Skąd się biorą dzieci? – O Martynce | |
|
zorka  
18-04-2005 11:13 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Dawno, dawno temu, za siedmioma lasami i siedmioma – co najmniej – wzgórzami, jeszcze przed Wielką Prywatną Wojną Światową (...tak nazywam czas przed wszelkim złem, które nas spotkało potem), przeszło trzy lata temu, niemal prosto spod ołtarza, świeżo upieczeni państwo młodzi wybrali się do Grecji w swoją pierwszą i ostatnią (w co należy mocno wierzyć) podróż poślubną. To nic, że Zorkowie po powrocie spali na dmuchanym materacu, bo wszystkie pieniądze, jakie mieli, przeminęły z greckim wiatrem i nie było na małżeńskie łoże. Zorki pierwszy raz trafiły do tak egzotycznego kraju, więc największym marzeniem pani Zorkowej było znalezienie jakiejś niespotykanej muszli i zabranie jej ze sobą. Kamieni przytargała przeszło dziesięć kilo, ale muszla to muszla. Trwały więc intensywne poszukiwania – zamiast się opalać, przez dwa tygodnie intensywnie przeczesywano teren.
...Nie wiem, czy w bajkach czeka się na owulację, ale my w naszej czekaliśmy i – radośnie, a jak! – współpracowaliśmy by „słowo stało się ciałem”. Współpraca przebiegała bez zakłóceń – w przeciwieństwie do poszukiwań muszli.
Aż pewnego dnia... pod koniec pobytu na Tassos... Zorka znalazła! Sama do niej podpłynęła! Piękna, brązowawa, ze śmiesznymi wypustkami i ogonkiem – do tamtej pory podobne muszle widywała tylko w sklepach. W podskokach pobiegła po nią, wzięła do ręki i... – no tak... – w muszli mieszkał ślimak... Co robić? Sprytna Zorcia popędziła w trymiga do pana Zorka, by pan Zorek „wyzwolił” ślimaczka z okowów muszli i wypuścił brzuchonoga na wolność. Ślimak jednak nie bardzo miał ochotę zostać bezdomnym mięczakiem więc schował się na samym końcu muszelkowego korytarza. „Ślimaczek jest niewyciągalny” – orzekł w swej roztropności pan Zorek. Potem nastały długie minuty rozpaczy zdruzgotanej Zorki, przeplatane niewątpliwie elementami refleksji przyszłościowej – bo przecież mieć na sumieniu śmierć ślimaczka to nie byle co! ...Patrzeć na pustą muszelkę, kurzącą się potem w domu, ze świadomością morderstwa z premedytacją... Brrr... No i Zorka stała tak o zachodzie greckiego słońca bezradnie rozkładając ręce, myśląc że nie ma już większych cierpień na tym ziemskim padole. Kieszenie wypchane kamieniami i muszelkami (nie tak okazałymi, niestety, jak mieszkanko naszego bohatera) ciążyły podobnie jak wyrzuty sumienia. A z drugiej strony to pragnienie pochwalenia się po powrocie do domu swoim niebywałym znaleziskiem..., wizja chwały; laury i gratulacje... Pan Zorek przystąpił do działania: „Jeśli, Zorciu, wypuścisz ślimaczka, to on powie swoim kolegom i całej rodzinie, jaką jesteś dobrą dziewczynką.” „Wszystkie morskie ślimaczki będą cię po tym szlachetnym czynie wychwalać w swoich ślimaczych eposach i odach” – dodał na zachętę, pamiętając o żądzy chwały związanej ze znaleziskiem. „Eeee...” – mruknęła Zorka, przestępując z nogi na nogę. Pan Zorek oddał się zadumie. W końcu Zorcia usłyszała: „Wiesz..., ślimaki mają taki dar – nie są to może złote rybki, ale... mogą spełnić JEDNO życzenie tego, który daruje im życie”. „Hmmmmmmm...” – Zorka wydała się być na tropie jakiejś odkrywczej, rewolucyjnej myśli, po której zmieniłoby się oblicze świata państwa Zet. „Mam!” – wykrzyknęła – „Wypuszczam ślimaczka!”
Poszli więc razem na drugi koniec miasteczka, bo przecież nie można zostawić ślimaka na takiej zwykłej plaży – a niech się znajdzie w pobliżu jakiś dzieciak, który jednak zabierze muszelkę...? Trzeba myśleć! Doszli do skał. Zorka wdrapała się najwyżej jak tylko mogła, by zapewnić ślimaczkowi a) miły i jedyny w swoim rodzaju podniebny lot, b) komfortową i bezpieczną głębinę, w której można się zanurzyć mając gwarancję, że żaden dzieciak nie pozbawi go własnościowego mieszkania. Przed lotem do morza trzeba było jednak się z nim obfotografować – to tak tylko, zupełnie przypadkiem. Zorka odwróciła się w stronę morza, zasłoniła ręką twarzą i wyszeptała jedno życzenie...:
„Chciałabym z Tassos przywieźć w brzuszku małą Zoreczkę...”
„Chlup” – po ślimaczemu odpowiedział ślimak (teraz już wiem, że znaczy to tyle co „OK.”) i radośnie wraz z całym uratowanym dobytkiem, wskoczył do morza.
Dzień później Zorka była już w ciąży, nic o tym fakcie jeszcze nie wiedząc.
..................................................................... Sami więc widzicie – dzieci są przynoszone przez... ślimaki!!!
Miałam to powiedzieć Martynce, gdyby tylko zapytała skąd się biorą dzieci.
Teraz mam przy sobie drugą naszą małą Zorkę, a raczej małego Zorka. I wiem, co powiem. Ale to już zupełnie inna historia.
|
Ostatnio zmieniony 18-04-2005 16:06 przez zorka |
Re: Skąd się biorą dzieci? – O Martynce | |
|
Jola  
18-04-2005 13:33 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Aga, to piękna, wzruszająca i taka czysta , pełna marzeń historia. bardzo mi sie podobała i szkoda tylko,ze nie ma zakończenia z happy endem. Śliczna opowieść. buźka.
|
|
Re: Skąd się biorą dzieci? – O Martynce | |
|
aniao3  
18-04-2005 21:16 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
A wiesz, ze ja tez nie przywiozlam pieknej muszli, bo musialabym wziac na swe sumienie jej sublokatora? :) tylko nie umiem tak pieknie opowiadac, no i wrzucajac ja do morza nie pomyslalam o zyczeniu... sciskam anka
|
|
Re: Skąd się biorą dzieci? – O Martynce | |
|
basiamamalaury  
19-04-2005 12:00 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Zorko, jak zwykle pięknie i z humorem... pozdrawiam
Basia mama Laury Czarodziejki (ur. 14.07.2001 zm. 22.09.2004)
Antosia (6 lat) i Marysi (2 lata)
|
|
Re: Skąd się biorą dzieci? – O Martynce | |
|
zorka  
21-06-2005 09:42 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Wczoraj przenosiłam namiętnie ślimaki przez ścieżkę - taka ich podróż z jednej gęstwinki w drugą... Ciekawe, czy to też się "liczy"... ;)
|
|
Re: Skąd się biorą dzieci? - O Martynce dla zorki i dla Was | |
|
anial  
23-05-2006 00:19 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Krzyż.Powiadają, że każdy z nas przez całe swe życie niesie ze sobą krzyż. Im wiecej cierpień i bólu tym staje się on cięższy i dłuższy. Im cięższy i dłuższy, tym szybciej dostajemy się do tak przez nas oczekiwanego miejsca jakim jest Niebo. Do niego droga długa i kręta. Do tej drogi dochodzimy wszyscy, ale nie wszyscy przez tą drogę przechodzimy. Droga ta ma wiele przepaści, jedne są krótsze, inne dłuższe a najdłuższe są wówczas, im bliżej Nieba. A im bliżej Nieba tym bliżej do naszych bliskich. Do naszych Aniołków. Wtedy to towarzyszący nam krzyż niesie pomoc - jego ciężkie i długie ramiona pomagają przejść przez największą z przepaści. Ja z tym wielkim i ciężkim krzyżem już czekam...razem z Wami.
|
Ostatnio zmieniony 23-05-2006 00:30 przez ANIAiMAREK |
Re: Skąd się biorą dzieci? – O Martynce | |
|
zorka  
21-05-2006 09:02 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Niedługo minie... 5 lat od naszego ślubu. To, co tu przeczytałam faktycznie brzmi jak jakaś bajka - z zamierzchłych czasów, z czasów przed Chrystusem. I krzyżem.
|
|
Re: Skąd się biorą dzieci? – O Martynce | |
|
zorka  
06-01-2010 09:36 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Zupełnie przypadkowo odgrzebałam tak stary wątek szukając czegos zupełnie innego.
Mój Boże... Martynka za chwilę skończyłaby 8 lat...
|
|
Re: Skąd się biorą dzieci? – O Martynce | |
|
EwelinaW  
06-01-2010 10:16 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
A ja do tej pory nie wiem, skąd się wzięła Zuzia;) Jak powiedziałam do rodziców: "Ja nie wiem, jak to się stało", na to mój ojciec:"Niepokalane poczęcie, to na pewo nie było" hahahahahaha
aaaa i ślimaków w pobliżu to nie było....zima była...hm.... "Śmiertelnie chore dzieci wiedzą, że umrą. Jest to wiedza nieświadoma ale kieruje ich postępowaniem. Ci, którzy żegnają się z nimi, mają przytępiony słuch. Jesteśmy głusi na przekazy umierających."
|
|
Re: Skąd się biorą dzieci? – O Martynce | |
|
Wera  
06-01-2010 12:44 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Fajna historia...hmm u nas podobnie ślub w lipcu, pierwsza ciąża w kwietniu, i bajka zmienia się w koszmar...hm.. a potem długo nic...i w 4 rocznicę poczęła się Helenka i cudowne 8 miesięcy szczęścia....i znowu koszmar...zastanawiam się czy kiedyś będę mogła dopisać...i żyli długo i szczęśliwie...ale to chyba w bakach tylko... mama Aniołka(25.04.2005r. 8tc) Helenki ur-zm.25.03.2009r.36tc Iskierki(20.02.2012r. 7tc) i ziemskiej trójeczki
|
|
Re: Skąd się biorą dzieci? – O Martynce | |
|
Iwona.J  
06-01-2010 13:13 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Piękna ta opowieść zorko ale zakończenie fatalne, bardzo mi się nie podoba, wszystkie opowieści powinny się dobrze kończyć, takie bajki mi czytali w dzieciństwie i myślałam, że tak zawsze będzie....KŁAMALI.....8 lat...Martynka jest już dużą, śliczną panienką, mieszka gdzieś tam za górami za lasami i czeka na Ciebie..... Iwona mama Mikołaja (*12.09.2008+05.01.2009) i Michałka 25.04.2010r oraz od niedawna Lenki 19.10.2007r
http://mikolaj.pamietajmy.com.pl/
|
|
Re: Skąd się biorą dzieci? – O Martynce | |
|
Mamona  
06-01-2010 15:12 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Bardzo ładnie opowiedziane, Zorko. Jakoś wcześniej się nie "dokopałam" do tego opowiadania przez dziesiątki postów.
Ja przed narodzinami Synka uknułam sobie odpowiedzi na pytania w stylu: "Skąd się wziąłem?", "Dlaczego mam TO imię?" itp. Pielęgnowałam w pamięci historie zasłyszane przed laty od mojej mamy i babci. Prawdziwe i nieprawdziwe ;-)
Pytania z ust Synka nigdy nie padły... Nie opowiedziałam Mu żadnej z historii.
Może kiedyś, Komuś, jednak je opowiem...?
Dla Twojej Martynki (***)
|
|
Re: Skąd się biorą dzieci? – O Martynce | |
|
zorka  
06-01-2010 17:49 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Mamono, chyba jesteśmy do siebie ciut podobne. ;)
|
|
Re: Skąd się biorą dzieci? – O Martynce, do Zorki | |
|
Mamona  
06-01-2010 19:29 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
To dla mnie komplement :) Pozdrawiam
|
|
Re: Skąd się biorą dzieci? – O Martynce, do Zorki | |
|
zorka  
07-01-2010 08:43 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
:)
A może tu lub na mojego maila zechcesz napisać skąd sie wzięłaś, skąd takie a nie inne imię?:)
|
|
Re: Skąd się biorą dzieci? – O Martynce, do Zorki | |
|
mice'owa  
07-01-2010 08:54 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Zorka, to już osiem lat? Jak pomyślę że moja Julka ma już 3,5 roku to mi się wierzyć nie chce. Moje pierwsze spotkanie Dlaczego było przecież...wczoraj.
Dla Martynki uściski aż do Nieba! (*)(*)(*)
Agnieszka mama Julki (*), Pawełka i Janka (*) Agnieszka mama Julki (*+ 41 tydz.), Pawełka (2 latka), Janka (*+ 11 tydz.) i jeszcze Kogoś - grudzień 2010
|
|
Re: Skąd się biorą dzieci? – O Martynce, do Zorki | |
|
sylwia1975  
07-01-2010 17:14 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
piekna historai ,i taka bajeczna szkoda ze zeczywiscie ta bajka sie zle skonczyla .masz inne dzieci zorka przepraszam ze pytam ja jestem poza mama trzech aniolkow sevennki i za kazdym razem ja ogladamy opwiesci barbie to sie rozplacze,a tak przypadkowo nie wiedzialam ze muszelki majam spelniac marzenia ze drobne w fontanie w okazanych mniejscach tak,pozdrawiam i zycze szczescia dla przyszlego malenstwa sylwia i swiatelka dla martynki***************
|
|
Re: Skąd się biorą dzieci? – O Martynce, do Zorki | |
|
sylwia1975  
08-01-2010 19:30 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
a ch to zle przeczytalam zdarza sie ,ja jastem mama 4 dzieci tima 18tyg 02 01 1996 , sevennki 19 07 2002 cc, dawidka 22 tyg.urodz -zmarl 02 06 2006 i lary urodz-zamrla 04 09 2009, 29 tydzien. pozdrawiam sylwia
|
|
Re: Skąd się biorą dzieci? – O Martynce | |
|
zorka  
08-01-2010 10:36 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Sylwio, jestem mamą dwójki dzieci.
Martynka urodziła się jako wcześniak 11.01.2002 i żyła 10 dni, a Bartuś, również niewiele ponad kilogramowy wcześniak, urodził się 23.10.2003 i dziś ma 6 lat.
|
|
:: w górę ::
|