razu wyobrażałam sobie że ma wielką główkę iu sama nie wiem co jeszcze. W 6 miesiącu ciąży miałam zabieg polegajżcy na odbarczeniu zalegakącej wody z główki mojeje malutkiej wiktorii - ból niesamowity, strach i nadzieja, że wszystko będzie dobrze. Niestety zabieg ten nie przyniósł żadnych rezultatów! Woda nagromadziła się z powrotem. Tak miałam możliwość przerwania ciąży i w pewnym momencie nawet byłam na to przygotowana, ale pamiętam słowa pewnego lekarza, który powiedział abym tego nie robiła, bo może być tak że nie będę mogła mieć już dzieci i ta chociaż tak chora kruszynka - będzie dla mnie wszystkim. Powiedziałam sobie Boże daj mi siłę i pomóż! jeżdziłam na kontrolne badania co 2 tygodnie, czy wodogłowie się nie powiększa, stres który prawie zniszczył moją psychikę! I tak od września pociągłam do 27 listopada, czyli do momentu aż to cholerstwo nie zaczęło sie powiększać. Trafiłam do szpitala 28, a na zajutrz pod nóż! Urodziłam moją dzidzię w połowie 8 mego miesiąca! Jak dla mnie nie była chora! była cudowna, zaraz przewieżiono ją do innego szpitala. Mąż krążył szpital na Dyrekcyjnej a szpital na Skłodowskiej! Jest taki kochany! I tak jak się było można spodziewać oprócz wodogłowia, które okazało się duże to jeszczena dodatek doszły inne wady wrodzone!Zarośnięcie odbytu - jelitka nie rozwinęły się jak powinny, jakieś problemy z nereczkami (jedna większa druga mniejsza) itd. Strasznie byłam rozbita. Po 2 dobach wypisałam sie i pojechałam do mojej niuni! Była cudowna (ciemne włoski i nie taka wcale malutka (1700) dla mnie było to kawał baby! śliczne paluszki i taka różowiutka). Mogłam ją pogłaskać i porozmawiać sobie z nią, poopowiadać o wszystkim i o niczym! Postanowiłam, że zamieszkam u cioci we wrocławiu i będę chodzić do mojego skarba codziennie. Niestety gdy z mężem pojechaliśmy do naszego dziecka to już nie żyła. Pochowaliśmy ją z moim dziadkiem (będzie mieć cieplej)! Teraz pozostało nam odwiedzać ją na cmentarzu- zapalam jej światałko i kupuje coraz to nowsze aniołki (które zreszta co rusz ktoś jej ukradnie). Od jej śmierci minie 03.12 grudnia 5 lat a ja nadal nie mam dzieci, bo po prostu się boję! Ostatnia wizyta u ginekologa okazała si e dla mnie koszmarem, bo uświadomił mi ze może to być wada genetyczna (staram się o tym nie mysleć bo aż mi serce pęka, że wówczas nie mogę mieć własnych dzieci, z mojego ciała, że nigdy moje piersi nie nakarmią bobaska a co najgorsze że nie urodzę mężowi zdrowego dziecka o którym marzy! Nie wypomina mi nic, ale ja wiem że męczy go to okrutnie. Nie myśli teraz o tym tak bardzo bo jest na etapie budowania domu dla nas, ale co to za dom gdzie nigdy nie usłyszy się śmiechu dziecka- naszego dziecka:( zrobiłam sobie badania na toxo i przeraziłam się, bo wynik Igg mam bardzo wysoki, ale chociaż mnie pociesza to ze Igm mam ujemne. W piatek tj. 23.03 mam wizytę w poradni chorób zakaźnych i okaże się co powie. Jak będzie wszystko dobrze to będziemy jeszcze raz próbować i walczyć o zdrowe dziecko, a jak powtórzy się to co poprzednio to i tak je urodzę, bez względu na wszystko! 


Re: Czy to nie jest wielka rzecz - znaczyć dla kogoś wszystko".
ola  
19-03-2007 23:10
[     ]
     
Przeżyłaś piekło na ziemi ,ja to tak nazywam ,bo sama przeżyłam.Jesteście cudowną parą mimo młodego wieku i tragedii jaką zaczęło się wasze małżeństwo nadal trwacie razem .Jeszcze bedziecie mieć wynagrodzone cierpienie,tylko daj szansę szczęściu.Powodzenia Ola. 


Re: Czy to nie jest wielka rzecz - znaczyć dla kogoś wszystko".
Soffija  
19-03-2007 23:54
[     ]
     
Patrycjo...
Dobrze, że masz nadzieję... Sama będziesz wiedziała, czy jesteś fizycznie, psychicznie i duchowo gotowa na kolejne dziecko... Mój lekarz powiedział, że powinno się przejść 4 - 6 menstruacji...
Tak to już jest, że do końca życia będziemy sobie zadawać pewne pytania... I trzeba próbować nie zadręczać się nimi... Bo to i tak nie przyniesie nam odpowiedzi...
Ja również nie zdawałam sobie sprawy z tego, że moje dziecko umiera. To znaczy wiediałam, że jest o wiele za wcześnie na narodziny, że będzie ciężko, ale to, że umiera do mnie nigdy nie dotarło... cierpiałam na jakąś chwilową schizofrenię... Do chwili, gdy Zosia pofrunęła do Nieba... Opisałam te moje rozterki, wyrzuty sumienia w moim wątku o Zosi..., nie będę się więc rozgadywać... Mimo, że wkrótce minie 7 miesięcy, jak Zosi z nami nie ma, czuję się nadal winna, nie w porządku, czas nic nie wymazał z pamięci, żadnej z ran nie wyleczył...
I tak samo, jak Ty, mam wątpłiwości, czy lekarze i położne zrobili dla mojej Córeczki WSZYSTKO, co zrobić mogli. I zarzucam sobie, że za bardzo im ufałam, za mało ich pilnowałam.
Boże, jakie to ciężkie do udźwignięcia... Nawet teraz... znów ryczę... 


Re: Czy to nie jest wielka rzecz - znaczyć dla kogoś wszystko".
Karolina2111  
21-09-2007 14:40
[     ]
     
Witam Cie! Bardzo Ci współczuję, dobrze wiem co przezywasz, bo dokładnie 2 miesiące temu stało nam sie to samo. Straciliśmy naszą Julkę w 37 tyg. ciąży. Całą ciążę znosiłam super, cały czas pracowałam, wyniki były w normie, nic co mogłoby nas i lekarza zaniepokoić. I nagle 13 lipca-piątek, nie mogłam spać, wiedziałam że coś jest nie tak, nie czułam ruchów, z rana pojechalismy do szpitala i ......... okazało się że serduszko naszego maleństwa nie bije. Nie mogłam w to uwierzyc, 10 dni wcześniej byliśmy na wizycie u ginekologa i było wszystko wporządku, a tu nagle.... taka wiadomość, nie wierzyłam lekarce, która robiła mi usg ;/ Lekarze też nie wiedzieli co mogło się stać. Krótka odpowiedź: dziecko nie żyje i trzeba je urodzić naturalnymi siłami. Te 2 dni były okropne, miałam skurcze, ale rozwarcia nie było. Mąż był cały czas przy mnie, nie wiem jakbym dała sobie radę bez niego. Wkońcu urodziłam........ nie widziałam naszego dzieciątka, zabrali ją od razu po porodzie. Po powrocie ze szpitala czułam się paskudnie, całymi dniami leżałam w łóżku , płakałam, nikt nie potrafił mi tego wytłumaczyć co się stało. Sekcja zwłok nie wykazała żadnej wady, była zdrowa nasza kruszynka.Dzisiaj mineły 2 miesiące, myślałam że najgorsze juz mamy za sobą, ale teraz czasami jest o wiele ciężej niż po porodzie. Wracają myśli, płaczę gdy widzę małe dzieci, tęsknię za moją Julcią, chciabym ją przytulić, pocałować. Nie było nam to dane, nie wiem dlaczego Bóg nas tak ukarał i nam ją zabrał. Wróciłam do pracy, ale żyję z dnia na dzień. Cały czas myślę o naszym dziecku, kocham ją bardzo. Piszcie na meila: Karolina2111@interia.pl 


Re: Czy to nie jest wielka rzecz - znaczyć dla kogoś wszystko".
sylwiana  
21-09-2007 16:36
[     ]
     
moja córeczka też urodziła się w 24 tc.żyła dwa dni.lekarze nawet nie próbowali jej ratować.nie dostała żadnych lekarstw ani kroplówek,leżała w inkubatorze nae podłonczona do żadnej aparatury.póżniej już po jej śmierci dowiedziałam się że nie było dla niej wolmego inkubatora z aparaturą.nie wydali mi ciałka żebym mogła ją pochować bo stwierdzili że za mało ważyła,to bardzo mnie boli bo wciąz myślę co z nią zrobili.nie mogę nawet zapalić znicza na jej grobku, światełko dla andrzejka 
mama moniczki ur w 24 tc

::   w górę   ::
Przeskocz do :
Forum tworzone przez W-Agora