dlaczego.org.pl  
Forum dlaczego.org.pl  >> DZIECI STARSZE
Nie jesteś zalogowany!       

czy to nasza ofiara?
asia122  
13-02-2007 09:41
[     ]
     
Przeczytałam ostatnio artykuł, który dał mi wiele do myślenia. W ostatnim czasie bowiem coraz więcej młodych, wykształconych kobiet odchodzi do klasztorów i to często o zaostrzonej regule. Mowa tam była o kobiecie, która miała ułożone życie osobiste, pracowała na uniwersytecie (zna kilka języków), realizowała się, była ceniona i życie stało przed nią otworem. A jednak pewnego dnia zapukała do bram klasztoru. Od 10 lat nie opuściła murów klasztoru, jest to klasztor zupełnie zamknięty, nie moze zobaczyć najbliższych (więc właściwie to tak, jakby umarli w pewien sposób), malo tego nie można tez opuściś klasztoru nawet z powodu pogrzebu. tego już nie rozumiem, ale te kobiety się na takie warunki godzą. Autorka artykułu rozmawiała z nią. Siostra powiedziała, że po przybyciu tam nie działo sie nic dziwnego, zadnych nadzwyczajnych zdarzeń, czy nawiedzeń, po prostu dzień, jak codzień. Wstaje o godz. 5 30! I to jak mówiła jest dla niej najgorsze. Potem 3 godziny modlitwy... potem śniadanie złozone z chleba i warzyw ( i tak trwa pól roku). Praca i modlitwa, modlitwa i praca. Matka przełożona otwarcie powiedziała, ze niejednokrotnie dziwi się takim dycyzjom, i jak szczerze przyznała niejdnokrotnie przeorysze klasztorów nie mają nawet matury i niestety nie dorównują intelektualnie młodym siostrom. Sama siostra przyznała, że do towarzystawa ma osoby z którymi tez nieraz nie może się dogadać. Boże cóż tu mówić o rozmowie skoro i na to jest wyznaczony czas. Czego pani brakuje zapytała na koniec dziennikarka: ... widoku gór... odpowiedziała młoda, zdolna dziewczyna, która twierdzi, że właśnie tu odnalazła spokój. A Ten, któremu się poświęciła nigdy jej nie zawiedzie. Dlaczego o tym Wam napisałam, bo zastanawiam się, czy rozstanie z naszymi dziecmi to tez taki rodzaj klasztoru... poświęcamy nasze cierpienie... nie możemy ich przytulać, nie możemy patrzeć , jak rosną, kazde wspomnienie boli... ale dla Miłości musimy poświecić to nasze cierpienie? Ja nie umiałabym zrezygnować z życia, które prowadzę i podziwiam te kobiety... i sam fakt, że skoro One potrafią w tej surowej rzeczywistości i tęsknocie za najblizszymi, bez możliwości obcowania z przyjaciółmi (którzy zostali na "wolności') są szczęśliwe. Potrafią sie ukorzyć, pogodzić i cieszyć tym, co mają. Co Wy o tym myślicie... czy śmierść naszych dzieci... to nasza ofiara na ziemi? Światło dla wszystkich Aniołków ***** 


Re: czy to nasza ofiara?
ewaw  
13-02-2007 10:29
[     ]
     
Jest tylko jedna zasadnicza róznica ta sieosta wybrała ta droge sama a my nie i nie wiem czy by się znalazła chetna osoba do poświęcenia swojego dziecka takiemu cierpieniu pomijając cierpienie rodziców. 
ewa

Re: czy to nasza ofiara?
asia122  
13-02-2007 11:04
[     ]
     
Ewo, nie należy rozumieć tego aż tak dosłownie. Ja tylko mówiłam o sensie cierpienia i ofiary, jaką przyszlo nam ponieśc tu na ziemi.Próbuję sobie to jakoś wytłumaczyć. Jeżeli przykłąd Ci się nie podoba, rozumiem. O bólu po smierci dzieci nie musisz mi wspominać, bo sama straciłam dwoje. Przepraszam za uszczypliwość, ale za chwile będę się bała cokolwiek tu napisać. Pozdrawiam Światło dla naszych dzieci **** 


Re: czy to nasza ofiara?
AsiaS  
13-02-2007 12:02
[     ]
     
Asiu ja uważam podobnie do ciebie, uważam że to jest dla nas jakaś próba i że pomimo całej tragedi jaka nas spotkała ma to jakiś sens.
Ja przed ciążą byłam na pielgrzymce w Piekarach i tam biskup mówił o św.Joannie
Św. Joanna Beretta Molla wiedząc że jest wybór między życiem jej a jej dziecka wybrała życie dziecka i umarła zaraz po porodzie ratując życie swojej córeczki.
Ja po tym kazaniu powiedziałam do koleżanki że chyba każda matka by coś takiego zrobiła, koleżanka odpowiedziała że nie jest pewna, po pół roku dowiedziałam się że moje dziecko jest śmiertelnie chore i że należy usunąć ciąże, wiem że to był sprawdzian jak się zachowam w danej sytuacji. donosiłam godnie moją córeczkę do konca chociaż wiedziałam że po porodzie umrze (zyła 17 godz). Staram się tłumaczyć to tak że to jest dla nas jakieś sprawdzenie, może jesteśmy wystawiane na próbę ile możemy udźwignąć?? ale też zarazem jakiś czyściec tutaj na ziemi.
Tak uważam. 
JoannaS

Re: czy to nasza ofiara?
iwonab  
13-02-2007 12:13
[     ]
     
A czy ktoś może nas zapewnić że to nasza jedyna próba? Ile można żyć w lęku, obawie o życie najbliższych. Strach przy wyjściu z domu, wyjeździe gdziekolwiek, spóźnieniu o 5 minut. Ile jeszcze muszę przejść, czy to się kiedyś skończy? 


http://tomaszbralewski.pamietajmy.com.pl/
Iwona

Re: czy to nasza ofiara?
asia122  
13-02-2007 13:23
[     ]
     
Dla Iwonki. Ja jestem nie do wytrzymania. Każdy powrót mojego synka ze szkoły, czy innych zajęć jest okupiony moim irracjonalnym nieraz lękiem. Gdy spóźni się 5 minut, nie odbiera telefonu, ja nie mam pozytywnych usprawiedliwień. Ja już widzę najgorsze, nie chce już tego przeżywać...
Ostatnio, gdy było już ciemno, a On nie odbierał telefonu, wybiegłam z domu, biegłam Mu na przeciw, a wszystko we mnie krzyczało. Mój mąż mówi, że kiedyś zwariuję... ale ja już nie umiem inaczej. Rozumiem Cię.
I w takich chwilach napisałam wiersz...

... już nie pozwolę!

Będe wsłuchiwac się w ciszę,
uprzedzę Twóh ruch,
... już nie pozwolę Ci,
zabrać mi to, co kocham.
Każdego dnia... nasłuchuję Twoich kroków,
nie zaskoczysz mnie!
Jestem okiem i uchem, jestem ciszą i
cierpieniem, jestem czujna... i nie pozwolę.
Gdybyś jednak coś planował... to
zabierz mnie, bo drugi raz nie napoisz już
mnie nadzieją. Są miejsca, gdzie nadzieja umiera,
... nie pozwolę... będę aniołem stróżem...
Czy znów mnie przechytrzysz?

ps. to coś, do czego pisałam, to Przeznaczenie. 


Re: czy to nasza ofiara?
iwonab  
14-02-2007 09:56
[     ]
     
Wiesz Asiu, ja najbardziej boję się o mojego męża. Każde z nas obwinia się osobno o śmierć syna, ale ja jak już kiedyś napisałam jestem tchórzem i boję się odebrać sobie życie. Mój mąż, gdyby nie córka, prawdopodobnie już by nie żył. Tomcio był jego nadzieją, wymażonym synem /mąż też ma na imię Tomek/, pomocnikiem, poprostu całym światem. Dopiero w ostatnich dniach doszło do mnie co on musiał przeżywać jak dowiedział się o śmierci syna. Był wtedy za granicą. Przyjechać i zobaczyć syna w .... Tylko zastanawiam się, ile ja mogę udźwignąć? Cierpię i staram się przejąć część cierpienia męża. Czasami się zastanawiam, czy ja jestem aż tak silna psychicznie czy nie nadaję się na matkę, bo za mało cierpię. Chciałam, żebyśmy porozmawiali z kimś mądrzejszym, kto chociaż trochę poukładałby nam w głowach, ale mąż stwierdził, że musi poradzić sobie sam. A ja ciągle się obawiam 


http://tomaszbralewski.pamietajmy.com.pl/
Iwona

Re: czy to nasza ofiara?
asia122  
14-02-2007 12:56
[     ]
     
Kochana Iwonko, jak mozesz mówić, że Ty mniej cierpisz! Ty po prostu nie możesz sobie pozwolić na położenie się do łóżka i głęboka depresję. Starasz się radzić sobie z dnia na dzień, dbasz o męża i córeczkę. Nie możesz się poddawać, ale przecież to nie znaczy, ze nie cierpisz. Twój strach o męża dodaje Ci dodatkowo smutku i musisz to na sobie dźwigać. Myslę jednak, że mąż powinien z kimś porozmawiać, jak to napisałać "mądrym". Ale na Boga, jak takich znaleźć. Bo niejednokrotnie ci, którzy mają obowiązek stać przy nas nie robią nic. Np. duchowni, psycholodzy podchodzą sztampowo, traktują człowieka, jako kolejny przypadek. Iwonko, mimo wszystko, rozmawiaj z męzem o Tomciu, on się boi tych rozmów, ale ich potrzebuje. Czasem czlowiek boi się nawiązać do tematu, boi się swoich reakcji, rozgrzebywania, ale to ciąży mu jeszcze bardziej. Nic na siłę, daj mężwoi tylko do zrozumienia, że jesteś obok, zawsze przy nim. Nawet, jak jest Ci źle, to mężczyźni przezywają takie stany gorzej i boleśniej, nie mówiąc o tym. Sama Twoja obecność i ciepło, spowoduje, że może sam się otworzy. Iwonko, przeczytaj na tej stronie mój wpis, pt. Mama Zuzi napisała.... Macie córeczkę i nie wolno Ci mówić, że ..., tu nie wymienię tych słów. Iwonko, jak możesz mówić , że jesteś tchórzem... masz dziecko, które potrzebuje Twoich słów, ciepła i miłości. Czym Ona zawiniła... czyż Agniesia nie jest warta, by dla Niej żyć. Zadaj takie pytanie mężowi. Mama Zuzi napisała w swoim blogu... podjeliśmy decyzję... Majusi i Bartkowi należy się normalne, szczęśliwe dzieciństwo. Nie tylko Wy cierpicie... Wasza córeczka też cierpi, może nawet bardziej, być może czuje się winna. Nie pozwólcie, żeby niosła to uczucie przez całe życie. Gdzieś czytałam takie zdanie... Kiedy mama wróciła z pogrzebu naszego brata była bardzo blada i milcząca... i tak już zostało. Opiekowała się nami... ale mieliśmy uczucie..., że już nie wróciła tamta mama. Został w niej smutek i te puste oczy. A my czuliśmy się winni... niekochani i bardzo nieszczęsliwi. Tak napisały dwie dziewczynki po latach od śmierci swojego małego brata. Pomyśl o tym. Jeżeli chcesz porozmawiać, to podaję swój gg 10347685
Zauważmy w swoim zycoi osoby, które zostały. Po śmierci mojegy synka, miałam w domu dwuletniego szkraba i dzięki temu nadal trwałam i udało mi się to przeżyć. posyłam ciepłe uściski i zapalam światło dla Waszego Tomcia (***) 


Re: czy to nasza ofiara?
iwonab  
14-02-2007 14:06
[     ]
     
Dziękuję 


http://tomaszbralewski.pamietajmy.com.pl/
Iwona

Re: czy to nasza ofiara?
asia122  
13-02-2007 12:17
[     ]
     
Dzieki za dobre słowo. Oddaje Ci cześć za Twój czyn. To piękne, co zrobiłaś dla swojego dziecka i dla siebie. To bardzo wazne, świadectwo wielkiej Miłości i odwagi i poświęcenia. Twoja Córeczka jest z Ciebie dumna. Posyłam Ci ciepłe słowa i zapalam światło dla Twojej córuni (***) 


Re: czy to nasza ofiara?
ewaw  
13-02-2007 15:26
[     ]
     
Poruszyło mnie to bo wiem że nie jest to tak proste i śliczne jak opisuje Pani redaktor, znam trochę takie życie od podszewki. Być może raeguje zbyt impulsywnie ale taka już jestem mówie jak myśle. 
ewa

Re: czy to nasza ofiara?
asia122  
14-02-2007 12:36
[     ]
     
Do Ewuni, Ja Ciebie bardzo przepraszam, nie powinnam tak pisac. masz prawo do swojej oceny. Ja próbuje każdej mozliwości, aby nam wszystkim ulżyć, wytłumaczyc, zrozumieć. Po prostu robię co mogę. Nie możemy sobie rocić na złość, o musimy się jednoczyć w cierpieniu. Jestem z Tobą i wszystkimi Aniołkowymi Mamai Ściskam wszystkich 


Re: czy to nasza ofiara?
ewaw  
14-02-2007 13:52
[     ]
     
Nie masz za co mnie przepraszać te nasze rozmowy cos nam dają a jest to bardzo duzo. Wsparcie którego najbardziej teraz potrzebujemy, bo jak już na pewno sama doświadczyłaś osoby które nie doświadczyły tego co my czują i myślą inaczej. Moze to ja niepotrzebnie się odezwałam mam w rodzinie osobe zakonną i obserwując ich zycie z boku mam różne odczucia z tym związane. Zdaję sobie sprawe ze jestem osobą rozgoryczoną kiedys taka nie byłam ale teraz ................sama nie wiem czego chce od zycia. 
ewa

Re: czy to nasza ofiara?
asia122  
15-02-2007 08:46
[     ]
     
Do Ewuni, Ja po śmierci synka ze strony duchownych spotkałam się wręcz z chamstwem. Mimo, że biuro parafialne było czynne, to nikt nam nie otwierał, a my musieliśmy pochować naszego synka. Staliśmy, tam pod tymi drzwiami, ale nie było nikogo, kto by nas przygarnął i pocieszył... nikogo. Pytaliśmy po prostu po mieście, i ktoś powiedział, że jeden ksiądz powinien miec katechezę w liceum. Gdy tam dotarlismy, to grupa młodych ludzi oznajmiła nam, że księdza po prostu nie ma!!! On nam mówi, że jak ma ważne sprawy, to nie przyjdzie, a często ma wazne sprawy - powiedziała jedna z dziewczat. Młodziez czekała, i nikt z sekretariatu nie zwracał na to uwagi. Niestety, w całej naszej parafii nie było jednego "gnoja", który mógłby się nami zająć... a przecież biuro w tych godzinach powinno byc czynne, a nawet gdyby nie było, to w takich sytuacjach powinna być jakas informacja, gdzie ich szukać! Na końcu, jak ja już mdlałam, z rozpaczy, i wysiłku brat zawióżł nas do innej parafii... i tam łaskawie załatwiliśmy formalności związane z pogrzebem. Mszy Św. oczywiście nie było!!! A gdzie tam, za duży wysiłek... Chodzę do kościoła, ale pamiętać to będę do śmierci. Mój synek, ogladając aferę w mediach z panem Wielgusem, a przedtem Petzem, twierdzi, że oni pierwsi będa się smażyć w piekle. I oby tak było. Amen. Jak ktos ma cos pozytywnego na temat księzy, to napiszcie, żeby zrównoważyć ten moją okrutną, ale niestety prawdziwą historię. Ewka, czy i zakonnicy bywają podobni, prawodobodobnie tak. Po kolędzie chodzą mam wrażenie, tylko dla pieniędzy... i tyle/ Och, trochę mi ulzyło... pozdrawiam. 


Re: czy to nasza ofiara?
iwona.k  
15-02-2007 09:42
[     ]
     
kochana Asiu,prosisz aby dać Ci przykład dobrego kapłana.- ks.Dr Lucjan Szczepaniak-kapelan szpitala dzieciecego w Prokocimiu ,nie tylko dziećmi się zajmuje ,ale również pod każdym względem wspiera rodziców oczywiscie tych którzy tego chcą.Mnie i mojego męża otoczył swoją opieką i mimo że minęło 7 lat od czasu gdy odszedł nasz Zbysiu dalej utrzymujemy z Nim kontakt.Jest to ksiadz ,lekarz,poeta.Wszystkim forumowiczom polecam aby przeczytali wiersze księdza Lucjana. 
iwona

Re: czy to nasza ofiara?
iwona.k  
15-02-2007 09:45
[     ]
     
kochana Asiu,prosisz aby dać Ci przykład dobrego kapłana.- ks.Dr Lucjan Szczepaniak-kapelan szpitala dzieciecego w Prokocimiu ,nie tylko dziećmi się zajmuje ,ale również pod każdym względem wspiera rodziców oczywiscie tych którzy tego chcą.Mnie i mojego męża otoczył swoją opieką i mimo że minęło 7 lat od czasu gdy odszedł nasz Zbysiu dalej utrzymujemy z Nim kontakt.Jest to ksiadz ,lekarz,poeta.Wszystkim forumowiczom polecam aby przeczytali wiersze księdza Lucjana.
asia122 napisał(a):
> Do Ewuni, Ja po śmierci synka ze strony duchownych spotkałam się wręcz z chamstwem. Mimo, że biuro parafialne było czynne, to nikt nam nie otwierał, a my musieliśmy pochować naszego synka. Staliśmy, tam pod tymi drzwiami, ale nie było nikogo, kto by nas przygarnął i pocieszył... nikogo. Pytaliśmy po prostu po mieście, i ktoś powiedział, że jeden ksiądz powinien miec katechezę w liceum. Gdy tam dotarlismy, to grupa młodych ludzi oznajmiła nam, że księdza po prostu nie ma!!! On nam mówi, że jak ma ważne sprawy, to nie przyjdzie, a często ma wazne sprawy - powiedziała jedna z dziewczat. Młodziez czekała, i nikt z sekretariatu nie zwracał na to uwagi. Niestety, w całej naszej parafii nie było jednego "gnoja", który mógłby się nami zająć... a przecież biuro w tych godzinach powinno byc czynne, a nawet gdyby nie było, to w takich sytuacjach powinna być jakas informacja, gdzie ich szukać! Na końcu, jak ja już mdlałam, z rozpaczy, i wysiłku brat zawióżł nas do innej parafii... i tam łaskawie załatwiliśmy formalności związane z pogrzebem. Mszy Św. oczywiście nie było!!! A gdzie tam, za duży wysiłek... Chodzę do kościoła, ale pamiętać to będę do śmierci. Mój synek, ogladając aferę w mediach z panem Wielgusem, a przedtem Petzem, twierdzi, że oni pierwsi będa się smażyć w piekle. I oby tak było. Amen. Jak ktos ma cos pozytywnego na temat księzy, to napiszcie, żeby zrównoważyć ten moją okrutną, ale niestety prawdziwą historię. Ewka, czy i zakonnicy bywają podobni, prawodobodobnie tak. Po kolędzie chodzą mam wrażenie, tylko dla pieniędzy... i tyle/ Och, trochę mi ulzyło... pozdrawiam. 
iwona

Re: czy to nasza ofiara?
ewaw  
16-02-2007 20:10
[     ]
     
Nataszo,
Bardzo mi przykro że miałaś takie problemy wiesz ja też sie z tym spotkałam gdy zmarł mój ojciec 5 miesiecy przed śmiercią mojego aniołka miałam straszne problemy z pochowaniem jego ciała, ponieważ był pijakiem nie wychowywał mnie ale czułam potrzebe pochowania tego człowieka ponieważ to on zaniusł mnie kiedyś do kościoła aby mnie ochrzcić, to było straszne styczeń mróz a ja stałam godzinami czekając na księdza decyzje.
Dziś patrzac z perspektywy czasu wiem ze sa luldzie i ludziska tak samo i w duchowieństwie nie wszyscy są tam z powołania ale wcale ich to nie usprawiedliwia skoro nie ma powołania to nie powinien sie tam znaleźć.Nie wszyscy są krytyczni wobec siebie. Natomiast gdy straciłam syna ze strony osób duchownych miałam bardzo duże wsparcie chociaz oni inaczej postrzegają zycie i śmierc ale
przynajmiej prubowali mi pomóc wtedy to nie miało dla mnie znaczenia byłam w szoku dziś analizując to wszystko co się wtedy działo mam luki w pamięci
trochę powiedzieli mi znajomi nie mogę jeszcze o tym pisać ale wiem że nam pomagali. 
ewa

::   w górę   ::
Przeskocz do :
Forum tworzone przez W-Agora