dlaczego.org.pl  
Forum dlaczego.org.pl  >> STRATA DZIECKA
Nie jesteś zalogowany!       

...a jak Wy sobie z tym radzicie?
agawie  
08-01-2007 11:56
[     ]
     
Witajcie,
nie wiem, czy to te święta - "czas ogólnej wesołości", czy ta okropna pogoda za oknem, ale jakoś zupełnie się rozkleiłam i nie wiem, jak się pozbierać?..
Mój Nikuś zmarł 26.10.2006, pochowaliśmy go dwa dni póżniej 28.10, a 6go listopada byłam już z powrotem w pracy. Wszyscy dookoła mówili mi, że to świetny pomysł, że się czymś zajmę, że nie będę myśleć, że czas leczy rany itd... Ja jednak mam wrażenie, że z czasem jest coraz gorzej, zamiast lepiej...
Wróciłam też na studia, jestem już na 5tym roku i powinnam pisać swoją pracę, ale nie mam do tego zupełnie głowy.
Wprawdzie wstaję co rano,ale jadę do pracy i płaczę, w pracy siedzę i gapię się w monitor komputera, albo w okno i ciągle chce mi się płakać, przy tym, na niczym dłużej nie potrafię się skoncentrować, wszystko i wszyscy mnie denerwują. Jestem zła, zrozpaczona i sama już nie wiem co jeszcze...Czuję się, jakbym oszalała! Jakby coś w środku ściskało mnie i rozrywało na strzępy jednocześnie.
Tak sobie myślę, że nic gorszego nie mogło mnie spotkać i ciągle się zastanawiam DLACZEGO?! Strata dziecka, to już takie zupełne dno tej czarnej dziury, w której się znalazłam..Jednak kiedy tak czytam Wasze wypowiedzi, widzę że niektóre z Was straciły więcej niż jedno dziecko (nie potrafię sobie tego nawet wyobrazić), były krzywdzone w dzieciństwie... Macie zyjące dzieci, którymi musicie się na codzień opiekować... Jak Wy to robicie, skąd bierzecie siły? Jak sobie z tym radzicie?!
Wczoraj mój Niki skończyłby 4 m-ce, byłby taki kochany... Jak mam bez niego żyć?..
[***] 


Re: ...a jak Wy sobie z tym radzicie?
monikaN  
08-01-2007 12:53
[     ]
     
Droga Ago

Mam dwoje Dzieci po drugiej stronie, córeczkę tu, byłam krzywdzona w dzieciństwie...jak sobie radzę? Chyba nie bardzo.Staram się, bo mam córeczkę tutaj, bo mam cudownego męża, bo kocham ich nad życie. Szukam każdego dnia sił, aby przeżyć dzień, aby przeżyć go najlepiej, ale różnie bywa. Smutek to mój dobry znajomy- wcale nie chce mnie opuścić w przeciwieństwie do wielu kiedyś bliskich mi osób. Czasem przychodzi jego dobra koleżanka rozpacz i nie pozwala mi normalnie oddychać.
Nie wiem Aga, czy można sobie poradzić ze śmiercią Dziecka, można nauczyć się żyć ze smutkiem, tęsknotą ogromną w sercu, miłością niewypowiedzianą, ale na to potrzeba bardzo dużo czasu, wiele wypłakanych łez, wielu życzliwych osób, chętnych aby posłuchać o naszym smutku, ramion, które przytulą...i bardzo, bardzo dużo czasu, który choć nie uleczy ran, to pozwoli nauczyć się z nimi żyć.
pozdrawiam Cię najcieplej i wiedz, nie jesteś sama, a Twoje uczucia, łzy i tesknota są naturalne i jak najbardziej potrzebne 

Ostatnio zmieniony 08-01-2007 12:54 przez monikaN

Re: ...a jak Wy sobie z tym radzicie?
tynka  
08-01-2007 13:28
[     ]
     
Witajcie moja córeczka wczoraj skończyłaby pół roczku,nie ma jej z nami od 4miesiecy.Mam prawie 7letnią córkę i cudownego męża,dla nich staram się,żeby nasz dom w miarę normalnie funkcjonował ale nie jest to łatwe.Każdy dzień pełen jest bólu , tęsknoty.Jesteś silna wróciłaś do pracy ja nie byłam w stanie,zrezygnowałam.Ten ból i tęsknota będą w nas zawsze ,znam osobę która ponad50 lat temu straciła pierwsze dziecko i nadal za nim tęskni to normalne.Pozdrawiam gorąco, (*****)dla naszych ślicznych aniołków 


Re: ...a jak Wy sobie z tym radzicie?
ola  
08-01-2007 14:15
[     ]
     
Witaj Agawie.Ja też z dnia na dzień czuję się gorzej a to dlatego ,że minął szok i powoli uświadamiam sobie że to co się stało to jednak dotyczy mnie a nie innej osoby.Boli tak samo i tęsknota doskwiera.Moja Zuzia umarła 25.10.06 a wraz z nią duża część mnie.Jestem w pełni świadoma że już nigdy nie będę tą samą osobą jak kiedyś.Mam syna 9 letniego i dla niego wstaję rano z łóżka.Moje silne poczucie obowiązku i miłość do niego nie pozwalają na to bym mogła go zaniedbać.Cierpię bardzo ale staram się aby Marcin tego nie widział bo wtedy płacze.Nawet na cmentarz chodzę raczej sama bo nie mogę patrzeć jak mały rozpacza.Jego największym pragnieniem była Zuzia,czekał w szpitalu na jej narodziny i na jego małą główkę spadła tak okrutna wiadomość.Muszę być silna dla niego,staram się ale są momenty,że upadam by znowu się podnieść.Też jestem na tym etapie żałoby,że wszystko mnie drażni,nie mogę się dłużej na niczym skupić .Ludzie też mnie denerwują,opowiadają o codziennych sprawach,o swoich radościach ,żartują a ja mam tylko jedno w głowie dlaczego?Pozdrawiam cię.Ola. 


Re: ...a jak Wy sobie z tym radzicie?
mika2  
08-01-2007 15:34
[     ]
     
Witaj. Po śmierci Maciusia tak bardzo chciałam zajść w ciąże tak szybko jak tylko to będzie możliwe. Chciałam ale i bałam się strasznie, teraz muszę zaczekać na wyniki badań genet.Chciałam też wrócić do pracy po url. macierzyńskim ale zamiast pracy dostałam wypowiedzenie.Teraz siedzę w domu i żyję dla starszej córeczki, wstaję żeby ją zaprowadzić do przedszkola.Mąż wyjechał do pracy za granicę i nie może mnie przytulić gdy tego potrzebuję, najczęściej płaczę.Trochę pomaga.Maciuś miałby 6 miesięcy, bawiłby się, obieralibyśmy razem Zuzię z przedszkola.Tak miało być a jest smutek i żal.Na zewnątrz zachowuję się normalnie ale w środku ból rozrywa mnie na strzępy.Taka naprawdę chyba sobie z nim nie radzę.
dla Maciusia(***) 


Re: ...a jak Wy sobie z tym radzicie?
maciejka  
08-01-2007 16:03
[     ]
     
Agnieszko, napisałaś dokładnie to, co ja czuję. Mój Maciuś odszedł 16.10. I ja też mam wrażenie, że teraz jest gorzej, jakbym sobie uświadomiła ogrom tego ciężaru, który już teraz będzie zawsze ze mną, ten smutek i tęsknota. Ja też codziennie chodzę do pracy, i też czuję, że straciłam jakieś poczucie przynależności, jakbym była obok, na jakimś innym poziomie. Nie znam sposobu poradzenia sobie z tym stanem, ja czekam...co innego mogę zrobić? I ze wszystkich sił staram się dla moich najbliższych. 


Re: ...a jak Wy sobie z tym radzicie?
DMS  
08-01-2007 16:22
[     ]
     
Patrząc na mnie z boku można chyba powiedzieć, że sobie radzę. Uśmiecham się, wykonuję codzienne czynności. Do pracy jeszcze nie wróciłam, ale czeka mnie to za dwa tygodnie - boję się, ale też czuję, że w sumie to mi na tej pracy nie zależy. Nie chciałam wracać wcześniej, bo dzięki Neli wyrosłam z tego, żeby być dzielną życiowo (wcześniej często taka byłam, coś sobie głupio udawadniałam). Tylko cały czas w środku czuję ogromny ból, który momentami umiem już oswoić a czasami się rozpadam. Ktoś z boku powiedziałby, że wiodę bardzo udany żywot - z kochającym mężem, bez większych problemów, siedzę w domu sama i mogę poświęcać czas dla siebie. Tylko, czasem rozpaczliwie płaczę albo zapadam się w siebie, bo to życie jest puste bez Neli. 
Nelitka (*)http://www.republikadzieci.org/problemyiniepokoje/strata/pamiec401.htm
Milenka (ur. i uratowana 22.08.2007)

Re: ...a jak Wy sobie z tym radzicie?
martaimisio  
08-01-2007 16:57
[     ]
     
my rodzice ukochanych Dzieci które zasnęły, nigdy nie będziemy tymi samymi ludźmi co wcześniej, nie będzie nam dane patrzeć jak dorastają i rosną
jest w nas ciągła tęsknota która rozrywa serce i nieopisany ból
ludzie nie rozumieją nas i nie starają się nawet bo tak im łatwiej, dlatego często zostawieni cierpimy w samotności
mój Kacperek miałby 8 miesięcy, od pół roku nie ma Go z nami, nadal nie mogę znieść tej myśli że na Niego nie spojrzę nie przytulę Go już nigdy, taka panuje u mnie pustka...
moja Kruszyna zasnęła 30 czerwca, miałam wakacje (jestem nauczycielką) najtrudniejsze w życiu , strasznie bałam się powrotu do pracy, ale na szczęście mądrzy ludzie przytulili bez słowa a reszta zamilkła, z perspektywy czasu patrząc bliskie moje koleżanki pomogły mi będąc i rozmawiając, choć były często momenty że wymiękałam i chciałam już tam nie powrócić
każdy dzień, każda minuta to nieokiełznana tęsknota ...
jesteśmy skazani by zaprzyjaźnić się z nią , bo ona stała się naszą towarzyszką
życzę Ci z całego serca spokoju i mądrych ludzi na swej drodze życia
pisz tutaj to pomaga, ja nie dałabym rady wrócić do świata gdyby nie pomoc płynąca z Waszych dobrych serc
moje gg5638785
pozdrawiam serdecznie
dla Twojego Synunia (********) 
marta

dla mojego Kacperka (*)
1.05.2006 - 30 .06 2006

... bo miłość nigdy nie ustaje...
Ostatnio zmieniony 08-01-2007 17:00 przez marta jakubik

Re: ...a jak Wy sobie z tym radzicie?
mamafilipa  
08-01-2007 20:31
[     ]
     
Dla Twojego Aniołeczka (*****) 


Re: ...a jak Wy sobie z tym radzicie? - do agawie
mice'owa  
08-01-2007 20:27
[     ]
     
Ago! Ja po śmierci mojej Julki pocieszałam wszystkich płaczących dookoła - mamę, teściową, przyjaciółki. Mówiłam wszystkim że Julka wybrała lepszy świat, że jest jej dobrze i jest szczęśliwa. Jednocześnie wiedziałam, że muszę koniecznie "wrócić do życia", dlatego zaczęłam szukać pracy w 3 tyg. po śmierci Julki (pracę straciłam będąc w ciąży). Jakieś 3,5 miesiąca po Jej śmierci załamała się we mnie ta niezachwiana wiara i górę wziął smutek i rozpacz po Jej odejściu. Jedyną rzeczą, która sprawiała, że wstawałam rano z łóżka była...konieczność wyjścia do pracy. Mojemu mężowi który mi mówił, że Julka jest tu z nami, mówiłam: to mi ją pokaż!Prawie codziennie płakałam jadąc do pracy, na cmentarzu, wracając z pracy. Wiem, co czujesz. Za parę dni minie pół roku jak Julki nie ma z nami. Jest mi lepiej, dużo lepiej. Jestem coraz bardziej pogodzona z Jej odejściem, co nie oznacza że na widok maleństw nie mam łez w oczach. Zaczynam zauważać coraz więcej dobra, które Julka czyni w naszym, i nie tylko naszym, życiu - pomimo tego iż była z nami tylko 9 miesięcy i nie wyrzekła ani słowa.
Chcę Ci przez to powiedzieć, że to co przeżywasz, przeżywa/przeżywała większość z nas. To jest etap, który przejść trzeba...a potem nauczyc się żyć na nowo - ze stratą.
Dodam jeszcze, że Julka była naszym pierwszym - i jak narazie jedynym dzieckiem.
Dla Nikosia (*)

Agnieszka - mama Julki
http://www.republikadzieci.org/problemyiniepokoje/strata/pamiec437.htm 
Agnieszka
mama Julki (*+ 41 tydz.), Pawełka (2 latka), Janka (*+ 11 tydz.) i jeszcze Kogoś - grudzień 2010



Re: ...a jak Wy sobie z tym radzicie? - do agawie
agawie  
09-01-2007 08:57
[     ]
     
Agnieszko, podziwiam Cię za to, że potrafiłaś szukać pracy w tak krótkim czasie po stracie swojej Córeczki. Przecież trzeba wstać, zrobić makijaż, ładnie się ubrać i błyskotliwie wypaść na rozmowie - w tej chwili dla mnie to straszny wyczyn...
Wiesz, że na początku też byłam, mam wrażenie silniejsza i jeszcze pocieszałam innych, tak jak ty... Dlatego mam nadzieję, że będzie tak jak mówisz, że oswoję ten straszny ból,nauczę się z nim żyć i będzie mi z tym wszystkim zwyczajnie lżej...
Dzięki za wszystkie ciepłe słowa. Ściskam 


Re: ...a jak Wy sobie z tym radzicie?
AgnieszkaM...H...B...  
08-01-2007 23:45
[     ]
     
Agnieszko, 18.09.2006r, straciłam trzech synów. Moje życie posypało sie jak domek z kart. Wszystko straciło sens, znaczenie. Każdego dnia, kiedy otwieram oczy i wstaję, robię to tylko dla moich Aniołków i dla mojego męża. Wstaję, bo wiem, że muszę funkcjonować, aby 'dawać' świadectwo, że nasze dzieci pojawiły się na świecie i że nadal są z nami lecz w inny sposób. Wszystko co robię to dla nich i z myślą o nich. Jest mi ciężko, ale wiem, że muszę żyć, bo gdyby nie ja,to tak wiele osób zapomniałoby o moich dzieciątkach.
Zyczę Ci dużo siły
Dla Twojego Aniołka \********/
Dla moich chłopców \***/ \***/ \***/
Agnieszka mama Michasia, Huberta i Bartka 
Agnieszka, mama Aniołków Michasia *18.09.2006r.+19.09.2006r.,Huberta i Bartka *+18.09.2006r., od 2 lat szczęśliwa mama małego Aleksandra...

Re: ...a jak Wy sobie z tym radzicie?
agawie  
09-01-2007 09:06
[     ]
     
Dziewczyny, dzięki za wszystkie ciepłe słowa!
Dobrze się z Wami "spotkać i usłyszeć", że nie jestem sama z tymi strasznymi myślami i uczuciami. Nadal uważam, że jesteście wyjątkowe i bardzo dzielne. Ja też chcę taka być! Choć czasami wydaje mi się, że już nie mam siły udawać przed światem, że jakoś się trzymam..
Życzę siły nam wszystkim - Aniołkowym Mamom!
Ściskam mocno!
[*******] Naszym Aniołeczkom 


Re: ...a jak Wy sobie z tym radzicie?
sillke(mama Remika)  
09-01-2007 10:39
[     ]
     
Bylam bliska załamanie,ale takiego,że wydawało mi się i nie tylko mi,że robie się psychiczna.Gdyby nie forum to pewnie skonczyłabym w psychiatryku.Nie mam dzieci,Remiczek był naszym pierwszym dzieckiem,zaplanowanym i od początku kochanym,tym bardziej NIE ROZUMIEM dlaczego....
Wiesz co mnie trzyma przy życiu i co mnie trochę podniosło??To,że z koncem stycznia lekarz pozwolił mi ponownie starać się o dziecko (7-8 m-cy po cc),Jestem pełnia wiary,że teraz będzie dobrze,bo mam Aniołka w niebie który nad nami czuwa.A koniec stycznia zbliża się wielkimi krokami...Ściskam cię cieplutko.

Dl naszych kropeczek (******************************) 

http://tobie-remiczku.blog.pl/
Kochamy Cię Skarbie....


::   w górę   ::
Przeskocz do :
Forum tworzone przez W-Agora