dlaczego.org.pl  
Forum dlaczego.org.pl  >> DLA OJCÓW
Nie jesteś zalogowany!       

Jak Pomóc Żonie ? - Proszę o pomoc
Mily_Pan  
27-06-2013 16:10
[     ]
     
Witam Wszystkich,

Mam problem z żoną po stracie dziecka. Jesteśmy razem od paru lat, i w lutym tego roku straciliśmy nasze pierwsze oczekiwane dziecko w 6 miesiącu z powodu ciężkiej wady genetycznej. Żona musiała przejść traume rodząc, strasznie to wszystko przeżyliśmy. Ja chyba z czasem jakoś się po tym pozbierałem, mam wrażenie że ważne jest to co przed nami a rozpacznie i udręka do niczego dobrego nie prowadzi. Z żoną jest gorzej, niby wróciła do pracy i funkcjonuje ale nic jej nie cieszy, jest wiecznie rozdrażniona, kłucimy się coraz częściej. Mówi że nie rozumiem co przeżywa bo ja już sobie "odpuściłem" i że jestem bezduszny. Nie jestem w stanie jej rozweselić bo jaki kolwiek przejaw dobrego nastroju zaraz przechodzi w rozpamiętywanie. Mam wrażenie że nie pozwala sobie na dobre samopoczucie bo "musi" pamiętać. W domu staram się robić wszystko od sprzątania po gotowanie, jej wszystko zobojętniało i nie ma na nic ochoty. Gdziekolwiek jesteśmy zwraca uwagę na ludzi z dziećmi i pyta dlaczego oni mogą mieć zdrowe dzieci... staram się ją pocieszać, mówić że my też będziemy mieli swoje dziecko, ale niestety żona jest tak zblokowana psychicznie że od pół roku nie ma normalnej miesiączki, tylko musi ją wywoływać farmakologicznie. To wszystko to jakiś koszmar i nie wiem jak mam ją wyrwać z tego marazmu. Nie jestem w stanie tak funkcjonować. Ja rozumiem że stała się rzecz straszna ale nic ani nikt juz tego nie zmieni więc trzeba ruszyć dalej, tym czasem mam wrażenie że oddalamy się od siebie co raz dalej.

Co robić ? 

Ostatnio zmieniony 27-06-2013 16:11 przez Mily_Pan

Re: Jak Pomóc Żonie ? - Proszę o pomoc
Kris  
29-06-2013 08:04
[     ]
     
Cześć, Bardzo mi przykro, że spotkało was tak ogromne nieszczęście. Tragedia, która nie powinna się zdarzać, a jednak.
Nie wiem, czy to co napiszę pomoże w jakiś sposób, choć bardzo bym chciał, bo wszystko o czym piszesz jest tak świeże w mojej pamięci. Nie wiem, czy to co piszę ma jakiś sens. Napiszę jak ja to widzę.
Twoja żona zadaje bardzo ważne, kluczowe pytania. Nie rozumie dlaczego spotyka ją takie nieszczęście. Inni cieszą się dziećmi, a ona cierpi. Niektórzy z czasem znajdują odpowiedź, która ich uspokaja, inni nie.(Ja za cholerę nie wiem dlaczego) Ale bez względu na wszystko sądzę, że trzeba zadać głośno to pytanie. Nie można dławić nieszczęścia w sobie. Ja po śmierci Julka czułem to tak: mój świat zawalił się, a nikt tego nie zauważył. Była ładna pogada, ludzie mieli dobre humory, a wszyscy pocieszali nas że będzie dobrze. Sporo czasu nam zajęło zrozumienie, że możemy być nieszczęśliwi gdy spotyka nas nieszczęście. Trzeba zaakceptować swój ból i wykrzyczeć całą złość.
Dla ciebie też jest bardzo ciężko bo wziąłeś na siebie sporo obowiązków. U mnie było podobnie. Z jednej strony zagryzałem zęby i szedłem do przodu bo "trzeba" a z drugiej zazdrościłem żonie, że może pogrążyć się w depresji i nic nie robić. Ona z kolei czuła się samotna, bo myślała, że ja nie cierpię, że zobojętniałem, bo jak można po takiej tragedii zajmować się takimi rzeczami, jak np. odkurzanie? Nie wiem, czy mogę dawać jakieś rady i czy mają one sens, ale ważne wydaje mi się, żeby twoja żona czuła twoje przyzwolenie na smutek, żeby nie czuła wyrzutów sumienia, że nic nie da rady. Mów z nią o swoich emocjach rozmawiajcie o swoim Maleństwie, choć to bardzo boli. Nie myślcie jeszcze o kolejnym dziecku, a przebywajcie myślami z Maleństwem. Jeśli macie możliwość zgłoście się do terapeuty - ale nie do takiego od wypisywania tabletek (leki bywają pomocne w skrajnych sytuacjach ale nie wyleczą duszy). Nam pomogły też spotkania z ludźmi którzy przeżyli to co my. Na początku myślenie o przyszłości napawało mnie lękiem. Musiałem nauczyć się koncentrować na teraźniejszości.
Dużo chaosu w mojej wypowiedzi, ale mam nadzieję, że znajdziesz w niej coś sensownego.
Pisz koniecznie o swoich emocjach. Jeśli czujesz potrzebę pogadać: krihuu@o2.pl 


Re: Jak Pomóc Żonie ? - Proszę o pomoc
Mily_Pan  
01-07-2013 13:05
[     ]
     
Dziekuję Ci za szczerą odpowiedź przyjacielu. Owszem ja myślałem o terapeucie, o kimś kto zna się na bólu i związaną z takim nieszczęściem dewastacją psychiczną. Żona niestety nie chce o tym słyszeć, zgodziła się jedynie na to żebym "załatwił" jej "jakieś" tabletki na "niemyślenie". Brzmi to jak kiepski żart ale nie stety tak jest. Mam wrażenie że przez moje domniemane zobojętnienie odsunęła mnie od tematu, nie chce ze mną o tym rozmawiać bo według niej nie mam w tej kwestii nic do powiedzenia oprócz "będzie dobrze..." "damy radę..." a takie moje gadanie doprowadza ją do szału. Bardzo liczę na czas, że jakoś to załagodzi, że może pogodzi się w końcu z tym co się stało. Nie wiem tylko jak mam się zachowywać, czy coś powinienem robić, mówić żeby było lepiej. Najgorsze jest to poczucie bezradności i bezsilności wobec tego wszystkiego. 


Re: Jak Pomóc Żonie ? - Proszę o pomoc
Kris  
02-07-2013 18:41
[     ]
     
Wydaje mi się, że często jest tak że musimy dojrzeć do decyzji o sięgnięciu o pomoc. Terapia na odczepnego nie daje dobrego rezultatu. Niektórych spraw nie da się pospieszyć. Może twoja żona dojdzie do wniosku że potrzebuje pomocy specjalisty i dobrze mieć nr telefonu żeby jej podać, a może uda się ogarnąć ten ogrom nieszczęścia bez pomocy, czego szczerze wam życzę. Z doświadczenia wiem, że są takie chwile, że tabletki ratują.
Wydaje mi się, że ludzie w obliczu takiej traumy reagują bardzo różnie, często zamykają się w sobie. Bądź blisko swojej żony, pomagaj jej w drobnostkach. Bez słów. Ja do dziś żałuję tego jak obiecywałem "wszystko będzie dobrze", gdy nie było jeszcze wiadomo na 100% że Julek odchodzi. Słowa nic nie znaczą. Nie da się pocieszyć człowieka, któremu świat się zawalił. Może mu zrobić ciepłą herbatę - są sytuację, gdy taki gest jest najcenniejszy. To okrutne, ale tak właśnie ja to czułem i czuję.
"Najgorsze jest to poczucie bezradności i bezsilności wobec tego wszystkiego". Wiem, że to nie pocieszy, ale świetnie cię rozumiem. W takich sytuacjach nikt nas nie pyta o zdanie, nie mamy na nic wpływu. To, przynajmniej u mnie, wywołuje bunt. Ja chciałem wrzeszczeć, kląć, we wściekłości wyciąłem kilka drzew na podwórku - nie rozwiązało sprawy ale do dziś mam jakąś cichą satysfakcję z uzewnętrznienia swego cierpienia.
Jeśli chodzi o to jak się zachować przy osobie po utracie dziecka to jest tu na forum taki zgrabny zestaw punktów. Ja to wydrukowałem i nosiłem po rodzinie. Chciałem żeby wiedzieli co się dzieje z żoną i nie ranili jej dodatkowo. Niektórzy patrzyli na mnie jak na kosmitę, ale nie żałuję tej decyzji. Ja też dużo się z niej dowiedziałem.
http://www.dlaczego.org.pl/ycie-po-stracie/6-lista-ycze-osieroconych-rodzicow

Bardzo mocno trzymam za was kciuki i myślę, że tam po drugiej stronie nasz Julek (miałby już prawie 4 latka)zaopiekuje się waszym Maleństwem - (jak wasze Maleństwo ma na imię?)
Mam nadzieję, że do usłyszenia 

Ostatnio zmieniony 02-07-2013 20:20 przez Kris

Re: Jak Pomóc Żonie ? - Proszę o pomoc
kiniusia1730  
03-07-2013 10:43
[     ]
     
Co masz robić? Być po prostu, milczeć kiedy trzeba, wysłuchać, służyć ramieniem kiedy potrzeba się wypłakać. I przede wszystkim przestać rzucać te slogany bezsensowne które wszyscy wygadują.. będzie dobrze? NIby kiedy...jak....co ktoś przywróci życie Waszemu dzieciątku? Nie już nigdy nie będzie po prostu dobrze, zawsze zostanie dziura w sercu, pustka której nikt nie zapełni, wszechobecna nieobecność. Pogodzić się z tym co się stało....hmmm....nie wiem czy to wykonalne, w każdym razie ja mimo upływu 25 miesięcy się nie pogodziłam i nie pogodzę się z tym, że moja zdrowa córeczka nie żyje. Z czasem przyjdzie ukojenie, po prostu nauczy się żyć z bólem, tak jak każda z nas Aniołkowych mam się uczy, na totrzeba jednak wiele czasu, nie wolno nic przyśpieszać. Żałobę trzeba przeżyć w pełni,kiedy chce się krzyczeć trzeba krzyczeć, gdy płakać- płakać, nie wolno nic w sobie tłumić, bo potem to uderzy ze zdwojoną siłą. A to co wszyscy w koło powtarzają: będzie dobrze, dacie radę, będziesz miała jeszcze dużo dzieci to tylko dobija. Lepiej powiedzieć proszę powiedz mi co czujesz, postaram się to zrozumieć, wysłuchać i rozmawiać, rozmawiać, rozmawiać, być. 
Kinga mama
Aniołka Zuzi *+ 19.05.2011 (30tc)
i wyczekanego cudu Łucji *08.03.2013

http://www.zuziagolda.pamietajmy.com.pl/

Re: Jak Pomóc Żonie ? - Proszę o pomoc
kiniusia1730  
03-07-2013 10:45
[     ]
     
Aaaaaaa i polecam książkę: "O dziecku, które odwróciło się na pięcie". Znajdziesz tam odpowiedzi na wiele nurtujących Cię pytań, dowiesz się jak strata wygląda oczami kobiety oraz jak pomóc. 
Kinga mama
Aniołka Zuzi *+ 19.05.2011 (30tc)
i wyczekanego cudu Łucji *08.03.2013

http://www.zuziagolda.pamietajmy.com.pl/

Re: Jak Pomóc Żonie ? - Proszę o pomoc
Kris  
03-07-2013 11:44
[     ]
     
kiniusia, bardzo dobrze to ujęłaś 


Re: Jak Pomóc Żonie ? - Proszę o pomoc
Mily_Pan  
04-07-2013 20:07
[     ]
     
Dla mnie widmo wieloletniej udręki i żałoby to jakiś koszmar i nie jestem przekonany że pielęgnowanie tak strasznych doznań jest właściwą drogą. Mam wrażenie że może to się skończyć dla żony długą i poważną depresją. Może ja patrzę na to inaczej bo jestem mężczyzną i nie rozwinąłem tak silnej więzi emocjonalnej ze swoim nienarodzonym dzieckiem jak moja żona która nosiła je pod piersią. Nie mogę odeprzeć uczucia że jeśli czegoś w tym temacie nie zrobię, nie wiem, zadziałam w jakiś sposób, wpłynę na żonę, to stracimy również siebie nawzajem. Jestem u kresu sił wracania codziennie do domu i słuchania "milczenia" chcąc przy tym podtrzymywać normalne ognisko domowe, tak się po prostu nie da. 


Re: Jak Pomóc Żonie ? - Proszę o pomoc
Kris  
04-07-2013 21:37
[     ]
     
Nie chodzi o to, aby latami tkwić w dołku. Chodzi o to, żeby nie negować swoich emocji, wypłakać tyle smutku ile się da. Z czasem wyjdziecie na prostą (mocno w to wierzę). Nasze życie wyglądało dokładnie tak, jak opisujesz. Myśl o przyszłości to był jakiś koszmar. Bałem się i przerażała mnie. Siedziałem w domu z kłębiącymi się myślami i byłem kompletnie załamany, że to już tak ma być. Że już tylko dno. Ale z czasem człowiek godzi się z bólem, uczy się go oswajać. Dla mnie to był wyrok. Ale jedyna alternatywa to zaprzeczać faktom - tyle, że to i tak wróci...

Pomyśl tak: gdyby twoja żona miała wypadek i poważnie złamała nogę. Czy kilka dni później oczekiwałbyś że pobiegnie w maratonie. Czy mówienie jej "nic się nie stało" miałoby jakiś sens? Twoja żona, i ty, mieliście wypadek, znacznie cięższy, niż złamana noga. Potrzebne jest leczenie, i długa rekonwalescencja. Teraz jestem pewien, że można stanąć na nogi. Ile to czasu zajmie to nie wiem. Bywa bardzo różnie. Trzymając się porównania z nogą, powiem, że po jakimś czasie można od nowa nauczyć się chodzić, czasami noga doskwiera, czasami boli mocniej i zawsze pozostaje blizna, ale się da. Wiem, że teraz wydaje ci się to niemożliwe, tak jak było niemożliwe dla mnie.
Trzeba czasu i cierpliwości...

Ja byłem na zmianę zdołowany i wnerwiony (inne słowo lepiej tu pasuje) i pomagało mi rozładowanie tych emocji jeżdżąc na rowerze, na pływalnie i inne podobne rzeczy pomagające rozładować się i pobyć samemu, złapać dystans. 

Ostatnio zmieniony 04-07-2013 21:42 przez Kris

Re: Jak Pomóc Żonie ? - Proszę o pomoc
kiniusia1730  
05-07-2013 17:19
[     ]
     
Kris dokładnie, to porównanie z maratonem w 100% trafione.
Ja mam wrażenie, że Mily_Pan wymaga od żony po prostu niemożliwego..niewykonalnego, bynajmniej na chwilę obecną...i na najbliższy czas.
Mój drogi na prawdę jeszcze raz polecam Ci książkę "O dziecku, które odwróciło się na pięcie". I w razie czego chętnie służe radą nadal.
Dużo sił dla Ciebie jak i dla żony..a może przede wszystkim dla niej. 
Kinga mama
Aniołka Zuzi *+ 19.05.2011 (30tc)
i wyczekanego cudu Łucji *08.03.2013

http://www.zuziagolda.pamietajmy.com.pl/

Re: Jak Pomóc Żonie ? - Proszę o pomoc
Kris  
08-07-2013 21:02
[     ]
     
"Ja mam wrażenie, że Mily_Pan wymaga od żony po prostu niemożliwego..niewykonalnego, bynajmniej na chwilę obecną...i na najbliższy czas."
Nie jestem psychologiem i nie znam Cię Mily_Pan więc nie wiem co czujesz
Wypowiem się jednak bo mam wrażenie, że pod tym względem mamy wiele wspólnego...
Ja po śmierci Julka czułem, że zawiodłem. Z całego serca chciałem, żeby to co się stało nie stało się lub nie było tak straszne jak to czuła moja żona. Wszyscy, zaczynając od lekarzy, po rodzinę umniejszali tą śmierć, pocieszając w ten okropny, znany dla nas sposób (nic się nie stało, będzie dobrze - wtedy nie drażniło mnie takie pocieszanie. Było jak pokrzepienie.Tak bardzo chciałem w to wierzyć). Miało być przecież zupełnie inaczej. Trudno jest przyznać się, że nic nie zostało z marzeń. Z takich marzeń. Myśleliśmy, żeby szybko zajść w ciążę (tak też sugerował lekarz). Tylko, że nie da się cofnąć czasu. Zastąpić zmarłego Dziecka nowym. Tak bardzo chciałem, żeby to tak nie bolało.
Nie wiem, czy tak to odbierasz, ale wiem, że jesteś wściekły na tą sytuację - to jedyna rozsądna reakcja i wiem, że martwisz się o żonę, bo w przeciwnym razie nie szukał byś tu pomocy.
Trzymaj się w tym trudnym czasie... 

Ostatnio zmieniony 09-07-2013 06:11 przez Kris

Re: Jak Pomóc Żonie ? - Proszę o pomoc
atusia13  
11-07-2013 20:23
[     ]
     
...jeszcze chciałabym dodać, że nie ma już powrotu do tego co było , nic już nie będzie takie same. Święta będą przerażały,a przecież zawsze były najcudowniejszymi dniami w roku...
To wszystko jest bardzo trudne. Każdy z nas walczy o przetrwanie po stracie na swój sposób. Czasami już się wydaje , że nam dobrze idzie, przychodzi kryzys i zaczynamy od nowa.

Jedyne co możesz zrobić to nie negować tego co ona czuje i być blisko, bo choć się złości to na pewno Cię bardzo potrzebuje. Dla mnie zaraz po odejściu synka najważniejszy był właśnie mąż, bo tylko on nie udawał, nie uciekał od tematu. Każdego dnia wyznaczaliśmy sobie nowe cele. W domu nasz synek ma swoje miejsce gdzie stoi jego fotografia. Spisaliśmy też swoje wspomnienia - od oczekiwania do narodzin. To zadanie wcale nie było łatwe. Pisaliśmy i usuwaliśmy tekst. Brakowało nam słów, by opisać to co tak naprawdę czuliśmy. Cały rok zajęło nam przelewanie naszych wspomnień na papier. Tekst wymaga jeszcze korekty, ale nie jesteśmy w stanie przejść jeszcze raz tego wszystkiego co napisaliśmy. Czekamy na właściwy moment. Chyba właśnie przelanie tego bólu na papier pozwoliło nam pójść o krok dalej. Dzięki temu chcemy zachować wspomnienia na dłużej.
Następnym krokiem było obcowanie z przyrodą. Chodziliśmy do lasu, wyjeżdżaliśmy nad jezioro. Unikaliśmy skupisk ludzi. Widok dzieci od jakiegoś czasu już nas nie przeraża, czasami łza zakręci się w oku, ale od pewnych uczuć nie uciekniemy.
Bądź przy żonie, nie angażuj się w zaczepki słowne. W sobotę kup drożdżóweczkę i zróbcie sobie kawę, przy kawie porozmawiajcie. Rozmawiajcie nie o tym , by zapomnieć i zacząć od nowa, ale o tym, że TY też pamiętasz, że też jest Ci ciężko, że maleństwo czuwa nad Wami, że to Ono pomoże Wam przejść przez to jeśli tylko pozwolicie mu zadziałać. Wielu w tych najtrudniejszych chwilach doradzało psychologa itp., ale ja nie wierzyłam w moc takich spotkań. Wiedziałam, że nikt nam nie pomoże, jeśli siły nie znajdę w sobie....
Życzę Ci dużo siły i "odwagi wschodzącego słońca, które mimo nędzy i ogromu tego świata od nowa wschodzi". Wasz maluszek jest z Wami. Widzi Wasz ból. I pewnie głowi się jak Wam pomóc. Pozdrowionka 
Beata
Mama Marcelka z wadą letalną ur.14.05.2009 - zm 24.03.2011 http://funer.com.pl/epitafium,marcel-wysocki,5849,1.html
Ostatnio zmieniony 11-07-2013 22:03 przez atusia13

Re: Jak Pomóc Żonie ? - Proszę o pomoc
woytek  
18-08-2013 14:36
[     ]
     
Cześć Miły. Mieliśmy z żoną podobnie i jak to polacy próbowaliśmy naprawić to metodą 'zrób to sam' . Dzisiaj z perspektywy czasu powiem Ci ,że dobra książka , hobby , przyjaciele itd. to cenne pomoce , ale najważniejsze jest wspólne 'wiosłowanie ' i co ważne w tą samą stronę. Jak nie wychodzi to idźcie do psychologa, razem. Zróbcie to dla waszego dziecka i oby kolejnych. Dużo cierpliwości i wytrwałości życzę. 


Re: Jak Pomóc Żonie ? - Proszę o pomoc
sylwia1975  
10-11-2013 21:52
[     ]
     
witaj moze moja historia troche pomoze Lara w 2009 roku urodzila sie martwa jako 4 aniolek,w mniedzyczasie mnielismy zywa 7 letnia sevennke,nie nie dawal sobie rady to byl ogromny szok bo pan ginegolog tak mnie zapewnial............eh te bedzie dobrze i to w 31 tygodniu,pamietam jak jechalismy od lekarza domowego do szpitala ani maz ani ja JUZ nie wymnielismy ani jednego slowa..........,juz wiedzielismy co nas czeka tylko ze tym razem tez pogrzeb i chrzest laruni,pierwsze pol roku maz sprzatal gotowal i wysylal corke do szkoly,ja chodzilam jak manekin,nie spalam w nocy moze z 2 godzinki,palilam tony fajek ,bylem na dnie,schudlam wazylam 45 kg i zaczely mi wypadac wlosy i zeby ,poszlam do psychologa jednego potem drugiego w osrodku fiom po stracie dziecka.........potem do trzeciego bo bylam nie oczekiwanie w ciazy ,i klapa tylko nie to............chadzalam tam 2 razy w tygodniu,bo bylam ogromnie zla na swiat i moja mame ta osoba ucierpiala przykre lecz prawdziwe,mateusz urodzil sie na heparynie w 38 tygodniu ciazy ma 2 ipol roku ,ja zrobilam sterelizacje nie bylabym w stanie oplacac psychologa i nawet czasu teraz nie mam ale jest happy ending,nie wiem czy zdecydowalbym sie na kolejna ciaze gdyby nie Bog pokierowal........bo znowusz zaczelam wierzec eh,zycze wytwalosci i moze te forum pomoze,moze ksiazka k.zwolenkiewicz po stracie dziecka 


::   w górę   ::
Przeskocz do :
Forum tworzone przez W-Agora