dlaczego.org.pl  
Forum dlaczego.org.pl  >> STRATA DZIECKA
Nie jesteś zalogowany!       

dzieci odchodzą
mama_wiktorka  
13-05-2012 18:35
[     ]
     
Pomyślałam sobie,że jestem egoistką, ciągle myślę i tęsknie za synkiem, zadaję sobie pytanie, dlaczego??? dlaczego ja? inni naokoło rodzą dzieci, tylko ja miałam pecha.

Nie znam z mojego otoczenia osób, którym umarł noworodek, ciągle porównuję się z koleżankami, które urodziły żywe dzieci, widzę tatusiów i mamusie z wózkami...

A jednak dzieci odchodzą...

Mój Wikuś odszedł rok temu a tuż za jego pomniczkiem, powstało siedem małych pomniczków, siedem nieszczęśc... 


Re: dzieci odchodzą
misia81  
13-05-2012 21:35
[     ]
     
Jak odeszły moje maluszki od tamtej pory również widywałam jka praktycznie co miesiąc powstaje świeży grób z białym krzyżem......
Miałam okazję poznać jedną mamusię aniołka u mojego lekarza, dowiedziałam się również, że jeden z tych grobów to nieszczęście mojej koleżanki.....
Ja też patrzę na dunych rodziców i zastanawiam się dlaczego ja........ Dlaczego w ogóle takie sytuacje sie mają miejsce.......
Ale my nie jesteśmy gorsi... Mamy swoje Anioły tylko one odeszły zbyt wcześnie...... ńie ma słów które moga nas pocieszyć....



Ostatnio zmieniony 13-05-2012 21:40 przez misia81

Re: dzieci odchodzą
iwona78  
13-05-2012 23:28
[     ]
     
Do mnie dopiero po stracie mojego synka dotarło że moja siostra dziewięć lat temu przeżyła taka samą tragedię jak ja tylko że ja wtedy byłam młoda i nie zdawałam sobie sprawy z tego co się stało. Działo się to jakby gdzieś daleko, obok mnie. Teraz dopiero wiem jak ona wtedy cierpiała.
Teraz dopiero widzę wokół siebie mamy po takiej stracie jak ja, wcześniej po prostu nie zauważałam ich.
Cały czas sobie zadaję pytanie dlaczego tak się dzieje że nasze dzieci odchodzą.

Czasem tak sobie myślę , że właściwie to ja rozpaczam nad sobą, bo przecież mojemu synkowi jest tam w górze dobrze, nie cierpi, nic go nie boli, nie ma zmartwień, tylko mi tu na ziemi jest ciężko i smutno bez niego.

Światełka dla wszystkich małych aniołków.

Mama aniołka Alanka (ur/zm*30.05.2011) 


Re: dzieci odchodzą
Kamgata  
06-07-2012 11:41
[     ]
     
Dawno dawno temu mieszkałam kolo cmentarza zawsze przez niego przechodzilam i zawsze przystanełam przy tych małych grobikach teraz po czasie sama mam swoj mały grobik czyzbym sama wybrala sobie droge ktora bede szla juz do konca zycia i zawsze zatrzymam sie przy tym wybranym grobiku :( moja coreczka odeszla za wczesnie zbyt wczesnie widac taki byl plan boski powolac ja zanim sie urodzi :( nieraz pragnelam zeby i mnie powolal jezeli mam zyc z takim bolem ale nie dlamnie mial inny plan dal mi druga coreczke . Moj maz zawsze kiedy jest mi zle powtarza ze nasza Oliwka nie umarła ona po prostu zmienila date przyjscia na swiat , moze i jest w tym kszta prawdy tego nie wiem ale choc troszke pomaga ukoic serce 
Mama Aniołka Oliwki */+ 24.11.2010 i Mama Ziemskiej Coreczki Asi ur 10-12-11

Odeszłaś tak cicho,że nie słyszał nikt
Zgasłaś za szybko,by oswoić nas z tym
Miłośc nam Ciebie zabrała,lecz żalu zabrać nie chciała


Re: dzieci odchodzą
nadzieja89  
06-07-2012 13:04
[     ]
     
mimo, że ból i tęsknota są ogromne ja wierzę choć to boli , że tak musiało być i, że moja córcia czeka na mnie codzień czuję jej obecność zaraz po stracie kiedy całe dnie płakałam w kącie prosiłam ją żeby mi sie przyśniła chciałam ją dotknąć , przytulić chociaż we śnie , ale ona nie przychodziła dopiero jak zaczęłam myśleć inaczej o tym wszystkim gdy potrafiłam ją wspominać z uśmiechem i nie płakać ona przychodziła do mnie uśmiechnięta to było tak realne , wiem że nigdy do końca nie pogodzimy się z tym, ale musimy być silne i iść dalej


Kocham mój aniołku (*) 

Ostatnio zmieniony 06-07-2012 13:04 przez nadzieja89

Re: dzieci odchodzą
bezsilna24  
06-07-2012 17:29
[     ]
     
dzieci odchodzą...:( ostatnio na cmentarzu dziecko mojej szwagierki podeszło do mnie i mówi..."ciociu, dlaczego ona umarła?? przecież była taka malutka... nie była przecież stara"

http://julitkapowroznik.pamietajmy.com.pl/ 


Re: dzieci odchodzą
buleczka  
08-07-2012 07:45
[     ]
     
u mnie cała rodzina mamy i taty jest pochowana na tym samym cmentarzu tyle że w różnych jego częściach, przechodziliśmy zawsze koło tych malutkich grobików idąc od dziadka do prapra babci, zawsze paliliśmy na trzech przypadkowych grobach znicze, dla wszystkich tych dzieci ale na przypadkowych grobach... koło dziadków jest stary Łódzki cmentarz Ogrodowa, nikogo tam nie mieliśmy ale chodziliśmy tam tak poprostu, zyż na środku, pod krzawsze wydawał mi się piękny, duży z drzewami, zielony, przytulny zalesiony, jak ogród domowy... potem chodziliśmy bo meża rodzina tu spoczywa, nie mijaliśmy małych grobików bo są w inne stronie cmentarza... w święto zmarłych wieczorem wydaje się jak by się szło wąziótką aleją krzyży... i teraz nią chodzę do Syna... Tomek spoczywa w grobie rodzinnym, nie ma tam małych grobów, nie widziałam nowych więc długo wydawało mi się że moje dziecko jest jedyne...
wierzę że to ja cierpię tutaj bo moje matczyne serce i dusza tak bardzo kochają i tęsknią za nim i wierzę że jemu jest Tam dobrze, lepiej niż tutaj, wierzę że jest szczęśliwy... przyśnił mi się dopiero wtedy gdy do mnie dotarło że ja cierpię ale nie On... był taki uśmiechnięty ale nie osiągalny, wyciągałam ręce ale one wciąż były za krótkie aby go dosięgnąć, pytałam czemu a On kręcił główką na boczki jakby chciał powiedzieć "jeszcze nie teraz Mamuś" i wiem że jeszcze nie teraz ale kiedyś napewno, kiedyś, jak przyjdzie czas napewno go przytulę, w to nie wątpię... nigdy w to nie wątpię... 
buleczka

Mama Tomcia (22.06.2007 - 14.02.2008)
http://tomuskaczorowski.pamietajmy.com.pl

Re: dzieci odchodzą
masza  
25-07-2012 22:05
[     ]
     
Widzisz, kochana, ja tez mam samych znajomych ze szczesliwymi, zdrowymi dziecmi. Nawet jesli jakies dziecko stracily w wyniku wczesnego poronienia, to teraz maja cel zycia. Maja zdrowe dzieci. Na dodatek pracuje z dziecmi w szpitalu. Wiem, ze ogromnie duzo dzieci, niemowlat choruje, ale zyja i ich rodzice wciaz maja kim sie zajmowac, kogo przytulac. Wciaz czuje sie gorsza, naznaczona w jakis sposób, jakby komus braklo zaufania, ze moge stworzyc dobry, cieply dom dla mojej ukochanej córeczki. I wciaz nie moge sie pozbierac. Nasze dzieciatka sa gdzies tam razem, trzymajmy sie tez w jakis sposób razem. Wysylam duchowe swiatelko dla Twojego synka. 


Re: dzieci odchodzą-masza
buleczka  
27-07-2012 00:39
[     ]
     
hmm... czytałam co napisałaś kilka razy... w mojej ocenie mylisz się nie wyobrażalnie... będę szczera...
zdrowe dziecko nie jest celem mojego życia, nie dla tego zdrowego Syna, którego teraz mam w ramionach i o którego uśmiech i radość staram się każdego dnia "stanęłam na nogi", "zaczęłam żyć", "znalazłam sen i cel życia"... nazwij to jak chcesz... gdy podnosiłam się z dna, a raczej mój mąż mnie do tego zmusił, z dna w które wpadłam z hukiem i w którym się zadomowiłam, z którym się zaprzyjaźniłam i w którym było mi super, robiłam to bo mnie zmusił, później bo mi spodobało to co zobaczyłam gdy tę głowę wychyliłam, a później bo tego chciałam, chciałam sama dla siebie... chciałam być z siebie dumna gdy patrzyłam na siebie w lustrze, chciałam w nie patrzeć a nie omijać jak kiedyś... apetyt rośnie w miarę jedzenia :)... później chciałam aby mój Tomek był ze mnie dumny, aby mógł powiedzieć "patrz to moja Mama, dziś nie boi się iść na spacer, dziś wychodzi w dzień, rozmawia o mnie i potrafi wspominać radosne chwile choć serduszko ją boli, nie myśli o tym co złe, nie myśli o bólu choć o nim pamięta"... cel buduje się samemu, cel modufikuje życie i my sami... celem nie było dla mnie nigdy kolejne dziecko bo nawet nie sądziłam, że będzie kolejne, nawet nie wierzyłam że może być, i ze strachu nawet nie próbowałam chcieć... kolejne dziecko to inwencja męża... owszem Szymonowi każdego dnia staram się dać z siebie wszystko co mogę, tak aby był uśmiechnięty, aby w jego oczach była radość, nawet jeśli się nie wysypiam... daję mu całą siebie bo na to zasługuje , nie obciążam go bólem i ranami... wie, od początku że ma brata, chodzi do niego na cmentarz, śle buziaki, pyta czemu ma taki Zimny Domek, nie z nami, czemu jest w Domku Bozi... i staram się mu to tłumaczyć najcieplej jak potrafię...
każdego dnia gdy jestem w pracy a Szymek w żłobku, z babcią czy tatusiem, uczę się panować nad wyobraźnią gdy słyszę za oknem karetkę, gdy pomyślę że jedzie samochodem z tatą, albo z babcią przechodzi przez ulicę, gdy biegnie i się przewraca, mózg w sekundę buduje setkę scenariuszy jak ten upadek mógłby się skończyć itd. wyobraźnia jest olbrzymia... każdego dnia uczę się panować, tłumaczę sobie, nie zabraniam mu żyć, bawić się, biegać i skakać, chcę aby miał życie jak inne dzieci, życie jak ja miałam jako dziecko...
tak, dziś łapię się na tym, że te marzenia jakie realizuję z Szymkiem, zwykłe, przyziemne, to te same których pragnęłam dla Tomka, dla niego też chciałam takiego życia...

mówisz że wiesz, że wiele dzieci i niemowląt choruje, ale ich rodzice mają dla kogo żyć i mają kogo przytulać... rany, jak ty płytko na to patrzysz... tak, tak właśnie wydaje się ludzią, którzy na nas patrzą... czerpiemy z tego cholernie dużo radości i satysfakcji, z każdego dnia życia Dziecka, z każdej Jego sekundy... ale to tylko jedno oblicze naszego, nie, mojego życia, będę pisać o sobie... rozmawiałaś kiedyś z taką Matką, tak od serca??... to ja ci powiem jak to jest gdy świat nie patrzy... gdy Tomek się uśmiechał to były najpiękniejsze chwile w życiu, jego oczy błyszczały iskrą radości i dla tych chwil warto było żyć, nie jeść i nie spać... ale gdy zasypiał wtedy do mózgu dociera rzeczywistość, ta brutalna rzeczywistość - szpital, ból, płacz, łzy, cierpienie, krew itd. nie moje a jego... masz świadomość, jak moje serce pękało z bólu gdy patrzyłam na śpiące Dziecko ze świadomością że nie zależnie od tego co zrobię Nigdy nie dam mu dzieciństwa jakie miałam i o jakim dla Niego marzę... bolą, przeszywają niemiłosiernie serce, słowa lekarzy, bezlitosne diagnozy bez cienia nadziei, spojrzenia pełne współczucia i litości - nie takich oczekuję jako Matka... kładąc się każdego dnia do łóżka bałam się zasnąć, bałam się że jak otworzę oczy to znów zobaczę jak reanimują mi Syna, usłyszę tę przeszywający ciągły sygnał świadczący o ustaniu akcji serca... żyłam ze strachem w każdej sekundzie, do ubikacji szłam z tym samym strachem... każda sekunda mogła być ostatnia i każdą którą miałam kocham do dziś... każdego dnia gdy zasypiał zastanawiałam się czy dajemy sobie na wzajem tyle samo szczęścia i radości, czy takie życie nas oboje cieszy w równym stopniu... i wiesz, to On zdecydowanie bardziej cierpień, i to że żył dla mnie, że się uśmiechał i przytulał było zdecydowanie większym poświęceniem... to On odczuwał fizyczny ból, to On fizycznie cierpiał, to On cierpiał gdy pchali mu rurki, gdy ciekła mu krew itd. mnie bolało serce i świadomość że ja zafundowałam mu takie życie, przez które On tak godnie i z uśmiechem kroczy... teraz ja mogę żyć tak aby On każdego dnia mógł być ze mnie tak dumny jak Ja kiedyś byłam z Niego, jak jestem dumna z Niego dziś, i będę każdego dnia...
drugi Syn to drugie życie, nowe, inne, niezależne... 
buleczka

Mama Tomcia (22.06.2007 - 14.02.2008)
http://tomuskaczorowski.pamietajmy.com.pl

Re: dzieci odchodzą-masza-do buleczka
masza  
29-07-2012 10:37
[     ]
     
dzieki za szczerosc
Moze nie do konca sie rozumiemy, prawdopodobnie wiekszosc z nas, mam na tym forum marzyla zawsze o rodzinie, o zdrowych dzieciach. Nie widze w tym nic zlego i jesli to bylo moje marzenie od wieków, to nie wiem, jak sobie nagle znalezc inny cel zycia...
wyszlas z "dola", gratuluje sily i wsparcia, ale nie krytykuj tych, którzy w nim siedza i nie maja sily wyjsc bo nadzieja i cel zycia umarly.
Plytko patrze? bo widze matki z dziecmi? Na pewno kazdy ma jakis ciezar zyciowy, który ma za zadanie dzwigac. Od 20 lat jestem pielegniarka, pracuje z dziecmi i matkami cierpiacymi, równiez na oiomie, rozmawiam z nimi, placze z nimi. Bardzo zmeczonymi przewleklymi chorobami dzieci, szpitalami, ciaglym strachem o zycie pociech, a jednoczesnie wspaniale mówiacymi o radosnych chwilach spedzonych z pociechami. Sama musialam przezych smierc moich 2 braci, ojca. Mysle, ze wiem cos o zyciu w bólu i strachu.
Nie masz prawa krytykowac tego, co czuje, co mysle. Tak naprawde nie spodziewalam sie takiej "oceny" moich slów na TYM forum. Prosze, lepiej nic nie mów, jak masz oceniac czyjes mysli lub uczucia. 


Re: dzieci odchodzą-masza-do buleczka
kulkry58  
31-07-2012 13:21
[     ]
     
Ja podpisuje sie pod postem Buleczki....jeszcze dzis wykrzyczalabym caly swoj bol,cale spaprane zycie mojego ukochanego syna.Kazda matka cierpi jak dziecko choruje ...ja cierpialam cale zycie razem z moim ponad 16 letnim chorym synem,za ktorego oddalabym swoje zycie,...dzis tz od 32 miesiecy jest tylko moim najukochanszym wspomieniem za ,ktorym tak bardzo tesknie.Pozwolilam mojemu Jarusiowi odejsc,pozwolilam mu byc szczesliwym i wiem,ze dobrze zrobilam, (od nie dawna 2m)ja sie wyciszylam i wiem,ze Jarkowi tam dobrze,ze przyjdzie dzien,ze GO przytule,ze juz zawsze bedziemy razem,a teraz ma byc wolny i szczeliwy !mama Jarka lat 16 


Re: dzieci odchodzą-do bułeczki
halina30  
31-07-2012 10:29
[     ]
     
Chciałabym podziękować Ci za wpis. Za mądre i trafne myśli.
Jeżeli za cel życia postawimy sobie rodzinę i zdrowe dzieci,to jak poradzimy sobie gdy coś nie wyjdzie? Tak myśląc, po śmierci Tomka powinnam chyba skończyć ze sobą. A co z innymi dziewczynami, które nigdy nie będą mogły mieć dzieci? Celu trzeba szukać w sobie, a rodzina i dzieci to wg mnie dopełnienie, a nie cel sam w sobie.
Ja też, przyznaje ze skruchą, tak protekcjonalnie traktowałam chore dzieci i ich rodziców. Ale nigdy nie byłam w ich skórze. Myślałam, że coś tam wiem, ale powielałam schematy " przynajmniej mają kogo przytulać". Przepraszam. 


Re: dzieci odchodzą
renia75  
26-07-2012 19:18
[     ]
     
Cierpie, rozne fale mnie nachodza. raz jest lepiej...czasem gorzej ale w nocy ciezko sie robi, kiedy probuje spac a nie moge zamknac oczu. i walcze z soba a sen nie nadchodzi ...
ale nie jestem sama z takim bolem ...bolem utraty dziecka..
kiedys w nocy liczylam (wiem ,ze to glupie)kobiety ktore znam i wiem ,ze pochowaly dzieci. nie tylko teraz ale lata temu. i wierzycie czy nie ,ale naliczylam ich ok 40.
nie liczylam poronien... choc wiem ,ze tez mialabym ich sporo...
wcale mnie to nie pociesza, ale wiem ,ze nie jestem sama. obok mojej coreczki lezy noworodek zmarly 40 lat temu.i codziennie odwiedza go ktorys z rodzicow


http://malgosiajureczko.pamietajmy.com.pl 


Re: dzieci odchodzą
Ryba_K  
01-08-2012 15:13
[     ]
     
smutne, ale prawdziwe
dla Twojego Aniołeczka światełka ***

Mama Kacperka 


::   w górę   ::
Przeskocz do :
Forum tworzone przez W-Agora